Następnego dnia padał deszcz. Padał przez cały tydzień. Po malarzu nie było
śladu. Smuciło mnie to trochę. Pragnąłem zobaczyć go jeszcze raz. Od naszego
pierwszego spotkania zacząłem malować. Najpierw proste kształty, rośliny,
zwierzęta oraz twarze. Ciekawiło mnie sposób w jaki uliczny artysta mieszał
kolory, by wyglądały na prawdziwe. Obiecałem sobie, że gdy go zobaczę będę
obserwował go uważniej.
Jednak on nie zjawił
się.
Bardzo zmęczony
kolejnym dniem w szkole postanowiłem odwiedzić świątynię Hodaji. Pokonując
schody do nieba błądziłem myślami. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek
przestanie padać. Czy wtedy znowu go ujrzę?
Z rozmyślań wyrwał mnie
krzyk. Po chwili poczułem mocne popchnięcie i wpadłem w krzaki. Obdarłem
kolana, ręce poharatały mi gałęzie. Jedna pozostawiła różową pręgę na moim
policzku.
-Hej, wszystko w porządku?- Czyjaś dłoń złapała mnie delikatnie za koszulkę.- Możesz wstać?
Przy pomocy nieznajomego podniosłem się niepewnie z ziemi. Otrzepałem się z ziemi i skłonem podziękowałem wybawcy. Okazał się nim staruszek, jeden z kapłanów.
-Musimy opatrzyć te rany, może wdać się zakażenie. Dasz radę iść?
Skinąłem głową.
-Hej, wszystko w porządku?- Czyjaś dłoń złapała mnie delikatnie za koszulkę.- Możesz wstać?
Przy pomocy nieznajomego podniosłem się niepewnie z ziemi. Otrzepałem się z ziemi i skłonem podziękowałem wybawcy. Okazał się nim staruszek, jeden z kapłanów.
-Musimy opatrzyć te rany, może wdać się zakażenie. Dasz radę iść?
Skinąłem głową.
W środku było ciepło i
sucho. Obtarcia nie były zbyt mocne, wystarczyło kilka plastrów i po sprawie.
Kapłan opowiedział mi, że osoba, która mnie potrąciła to pospolity
złodziejaszek. Zakradł się chcąc ponownie okraść świątynie, nie myśląc o
konsekwencjach zaczął go gonić. Nie przyszło mu do głowy, że może zrobić komuś
krzywdę. Miałem ochotę powiedzieć, żeby nie zadręczał się, to nic takiego, a
złodziejem powinna zająć się policja, lecz głos uwiązł mu na wysokości
migdałów.
Niezręczną ciszę
przerwało pojawienie się w drzwiach chłopca, którego pojawienia spodziewałem
się najmniej.
-Ojiisan! Nie mieli tej maści, o którą prosiłeś. Najwcześniej będzie..- Zamarł w połowie zdania, gdy mnie zobaczył. Przekrzywił głowę i z uśmiechem dodał- O, mamy gościa!
-To jest… Emm, właściwie jak się nazywasz, chłopcze?
Spojrzałem zmieszany, ustami wykonując ruchy niczym złota rybka. Denerwowałem się.
-Ej, wyluzuj. Chyba to nic takiego przedstawić się?
Spuściłem wzrok, dla mnie to coś takiego. Widząc moje skrępowanie poszedł po kartkę.
-Może wolisz je napisać?- Spytał podając mi kartkę wraz z pędzlem i tuszem. Skinąłem lekko głową i ostrożnie, najładniej ja potrafiłem, niemo przedstawiłem się.
- Sachi Amaya?- Odczytał, nie widząc sprzeciwu dodał- Ja jestem Higoshi. Miło mi cię poznać.
-Ojiisan! Nie mieli tej maści, o którą prosiłeś. Najwcześniej będzie..- Zamarł w połowie zdania, gdy mnie zobaczył. Przekrzywił głowę i z uśmiechem dodał- O, mamy gościa!
-To jest… Emm, właściwie jak się nazywasz, chłopcze?
Spojrzałem zmieszany, ustami wykonując ruchy niczym złota rybka. Denerwowałem się.
-Ej, wyluzuj. Chyba to nic takiego przedstawić się?
Spuściłem wzrok, dla mnie to coś takiego. Widząc moje skrępowanie poszedł po kartkę.
-Może wolisz je napisać?- Spytał podając mi kartkę wraz z pędzlem i tuszem. Skinąłem lekko głową i ostrożnie, najładniej ja potrafiłem, niemo przedstawiłem się.
- Sachi Amaya?- Odczytał, nie widząc sprzeciwu dodał- Ja jestem Higoshi. Miło mi cię poznać.
Nie byłem jeszcze
świadom, jak bardzo to przypadkowe spotkanie zmieni moje życie.