czwartek, 18 września 2014

Silent Storm. rodział 2.~


Następnego dnia padał deszcz. Padał przez cały tydzień. Po malarzu nie było śladu. Smuciło mnie to trochę. Pragnąłem zobaczyć go jeszcze raz. Od naszego pierwszego spotkania zacząłem malować. Najpierw proste kształty, rośliny, zwierzęta oraz twarze. Ciekawiło mnie sposób w jaki uliczny artysta mieszał kolory, by wyglądały na prawdziwe. Obiecałem sobie, że gdy go zobaczę będę obserwował go uważniej.
Jednak on nie zjawił się.
Bardzo zmęczony kolejnym dniem w szkole postanowiłem odwiedzić świątynię Hodaji. Pokonując schody do nieba błądziłem myślami. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek przestanie padać. Czy wtedy znowu go ujrzę?
Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk. Po chwili poczułem mocne popchnięcie i wpadłem w krzaki. Obdarłem kolana, ręce poharatały mi gałęzie. Jedna pozostawiła różową pręgę na moim policzku.
-Hej, wszystko w porządku?- Czyjaś dłoń złapała mnie delikatnie za koszulkę.- Możesz wstać?
Przy pomocy nieznajomego podniosłem się niepewnie z ziemi. Otrzepałem się z ziemi i skłonem podziękowałem wybawcy. Okazał się nim staruszek, jeden z kapłanów.
-Musimy opatrzyć te rany, może wdać się zakażenie. Dasz radę iść?
Skinąłem głową.
W środku było ciepło i sucho. Obtarcia nie były zbyt mocne, wystarczyło kilka plastrów i po sprawie. Kapłan opowiedział mi, że osoba, która mnie potrąciła to pospolity złodziejaszek. Zakradł się chcąc ponownie okraść świątynie, nie myśląc o konsekwencjach zaczął go gonić. Nie przyszło mu do głowy, że może zrobić komuś krzywdę. Miałem ochotę powiedzieć, żeby nie zadręczał się, to nic takiego, a złodziejem powinna zająć się policja, lecz głos uwiązł mu na wysokości migdałów.
Niezręczną ciszę przerwało pojawienie się w drzwiach chłopca, którego pojawienia spodziewałem się najmniej.
-Ojiisan! Nie mieli tej maści, o którą prosiłeś. Najwcześniej będzie..- Zamarł w połowie zdania, gdy mnie zobaczył. Przekrzywił głowę i z uśmiechem dodał- O, mamy gościa!
-To jest… Emm, właściwie jak się nazywasz, chłopcze?
Spojrzałem zmieszany, ustami wykonując ruchy niczym złota rybka. Denerwowałem się.
-Ej, wyluzuj. Chyba to nic takiego przedstawić się?
Spuściłem wzrok, dla mnie to coś takiego. Widząc moje skrępowanie poszedł po kartkę.
-Może wolisz je napisać?- Spytał podając mi kartkę wraz z pędzlem i tuszem. Skinąłem lekko głową i ostrożnie, najładniej ja potrafiłem, niemo przedstawiłem się.
-
Sachi Amaya?- Odczytał, nie widząc sprzeciwu dodał- Ja jestem Higoshi. Miło mi cię poznać.


Nie byłem jeszcze świadom, jak bardzo to przypadkowe spotkanie zmieni moje życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz