piątek, 7 sierpnia 2015

Szafirowy Skarb X. [AoKise, MuraAka]

 Wzrokiem mierzyłem wszystkich zebranych. Obserwowałem ich z góry siedząc wygodnie na ramionach Atsushiego. Dłoń wplotłem w miękkie włosy olbrzymiego środkowego.
-Więc?- Spytałem mrożącym głosem.- Jakieś propozycję?
-Może go odwiedzimy?- Spytał cicho i spokojnie Tetsuya.
-Odważniej.- Skomentowałem.- Jedziemy jutro o 10. Wszyscy. Jeśli ktoś się spóźni to..
 Moje wybitne obwieszczenie przerwał trzask drzwi z sali gimnastycznej. W oczach pojawił mi się morderczy blask.
-Właśnie mówiłem, Daiki, co czeka jednostki, które nie potrafią obsługiwać zegarków.- Spojrzałem na niego, zadrżał, jednak nie na tyle, na ile się spodziewałem. Myślami był gdzieś indziej.- Wracając do tematu poruszonego zanim Daiki zrobił jakże efektowne wejście, piętnaście okrążeń, szybko!
 Dziś pod obserwacją znalazł się Aomine. Był dziwnie powolny, jak na jego standardy. Brak koncentracji i rozdrażnienie wpłynęło na celność jego rzutów oraz moc podań jakie wykonywał. Czyżby nasza blondynka aż tak zawróciła mu w głowie? Przywołałem go skinieniem głowy.
-Daiki, jeśli za chwilę nie zaczniesz grać jak należy to pożałujesz.- To nie była groźba czy ostrzeżenie, tylko przyjacielska rada. Nie patrząc na mnie sapnął przeprosiny i pobiegł na boisko. Sytuacja między nim a modelem musiała być naprawdę poważna.
 Z rozmyślań wyrwała mnie ręka Murasakibary, która spoczęła na moim tyłku. Przesunąłem się nieznacznie.
-Aka-chin, jeśli nie przestaniesz tak patrzeć na Mine-china to go zmiażdżę.- Powiedział poważnym głosem prosto do mojego ucha. Uśmiechnąłem się przebiegle. Czyżby mój tytan był zazdrosny? Przysunąłem się bliżej chłopaka i kazałem mu się nachylić.
-Chyba będziesz mi potrzebny przy dokumentacji.- Gdy odpowiedział mi rozmarzonym uśmiechem dodałem.- Teraz.

 Jechałem zatłoczonym autobusem sam nie wiedząc, czego się spodziewać. Przymknąłem powieki. Odtwarzałem sobie ostanie dwa miesiące niczym kiepski dramat. Zastanawiałem się co powiedzieć, co zrobić. Jak miałem zachowywać się przy osobie, którą kochałem tak mocno, a ona kazała mi zapomnieć o sobie. Prychnąłem i spojrzałem na parkę siedzącą przede mną. Dziewczyna była w zaawansowanej ciąży, chłopak gładził dłonią jej brzuch. Byli tacy beztroscy i szczęśliwi.

 Dlaczego nie mogę mieć łatwego związku? Gdy tylko ta myśl zaświtała w mojej głowie przekląłem siebie. Czy to co łączy mnie z modelem można nazwać związkiem? Chyba radioaktywnym.

-Atsushi.. Przestań..- Wysapałem ledwo powstrzymując jęknięcie. Chłopak udawał, że nie słyszy.- Jesteśmy w szkole, stój!- Wysapałem znów, jednak o wiele ostrzej.

-Ale Aka-chin, jestem głodny.- Jak zwykle potrafił rozbroić mnie swoim niewinnym spojrzeniem, jak miałbym przerywać zabawę wielkiemu misiowi grizzly o oczach małego dziecka? Zacisnąłem powieki i pozwoliłem mu na pieszczotę. Zassał mnie niczym lizaka, karmiąc się moim sokiem.
-Ale żeby było mi to ostatni raz. Nie licz na więcej. Twoją niesubordynację ukarzę gdy wrócimy do domu.

 Wpatrywałem się w las rozciągający się za szpitalnymi oknami. Chciałem się w nim zgubić. Spotkać niedobrego wilka, przed którym wszyscy ostrzegają swoje małe pociechy. Wróciłem myślami do swojego dzieciństwa. Zawsze czułem się wyobcowany. Próbowałem być idealnym dzieckiem, jednak to moja siostra zawsze błyszczała. Ona była tą idealną, której nigdy nie potrafiłem doścignąć.

 Gdy zaczynałem dorastać zacząłem podpatrywać jej styl bycia jeszcze uważniej. Łaknąłem każdą jej opowieść i starałem się upodobnić do niej. Kiedyś pomalowałem się jej kosmetykami, nie była na mnie zła, powiedziała bym następnym razem uprzedził ją o tym. Do pokoju weszła mama i uderzyła mnie. Chłopiec nie ma prawa używać szminki, tylko pedały tak robią, nakrzyczała na mnie. Dziewięciolatka zabolały takie słowa, zapytałem potem siostrzyczki kim są pedały. Opowiedziała mi wtedy, że niektórzy chłopcy lubią innych chłopców i nie jest to złe. Mama myślała co innego.
 Zaśmiałem się w duchu. Od tamtego czasu zacząłem zwracać większą uwagę na wygląd i zachowanie kolegów z klasy. Wkraczaliśmy w wiek kiedy nasze spodenki uwypuklały się gdy zobaczyliśmy kogoś ładnego. Jak to dzieci porównywaliśmy swoje przyrodzenia przed lekcjami pływania. Moje prawie zawsze sterczało gdy oglądałem nagich kolegów, zrzucałem winę na chłodną wodę. Wiedziałem już, że jestem od nich inny.
 Powiedziałem o swoich podejrzeniach siostrze. Jej mogłem zaufać. Powiedziała, żebym nie udawał kogoś kim nie jestem i nie bał okazywać swoich uczuć. Szybko przekonałem się, że siostra nie miała racji. Koledzy przestali się do mnie odzywać i bawić. W końcu zmieniłem szkołę.
 Siostra wkręciła mnie w modeling bym nie czuł się wyalienowany. Z początku byłem jej za to wdzięczny, jednak gdy poznałem ciemne strony tej branży chciałem odejść. Było już za późno.
 W gimnazjum poznałem jego. To zmieniło wszystko. Chciałem być blisko niego, więc dołączyłem do drużny. Znalazłem swoje miejsce, byłem popularny. Zewsząd otaczały mnie dziewczyny, niektóre znały mnie z reklam w gazetach, inne zauważyły moją grę na boisku. Umawiałem się z nimi, by odciągnąć podejrzenia. Żadnej z nich nie kochałem, męczyłem się z nimi tydzień, czasem dwa tylko po to by zerwać. Nienawidziłem się za każdy pocałunek, który składałem na ich ustach.
 Chciałem całować tylko Aominecchiego, tylko jego przytulać. Bałem stracić się to co nas łączyło, przyjaźń była lepsza niż nienawiść. Z czasem zauważyłem, że Aominecchi przyjaźni się z Kurokocchim, więc zbliżyłem się do niego. Myślałem, że wzbudzę jego zazdrość i udało mi się. Jednak on był zazdrosny o swojego przyjaciela, nie o mnie.
 Moja siostra chcąc zapełnić pustkę w moim sercu umówiła mnie na sesję z pewnym fotografem, sprawiając, że nie zapomnę tego dnia do końca życia.
 Zaprzestałem wewnętrznego monologu. Podniosłem szklankę z nocnej szafki. Byli tak bardzo nieostrożni zostawiając ją tutaj. Upuściłem ją niby przypadkiem. Potłukła się na kilkanaście kawałeczków. Wybrałem średni i schowałem pod poduszkę nim pielęgniarka przybiegła sprawdzić co się stało. Kazała mi wyjść na korytarz dopóki salowa nie posprząta.

 Szukałem odpowiedniego oddziału przez kilka minut, następnie krążyłem od dyżurki do dyżurki chcąc sprawdzić, w której sali leży blondyn. Usiadłem zmęczony na niebieskim foteliku gdy kolejna siostra kazała poczekać mi chwilę. Rozejrzałem się dookoła.

 Większość pacjentów wyglądała w połowie jak niedorozwinięte warzywa, które cudem wykształciły umiejętność chodzenia. Jęknąłem.
 Wśród pacjentów mignęła mi blond czupryna. Zerwałem się z miejsca i podszedłem w jej kierunku. Nie złapałem go za ramię, mimo wielkiej ochoty. Przestraszyłby się, co do tego miałem pewność.
-Kise?- Zapytałem. Odwrócił się i tempo wpatrywał się w moją twarz. Jego prawa ręka była w śmiesznym ubranku, zapewne jakimś medycznym cackiem utrzymującym jego kości na miejscu.
-Aominecchi.. Miałeś zapomnieć.- Szepnął, nagle podziwiając swoje stopy. Nie miał obuwia, widocznie mieli tu swobodę ubioru. Słysząc jego słowa niemal prychnąłem. Jechałem tu gdy tylko lekarka poinformowała mnie, że mogę go odwiedzić, a on bardziej jest smutny niż szczęśliwy z naszego spotkania.
 Spojrzał na mnie oczami pełnymi rozczarowania, a ja poczułem gulę w gardle. Przełknąłem.
-Musimy porozmawiać. Na samotności.
-Więc choć.- Odpowiedział nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Może najpierw powinienem porozmawiać z jego lekarką? Może ona powiedziałaby mi więcej o jego wahaniach nastroju.
 Usiedliśmy na jego łóżku. Przez chwilę obydwoje wpatrywaliśmy się w ścianę.
-O czym chcesz rozmawiać?- Spytał mnie nim cisza stała się niezręczna.- Wydaję mi się, że powiedzieliśmy sobie wszystko.
 Zatkało mnie. Bylem bardzo, kurwa, cierpliwym człowiekiem, jednak nienawidziłem gdy ktoś stawiał mnie w takiej sytuacji.
-Słucham?
-Wydaję mi się, że powiedzieliśmy sobie wszystko.- Powtórzył już nieco mniej pewny swoich słów.
-Za kogo ty się, kurwa, za przeproszeniem uważasz?- Wybuchłem.- Jakim prawem tak bawisz się moimi uczuciami? Czy one dla ciebie nic nie znaczą? Przewracasz moje życie do góry nogami w kilka tygodni, sprawiasz, że nie potrafię się skupić na niczym, ale to kurwa niczym, a później stwierdzasz, że to jednak nie to i obracasz się do mnie dupą? Kise, kurwa, po co cała ta szopka? Czy ty naprawdę jesteś taki bezwzględny? Dlaczego całujesz mnie, a potem każesz zapomnieć? Dlaczego wyznajesz mi miłość a potem każesz spadać? Dlaczego mi to robisz, co? Bawi cię to czy co? Jestem kolejną zdobyczą sławnego modela?
-Aominecchi, tak będzie lepiej.- Stwierdził nawet na mnie nie patrząc. Byłem na pograniczu płaczu i chęci mordu. Podszedłem do niego na tyle blisko, że nasze czoła niemal się spotykały.
-Dla kogo, kurwa, będzie lepiej?- Spytałem wiedząc, że słowa są niczym małe ostrza przeszywające jego serce. Wreszcie nasze oczy spotkały się, miał minę, która zawsze mnie rozczulała. Chciałem go przytulić, lecz jedyne na co się zdobyłem to odwrócenie się. Zmierzałem do wyjścia gdy usłyszałem jak upada. Podbiegłem by go złapać. Zemdlał.

 Świat po woli nabierał ostrości i barw. Leżałem na łóżku, nad uchem pikała maszyna kontrolująca czynności życiowe. Czułem się gorzej niż gówno. Rozejrzałem się po pokoju, byłem sam. Odetchnąłem z ulgą, teraz Aominecchi będzie bezpieczny. Znienawidzi mnie, ale nikt go nie skrzywdzi.

 Usiadłem na brzegu łóżka i poczekałem aż zawroty głowy minęły. Sięgnąłem zdrową dłonią po kawałek szkła. Uśmiechnąłem się. Szybkim ruchem zdjąłem usztywniający temblak. Ręka była mocno spuchnięta i bolała, jednak miałem dostęp do nadgarstków. Wykonałem pierwsze cięcie nucąc Asleep od The Smiths.
 Gdy słowa zaczęły bełkotliwie łączyć się w jęk, a szkło uderzyło o posadzkę, skuliłem się i w myślach odtwarzałem kolejną z ulubionych piosenek. 
jesteś jednym z błędów Boga
płaczesz, będąc bezużytecznym
dobrze wiem jak to boli
a ty wciąż nie chcesz mnie wpuścić
teraz wyważam twoje drzwi
by uratować twoja opuchniętą twarz
Mimo, że już cie nie lubię
kłamiesz, bo jesteś tragicznie bezwartościowy

piosenka na pożegnanie
piosenka na pożegnania

piosenka na...

 Zdążyliśmy go uratować. Po długiej rozmowie z lekarką z oddziału postanowiliśmy iść do blondyna i zapytać czy nie chciałby skontaktować się ze swoim psychiatrą- młodą lekarką Mayonaką. Pamiętałem, że ją polubił i obdarzył czymś na wzór zaufania. 

 Idąc do sali czułem dziwny niepokój, intuicja mówiła mi, że powinienem poczekać aż chłopak się obudzi i dopiero wtedy iść na rozmowę z lekarką.
 W pokoju było pusto. Prześcieradło leżące na łóżku oraz podłoga były zbryzgane krwią. Zrobiło mi się słabo i niedobrze. Musiałem usiąść.
-Aomine? Zaczekaj, pójdę po pomoc.- Zareagowała lekarka. Mimo tego co zastaliśmy zachowała spokój i opanowanie.
-Nie! Gdzie on jest? Gdzie Kise?- Mój głos łamał się a kobieta widząc moje drżące ręce złapała je.
-Musieli zabrać go do zabiegowego. Poczekaj tu lub na korytarzu, pójdę się dowiedzieć.
-Nie. Idę z panią.
 Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym współczucia. Nie protestowała.
 Tak jak przypuszczała model był w zabiegówce, jakiś niezbyt przyjemny lekarz oglądał jego rany. Usłyszałem tylko jak mówił 'tym razem nie są na tyle głębokie by szyć, musisz bardziej się postarać, kolego'. Myślałem, że wgniecie mnie w ziemię. Już nie dziwiłem się blondynowi. Jak lekarz może coś takiego powiedzieć. Jednak za groźbą wyrzucenia z oddziału czekałem bez komentarza. Chłopak jeszcze nie zauważył mojej obecności, cały czas leżał z przymkniętymi powiekami, syknął tylko gdy lekarz brutalnie założył temblak na złamane ramię.
-EJ!- Wrzasnąłem. Doktorek i nastolatek podskoczyli, a lekarka przytrzymała mnie za ramię.
-A-Aominecchi? Co ty tu...?- Spytał sennym głosem. Nie odpowiedziałem nic. Czekałem aż lekarz posadzi go na wózku i przetransportowałem go w asyście lekarki na salę. Zostawiła nas samych.

-Nie.- To było pierwsze słowo jakie wypowiedziałem odkąd ciemnowłosy chłopak zmusił mnie do słuchania.- Nie możesz do niej zadzwonić.

-Ha? Chyba nie będziesz się o to ze mną zakładać.- Gdy nie odpowiedziałem złapał mnie za policzki.- Ryouta, czy ty nie widzisz, że wszyscy chcemy twojego dobra? Nie widzisz, że JA chcę ci pomóc?
 Łzy stanęły mi w oczach, za co przekląłem się w duchu. Nasze dłonie spotkały się podczas ich ocierania.
-A-Aominecchi... Ja nie mogę... Ty powinieneś... Nie chcę, żebyś...- Nie potrafiłem dokończyć choć jednego zdania. Przyglądał mi się badawczo i widząc, że ledwo mówię pocałował mnie. Próbowałem się wyrwać, jednak wcześniej przerwało nam pukanie do drzwi. Daiki sam odskoczył ode mnie, jednak dalej trzymając moją dłoń.
-Ryota, Daiki.- Rozległ się głos kapitana. Zamarłem. Ile to czasu odkąd ostatni raz pokazałem się w szkole i na treningu? Za czerwonowłosym do pokoju weszła reszta pierwszego składu. Zdziwiłem się i ukryłem za plecami Daikiego.- Widzimy cię, wiesz?- Speszony spojrzałem na nich i wyszeptałem ciche 'hej'.
-Jak się czujesz Kise?- Spytał Kurokocchi przeszywając mnie swoim wzrokiem, uśmiechnąłem się blado.
-Bywało lepiej. Jak drużyna? Mecze?
-Bywało lepiej.- Odpowiedział mi również bladym uśmiechem. Spuściłem wzrok. Musiałem sprawiać im wiele kłopotu. Słyszałem, że Haizaki wrócił do składu i często spinał się z Aominecchim, więc ten zaczął opuszczać treningi. 
 Siedzieliśmy w ciszy, atmosfera była napięta. Kilka razy Kurokocchi i Midorimacchi chcieli zacząć coś mówić, ale nic z tego nie wychodziło. Akashi wpatrywał się we mnie mroźnym wzrokiem. Analizował. Nie podobało mi się to.
-Wybaczcie chłopaki, ale muszę siusiu.- Powiedziałem siląc się na głupi uśmiech. Wstałem z łóżka i prawie się przewróciłem, gdyby nie silna dłoń Daikiego. Przesunąłem wzrokiem po twarzach przyjaciół i zobaczyłem w ich twarzach współczucie. Pewnie zastanawiali się jak można tak bardzo się stoczyć. Nie powiedziałem nic. Przy pomocy ciemnowłosego dotarłem do łazienki, wszedł tam ze mną i dopiero po trzaśnięciu drzwi pozwoliłem sobie na płacz. 
 Chłopak objął mnie i gładził po przetłuszczonych włosach. Zobaczyłem nasze odbicie w lustrze. Moja twarz nie przypominała dawnego mnie. Poszarzała cera, zmęczone i przekrwione oczy, spierzchnięte i poranione usta. Włosy straciły blask. Dłonie, które spoczywały na barkach wyższego były wychudzone, paznokcie poobgryzane. Schowałem głowę w jego ramionach.
-Powiedzieć im, żeby poszli?
-Nie, to niegrzeczne. 
-Powiem, że zabrali cię na badania, a ty pójdziesz do lekarki i poprosisz o telefon do Mayonaki, co?
Była to bardziej propozycja niż pytanie. Nie odezwałem się.
-Wiesz, że jej potrzebujesz, ale nie chcesz się przyznać. Ja też to wiem.
-Wiesz? Co ty kurwa o mnie wiesz?- Nie wytrzymałem. Zraniłem go. Opuściłem toaletę i chwiejnym krokiem wróciłem do łóżka. Prowadziłem lakoniczne rozmowy z członkami drużyny, Aomine, który przyszedł około dwudziestu minut po mnie, przyglądał się temu z wyrazem pożałowania.
 Gdy zrobiło się trochę nudno, a oczy same mi się zamykały, znajomi wyszli życząc mi zdrowia i powrotu do ligi. Podziękowałem, bo tak wypadało.
-A ty nie idziesz?- Spytałem jadowicie.
-Nie, czekam na Mayonakę.
-CO? NIE ZROBIŁEŚ TEGO!- Poczułem jak moje wnętrzności wirują. 
-Będzie za pięć minut.
-Wyjdź.
-Kise, zrozum...
-WYJDŹ.- Wrzasnąłem. Nie wiedziałem co mną kieruję. Chciałem go przytulić i usłyszeć, że mu zależy, jednak robiłem wszystko na odwrót.
-Co tu się dzieje? Ryota? Daiki?- Odwróciłem się do okna, jednak jej głos rozpoznałbym nawet, gdyby dobiegał ze szczytów gór czy głębin oceanu. Widząc moją reakcję spytała, czy możemy zostać sami. Chłopak nie miał wyboru, zamknął za sobą drzwi.
 Młoda lekarka oparła dłoń na moich drżących plecach.
-Ryota, co się stało?- Patrzyłem na jej oczy, a ona wyczytała z moich prawdę. Pewnie mglistą, jednak domyśliła się od razu.- Tak mi przykro, kochanie...
 Dziwnie poczułem się słysząc to z ust praktycznie obcej mi kobiety.
-May...- Rozpłakałem się.- Jak ja mam to powiedzieć... Jak być szczerym i nie narażać go na niebezpieczeństwo?
 Nie do końca wiedziała co mam na myśli, jednak widziała o kogo się martwię.
-On mnie znienawidzi, jeśli dowie się wszystkiego, nie mogę żyć z nim ani bez niego... Chcę, żeby mnie przytulił, ale odpycham go... To takie frustrujące... 
 Na początku Rui jedynie pocieszała mnie i słuchała, później udzieliła mi kilka rad. Powtarzała, że nie jestem sam z problemami, że są ludzie, którzy mogą mi pomóc. Nie wiedziała tylko w jakim bagnie siedzę.
 Umówiła się ze mną na kolejną rozmowę i wyszła zapraszając chłopaka na swoje miejsce. Wchodząc do pokoju nie patrzał na mnie. Usiadł jednak blisko mnie. Czułem zapach jego perfum zmieszanych z nutką strachu.
-Chyba musimy porozmawiać.- Zacząłem łapiąc ze skrawek jego koszulki. Siedziałem z kolanami podciągniętymi prawie do brody.
-Chyba musimy.- Złapał moją dłoń i ścisnął ją w przyjacielskim geście. Odwrócił się do mnie przodem. Widziałem ból i smutek w jego pięknych chmurnych oczach. Byłem przyczyną tych uczuć. Chciałem sięgnąć do ran, jednak nie miałem jak.- Kise, zaufaj mi i pozwól sobie pomóc. Uwierz we mnie, proszę.
 Nie potrafiłem powstrzymać łez, więc następne pół godziny spędziliśmy przytuleni do siebie. Było już ciemno, jednak nikt nie przyszedł zapalić światła czy wyprosić mojego gościa. Czułem, że udział w tym miała Mayonaka. 
 Oparty o gorący tors koszykarza czułem się bezpieczny, nie wierzyłem, że to dzieje się naprawdę. Zacząłem cicho opowiadać, powtarzać monolog, który układałem od kilku miesięcy. W trudniejszych momentach przerywałem, brałem głęboki wdech przełykając łzy, Daiki całował wtedy moje czoło i szeptał, że jestem bardzo dzielny i on jest przy mnie i bardzo mnie kocha. To pomagało. Pomagało zacząć historię fotografa.
-Siostra nie chciała bym popadł w depresję, więc umówiła mnie na sesję z pewnym fotografem. Był w średnim wieku, a gdy zobaczyłem jego zdjęcia pomyślałem, że jest bardzo oryginalnym i utalentowanym artystą... Naprawdę nie mogłem doczekać się tej sesji, byłem taki głupi i naiwny. Siostra podwiozła mnie do niego i powiedziała, żebym zadzwonił gdy skończymy. Myślałem, że umrę ze szczęścia. Zapukałem dwa razy po czym otworzył drzwi i zaprosił do środka. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Był sympatyczny i uprzejmy. Chciał wiedzieć czego od niego oczekuję i jakie ma plany odnośnie zdjęć. Spytał czy chcę coś do picia, powiedziałem, że jasne... Dosypał czegoś. Obudziłem się po kilkunastu minutach... To wystarczyło... Ja... Rozebrał mnie gdy byłem nieprzytomny i zaniósł mnie do specjalnego pokoju dla wyjątkowych modeli, tak mi to tłumaczył. Byłem przywiązany, a w usta wsadził mi jakąś szmatę. Tak bardzo się bałem... Najpierw robił mi zdjęcia, jednak gdy skończyły mu się dobre ujęcia podszedł do mnie i wyciągnął knebel. Zacząłem krzyczeć, żeby ktoś mi pomógł. Wytłumaczył mi wtedy spokojnym głosem, że powiedział sąsiadom, że kręci tutaj filmy dla dorosłych i takie krzyki nie są dla nich nowością, a lepiej dla mnie będzie jeśli nie będę aż tak głośny, bo jego to nakręca. Zamarłem. Wyciągnął wtedy różnego rodzaju... Przybory. Znów robił mi zdjęcia. Zmusił mnie potem do wypicia czegoś co smakowało jak whiskey... Byłem przytomny, jednak nie mogłem mówić ani się ruszać... Wtedy rozwiązał mnie i... I zaczął dotykać mnie. Zostawił kamerę na stojaku i wrócił do mnie... Szeptał do mnie 'Ryo, jesteś idealny... Ryo, tak długo na to czekałem...'. Chciałem umrzeć. Chciałem udusić się wymiotami, które powodował każdy jego dotyk. Zgwałcił mnie... Gwałcił godzinami, a ja patrzyłem na ścianę pokrytą plakatami różnych nastolatków, niektórych pamiętałem z agencji. Zastanawiałem się, jak to jest, że nikt nigdy nic nie mówił. Pytałem się dlaczego. Później myślałem, że pewnie zabije mnie gdy skończy... To było by najlepsze, co by dla mnie zrobił, rozumiesz Aominecchi? Gdy skończył ze mną porobił mi zdjęcia. Moja komórka dzwoniła od jakiegoś czasu, więc poszedł ją odebrać. To była moja siostra, chciała mnie odebrać. Powiedział, że zmęczyłem się sesją i zasnąłem. Nie mogłem krzyknąć, bo byłem jakby sparaliżowany. A ona mu uwierzyła. Płakałem... Zabrał aparat i kamerę i zostawił mnie samego. Wrócił po jakimś czasie, nie wiem ile, bo zemdlałem. Przeniósł mnie do salonu i przywiązał do fotela. Włączył telewizor i kazał patrzeć na efekty naszej pracy, tak to nazwał. Zwymiotowałem. Kilka razy. Bałem się, chciałem, żeby ktoś mi pomógł. Powoli odzyskiwałem głos i władzę nad mięśniami. Wyłączył telewizor i usiadł na przeciwko mnie gładząc moje udo. Zamknąłem oczy. Wyjaśnił mi, że jeśli komukolwiek się poskarżę to wydarzy się kilka rzeczy... Efekty naszej pracy trafią do internetu, jego koledzy znajdą mnie i... Następnie znajdzie wszystkich, na których mi zależy i zabije. Szczególnie ciebie, Aominecchi... Ten potwór obserwował mnie od początku gimnazjum i zauważył ile czasu spędzamy razem. Wkradał się do mojego pokoju i czytał mój pamiętnik. Pisałem w nim o tobie bardzo dużo i w jednoznaczny sposób. Moja siostra przyjechała po mnie następnego dnia, pytała jak było. Powiedziałem, że było okej, tylko jestem zmęczony. Wydawało mi się, że chciała o coś zapytać, pragnąłem by się domyśliła, jednak spojrzała na mnie i uśmiechnęła się i włączyła silnik. Spałem bardzo długo. Ciągle wymiotowałem. Mama myślała, że jestem chory, więc pozwoliła zostać mi w domu. Wróciłem do szkoły, na treningi. Jednak zawsze bałem się, że gdzieś go spotkam. Nigdy nie wracałem sam, pamiętasz? Któregoś dnia miałem już dość. Mówiłem ci, chciałem się zabić, ale skończyło się na cięciu. To pomagało wyładować te wszystkie emocje. Mogłem się ukarać za to, że nie umiem się bronić i przeciwstawić. Gdy już nauczyłem się nie myśleć o tym zdarzeniu dostałem informację o castingu z agencji. Mama zmusiła mnie, żebym poszedł. Powiedzieli mi, że nie jestem odpowiedni, że moje ciało się nie nadaje, że powinienem popracować nad sobą. Gdy tak mówią, to znaczy, że jesteś za gruby i brzydki. Moje rany bardzo ich zdenerwowały. Powiedzieli, że model, który coś takiego robi nie ma prawa zabierać ich czasu. Powiedziałem to mamie, a ona się zdenerwowała. Krzyczała na mnie i wyzywała. Ojciec zlał mnie, bo tylko pedały i baby tną się. Długo wtedy płakałem, bo zawsze byli zadowoleni ze mnie. Byłem wystarczający. Przestałem jeść. Brałem udział w jakiś małych sesjach. Czułem na sobie spojrzenie innych, tak jakby wiedzieli, że jestem skażony... Później były następny casting, na którym też mnie odrzucili. Zacząłem słyszeć szepty, które... Głos, który wyśmiewał mnie. Wiem, że to nie może być naprawdę, ale słyszę go... Pytałeś o ten casting a ja uciekłem wyrzygać się w kiblu. Później już wiesz jak to było. Gdy pojechaliśmy na zakupy z twoimi rodzicami, zobaczyłem go, dlatego chciałem wracać. Gdy schodziłem na parking przeszedł obok mnie i przesunął ręką po moim pośladku. Przypomniał mi wtedy naszą umowę. Dlatego chciałem się zabić. Trafiłem do psychiatryka, ale nic im nie mówiłem. Nic im nie powiedziałem. Nic. Bałem się co on może zrobić... Później, gdy mama nas przyłapała... Gdy go przyprowadziła... Chciałem się poddać, ale pomyślałem o tobie. Pragnąłem powiedzieć ci wszystko, żebyś mi pomógł. Pomógł to skończyć... Strach był silniejszy, nie chciałem, żebyś mnie odrzucił... I wtedy przyjechali ci policjanci... Wiem, jakie mają metody, wyciągnęli by to ode mnie... Dlatego miałeś o mnie zapomnieć... Byłbyś szczęśliwy i bezpieczny... Nie od razu, ale po kilku miesiącach wszystko wróciłoby do normy. Myślałem, że zbiję się spadając z tych schodów... Nic mi się nie udaje, co nie? Jeśli teraz się mną brzydzisz to nic, Aominecchi... N-N-Naprawdę n-nic.- Reszta słów utonęła w moich łzach, których nie byłem w stanie dłużej kontrolować. Wyłem jak ranne zwierzę. 
 Mimo mijającego czasu chłopak dalej trzymał mnie na swoich kolanach, gładził po czole i wycierał łzy. Gdy zacząłem się dławić katarem podał mi chusteczki. Przytrzymywał je, gdy smarkałem. Przez ciemność nie mogłem jednoznacznie określić jego wyrazu twarzy.
-Aominecchi, dlaczego tu jesteś?
-Tak bardzo... Kurwa, bardzo przepraszam.- Powiedział, a z drżenia jego głosu odgadłem, że musiał płakać dłuższą chwilę.- Jestem taki ślepy i głupi... Przepraszam...
 Płakaliśmy mocno przytuleni do siebie. Nie rozumiałem dlaczego mnie przeprasza, ale pomagało. 
-Brzydzisz się mną?- Spytałem naiwnie.- Bo ja tak.
 Patrzał w moje oczy, nasze nosy stykały się. Widziałem w nich miłość. Po chwili pocałował mnie tak jak nigdy. Cały czas patrząc przelewał we mnie swoją miłość. I przysięgam w tamtej chwili byliśmy nieskończonością.





fragment piosenki pochodzi z Song to say goodbye. ostatnie zdanie to cytat z książki "Charlie". czuję się jak gówno, może dlatego podoba mi się ten rozdział.

6 komentarzy:

  1. Haha
    Wiesz co?
    Pisałam komentarz.
    I wiesz co?
    Usunęło mi go.
    Cudownie. Kocham życie.
    Wiele słów w tym momencie ciśnie mi się na usta.
    Głównie przekleństw i epitetów.
    NO NORMALNIE WZIĘŁABYM POJEBAŃCA PIERDOLNĘŁA TAK ŻE COŚ BY MU ODLECIAŁO I POFRUNĘŁO DO MAGICZNEJ KRAINY SPIERDOLONYCH SPIERDOLIN
    Dowiedziałam się czemu Kise się tak zachowuje i czuję pustkę xD
    Czuję też dużo innych rzeczy, ale wszystkie doskonale ujmuje słowo KURWA.
    No kurwa.
    No jprdl.
    Ale depresyjny rozdział.
    Gdyby nie to, że dostaję kurwicy może bym się wzruszyła ;-;
    To było zajebiste jak to kochane MuraAka przeplatało się z tragicznym AoKise ;-;
    Kurde, ile czekałam na MuraAka <333333333
    Cholerka, Kisia ;-;
    Kurde, Aho, tul
    Tul, bo nwm co innego możesz zrobić
    Chyba tylko urwać jajca kutasowi
    "-Willie, czego wyjesz?!"
    -Cicho, mame, ja tu przeżywam dramat wewnętrznie! Moja dusza krwawi!
    - To niech krwawi ciszej! Morda w kubeł!"
    No
    Nwm co myśleć, a co dopiero pisać xD
    Jeszcze tego nie ogarnęłam serduchem
    Najpierw to ono musi się roztopić
    Jeszcze się nie pozbierałam po powrocie, a tu już takie emocje
    Ej ja tu wrócę?
    Oke?
    Ale jak wrócę to nwm czy napiszę coś sensowniejszego xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Willie pocieszę Cię, mój sadomasochistyczny mózg ma dużo pomysłów jak urozmaicić życie tęczowych ciot. ♥
      znam ból usuwanych komentarzy i ten wkurw, gdy był on długi i piękny. moje serce współczuje i łączy się w bólu. </3
      pisałam, że kocham Twoje epitety? nie? więc uwaga, kocham Twoje epitety. użyję ich w balladzie, którą napiszę na Twoją cześć. XD
      MuraAka dopiero kiełkuje, mam nadzieję, że uda mi się w nią wczuć i nie spierdolę. dopomóż tęczowy borze.
      wreszcie jakiś komentarz, naprawdę usychałam i zastanawiałam się czy to jest aż tak zjebany rozdział i dlatego media milczom. ;w; dziękuję. ;w;
      wracej Kochana *klepie miejsce obok* pat,pat. ^^

      Usuń
    2. Komentarz był długi jak srajtaśma i piękny jak ballady Jaskra
      Zapachniało powiewem sadyzmu~
      Z wiatrem zimnym nie leci mój gniew~
      Tak być musi~
      Niczego nie mogą już zmienić~
      Brylanty na końcach blondzi rzęs~
      Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
      I MuraAka
      I AoKisy
      I MidoTaka (kij, że to nie to opowiadanie)
      Nie mogę usiedzieć na dupsku
      PS. Dzięki za kopa ^^

      Usuń
    3. sama Regina długością by się zachwyciła zapewne. (":
      piszę coś, skrobię, notuję pomysły.
      ps. polecam się na przyszłość. ♥

      Usuń
  2. Prawie cały miesiąc bez mojego ukochanego bloga i autorki...myślałam, że umrę ;_________; Ale gdy zaraz ujrzałam nowy rozdział nie mogłam powstrzymać pisków i radości ^^: Był po prostu wspaniały...czytałam z kilka razy a potem i tak całą historię od początku, bo tak ją uwielbiam xDD Nie wiem ile czekałam na poznanie prawdy o modelu...dobrze, że Kisia ma takiego kochanego mudżyna <3 No to mam nadzieje, że teraz będzie z nimi lepiej i wgl trochę cukru xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witaj z powrotem. (":
      dziękuję, dziękuję. ja chyba te musiałabym przeczytać to od początku, hehs. xd
      mudżyny z natury są niewolnikami, soo... BOŻE JAK JA MOGŁAM TO NAPISAĆ. WCALE TAK NIE MYŚLĘ. ;W;
      z moim wrodzony talentem do krzywdzenia wszystkich, a blondzię szczególnie, mogę jedynie powiedzieć, że się postaram. xd

      Usuń