czwartek, 9 lipca 2015

2-0-3-0 p.3

 Machałem stopami. Siedząc na kozetce nie dotykałem ziemi, mimo, że mam prawie metr dziewięćdziesiąt. Zaczynałem się denerwować. Daiki miał być ze mną, ale jak zwykle spóźniał się, a lekarz dostał wezwanie na oddział.
 Rozglądałem się po gabinecie gdy poczułem wibrowanie w kieszeni spodni.
-*Hej kochanie.*- Usłyszałem powitanie.
-No hej.
-*Za chwilę będę.*- Przewróciłem oczami.
-Tak, jasne.- Odpowiedziałem lekko zirytowany.
-*Nie gniewaj się.*- Chłopak próbował mnie jakoś udobruchać.
-Mhm.
-*Kise...*
-Co?
-*W którym jesteś gabinecie?*
-12.
-*Mogę wejść?*
-Mhm.
Rozłączyłem się. Wziąłem kilka głębszych oddechów, by się opanować. Usłyszałem pukanie do drzwi.
-Proszę.- Aomine podszedł do mnie i pocałował w czoło.
-Coś ty taki czepliwy dzisiaj? Już cię zapłodnili?
-Haha, bardzo śmieszne. Jak masz tak gadać to lepiej idź. Popracuj czy pączka zjedz.
-Auć. Księżniczko, spokojnie.- Wysunął ręce w obronnym geście.
-Dlaczego nie możesz być jak każdy facet? Troskliwy, punktualny i słodki?- Zawyłem.
-Bo za bardzo kochasz mnie w tej formie. Nie byłbym sobą.- Objął mnie.- Wyluzuj trochę, mam wrażenie, że zaraz się rozpłaczesz.
-Boję się Aominecchi.
-Nie ty jeden.- Uśmiechnął się promiennie. Naszą rozmowę przerwał odgłos uchylanych drzwi.
-Przepraszam, że musiał pan czekać...- Spojrzał na nas, Aomine nie odsunął się ode mnie, wręcz przeciwnie, złapał jeszcze mocniej.- To co, zaczynamy?- Skinąłem głową.
 Lekarz bardzo szczegółowo wyjaśnił nam na czym polega zabieg, co go poprzedza i jak wygląda sytuacja po. Gdy zdecydujemy się z Aominecchim na dziecko, zostanę przyjęty na specjalny oddział położniczy dla mężczyzn. Gruntownie przebadają mnie i sprawdzą czy jest u mnie możliwe wszczepienie sztucznie hodowanej macicy oraz czy mam szanse na donoszenie ciąży. Trochę przestraszyłem się, bo lekarz zwrócił uwagę na moją wątłą budowę ciała. Po badaniach otrzymam kurację hormonalną, która zapobiegnie odrzuceniu przeszczepu. Na tą informację Daiki zmarszczył brwi, gdyż kuracja równała się z czasowym brakiem funkcjonalności mojego przyrodzenia. A jak wiadomo, celibat to coś czego policjant sobie nie potrafi wyobrazić. Gdy zakończy się kuracja nadejdzie czas zabiegu wszczepienia sztucznej macicy. Po około trzech miesiącach, będziemy mogli zacząć starania o dziecko.

-Co o tym myślisz?- Blondyn spytał z oczami skierowanymi na oparcie kanapy. Wyłączyłem wiadomości i zachęciłem go gestem ręki, by usiadł na moich kolanach. Wykonał to bardzo powoli i ostrożnie. Wtuliłem głowę w jego obojczyki.
-Trochę mi się to nie podoba.- Zesztywniał, lecz nic nie powiedział.- Może zaczekamy jeszcze?
-Aominecchi... Ile? Aż będę za stary, żeby w ogóle brano mnie pod uwagę?- Złote tęczówki patrzyły na mnie gniewnie. Przewróciłem oczami.- Dobra, to nie ma sensu. Idę spać.
-Zachowujesz się jak dziecko.
-Odezwał się pan dorosły. Hmpf.
-Kise.
-Co?
-Dlaczego nie możesz dać mi, kurwa, więcej czasu?- Złapałem go za ramiona.
-To boli!- Nie zelżyłem uścisku. Model zaczął się wyrywać. Patrzył na mnie załzawionymi oczami.- Aominecchi.. Boli..
-Może jakbym ci raz na jakiś czas wpierdolił, to przestałbyś tak kaprysić! Nie będę spełniał każdej twojej zachcianki. Nie jestem psem na posyłki.
 Patrzyłem na niego pełen gniewu i frustracji. Poniekąd cieszył mnie jego ból. Chłopak chciał mnie kopnąć, ale byłem od niego zwinniejszy. Pchnąłem go na stolik, który złamał się od siły uderzenia. Podniosłem go i wykrzywiłem mu rękę na co wrzasnął. Usłyszałem chrupnięcie kości, które otrzeźwiło mnie. Kise upadł po raz kolejny na podłogę, jednak szybko się z niej zebrał i pobiegł do sypialni.
-Kurwa.- Syknąłem, wyciągnąłem telefon. Wybrałem numer przyjaciółki. Odebrała po dwóch sygnałach.
-*Daiki, co tym razem zjebałeś?*- Słodka jak zawsze, pomyślałem.
-Też się cieszę, że u ciebie wszystko w porządku.- Sarknąłem.
-*Jak bardzo?*
-Aż za bardzo.
-*Już jedziemy.*
Usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Otworzyłem, myśląc że Momoi poznała techniki teleportacji, jednak u progu stał bardzo wkurwiony, lekko mówiąc, Takao wraz z zaspanym Midorimą.
-Ty świnio! Ty jebana świnio! Co mu zrobiłeś?- Wyskoczył do mnie z pięściami. Patrzyłem zszokowany.- Gdzie on jest?
-O co ci, kurwa, chodzi?
-Słyszeliśmy krzyki i trzaski! Co mu zrobiłeś?
 Nie czekając na moją odpowiedź wlazł do sypialni. Odwróciłem się, żeby go zatrzymać, lecz poczułem silną dłoń na ramieniu.
-Nie waż się podnieść na niego ręki.- Midorima mierzył mnie wzrokiem.
-OSZALELIŚCIE?!
-To ty jesteś niepowa..- Zielonowłosy nie zdążył dokończyć, bo z sypialni dobiegł krzyk Kazunariego i szloch Kise. Wyrwałem się z uścisku i poszedłem do nich. Blondyn siedział wtulony w kąt pokoju kurczowo trzymając spuchnięte i sine ramię. Jak nic było złamane. Zakląłem.
-Ty potworze!- Rzucił się na mnie czarnowłosy.
-To n-n-ie tak.. Potknąłem s-się i u-u-upadłem.- Jęknął chłopak. Szczena mi opadła, podszedłem do niego, skulił się trochę, ale pozwolił mi się dotknąć.
-Jedziemy do szpitala Ryouta.
-N-n-nie trzeba..- Załkał.
-Masz złamaną rękę. Trzeba.
-Czy ktoś mi powie co tu się stało?!- Usłyszałem wrzask Momoi. Jestem w grobie.
-Daiki pobił Ryotę! Złamał mu rękę.- Zaskrzeczał Takao. Różowowłosa podeszła do mnie i przywaliła mi z liścia w momencie gdy otworzyłem usta. Kise pisnął.
-Proszę, p-p-przestańcie!
-Ryota, skarbie, on już nic ci nie zrobi.- Przytuliła go, ale on odepchnął ją. Spojrzał na nią gniewnie.
-WY NIC NIE ROZUMIECIE, MOŻECIE SIĘ NIE WPIEPRZAĆ ZA PRZEPROSZENIEM?!- Blondyn krzyknął gniewnie, nieporadnie próbując przysunąć się do mnie.- Midorima, jesteś lekarzem, czy to jest złamanie?- Dodał już spokojniej patrząc na okularnika. Ten odchrząknął i podszedł do niego. Dotknął pulsujące ramie blondyna, próbował je wyprostować, co spotkało się z kilkoma krzykami i wyrzutem w złotych tęczówkach.
-Złamanie z przemieszczeniem, trzeba to jak najszybciej nastawić.- Stwierdził Shintaroo profesjonalnym tonem.- Proponuję by wszyscy, Takao ty też, wrócili do domów, a ja z Daikim zawieziemy Ryoutę do szpitala.
-Shin-chan!
-Żadnych ale, Kazunari. Wrócimy do dwóch godzin.

 Izba była pełna o tej godzinie, siedziałem opierając głowę o ramię Daikiego. Trzymał moją dłoń w swoich większych kreśląc kółka kciukiem. Midorimacchi został wezwany na operację nim zdążył szepnąć znajomemu lekarzowi kilka słówek. Przymknąłem powieki, ból rozsadzał mi złamaną rękę. Bałem się momentu nastawiania i opóźniałem wszystko jak tylko się dało. Mimo później godziny, kolejka wcale się nie skracała. 
 Przed oczami pojawiły się mroczki, a ręka zdrętwiała.
-Aominecchi...
-Tak?- Chłopak próbował pochwycić moje rozbiegane spojrzenie.- Hej, Kise, co jest?
-Ja już nie wytrzymam...
-Daj mi chwilkę.- Ucałował mnie w czoło i podszedł do pierwszej lepszej pielęgniarki. Zaczął normalnym tonem, stopniowo podnosząc głos. Chciałem go powstrzymać przed kłótnią, więc wstałem i wyciągnąłem dłoń w jego stronę. Zakręciło mi się w głowie, chłopak nie zdążył mnie złapać.


 Obudziłem się na twardym łóżku, czułem się dziwnie lekki i wesoły.
-Dzień dobry. Bardzo boli?- Granatowe, niczym niebo, oczy wpatrywały się we mnie. Zaprzeczyłem ruchem głowy.
-Pocałuj mnie.- Szepnąłem. Chłopak rozejrzał się czy nikt nie idzie i szybko cmoknął mnie w usta, Uśmiechnąłem się promiennie.
 Postanowiłem, że pójdę za nim na koniec świata, nie ważne jak wiele bólu mi sprawi, nie ważne jak bardzo mnie skrzywdzi. Byłem cały jego, a on mój.


~~

 Delikatnie przekręciłem klucz w zamku i pchnąłem drzwi. Było naprawdę późno, nie chciałem budzić Takao. Zdjąłem buty i poluźniłem krawat. Odłożyłem torbę.
 W sypialni świeciła się lampka nocna, jednak chłopak wyglądał jakby spał. Przysiadłem na skraju łóżka, chcąc odgarnąć niesforne kosmyki z jego twarzy. Gdy poczuł moją dłoń odsunął się nieznacznie.

-Zostaw.- Sarknął i obrócił się na drugi bok. Otworzyłem szerzej oczy.
-Uraziłem panicza czymś?- Byłem naprawdę padnięty, nie miałem ochoty na fochy czarnowłosego.
-Ughhh.- Zawył i zakrył uszy poduszką.
-Świtnie.- Słowo cięło powietrze niczym brzytwa. Wstałem chcąc iść się umyć, jednak gdy byłem już przy drzwiach coś puchatego uderzyło mnie w tył głowy.
-Co kur...- Odwróciłem się, Stalowe tęczówki wwiercały się w moją duszę. Naprawdę.- O co ci chodzi?
-JESZCZE PYTASZ? TY NIECZUŁY, ZIMNY, OBOJĘTNY, BEZDUSZNY...
-Hej, hej, przestań!- Złapałem go za ramiona.
-No uderz mnie, przecież tobie to żadna różnica!- Krzyknął już prawie ze łzami w oczach. Czyli tu cię boli, pomyślałem.
-Co ty wygadujesz? Dobrze wiesz, że
-ŻE CO? ŻE NIE REAGUJESZ NA PRZEMOC W DOMU?
-Kazunari...
-ON MU POŁAMAŁ RĘKĘ, SHIN-CHAN! GDYBYM CIĘ NIE ZMUSIŁ DO REAKCJI, TO KTO WIE CO BY SIĘ STAŁO!
-Przesadzasz. To nie nasza sprawa. Dobrze wiesz, że Aomine kocha Kise, więc bez powodu tego nie zrobił. Poza tym musiałbyś widzieć go w szpitalu..
-Kocha go? Dość brutalnie, jak widać.
-Takao, ta rozmowa do niczego nie prowadzi.
-To się zamknij. I wyjdź, nie chcę na ciebie patrzeć. Brzydzisz mnie.
Auć.

-Jak sobie życzysz.- Trzasnąłem drzwiami. Poszedłem pod prysznic.
 Gorąca woda otuliła moje bolące barki. Przez jej szum nie usłyszałem uchylania drzwi kabiny. Ktoś przytulił się do moich pleców.
-Przepraszam..- Odwróciłem się, stał w mokrej już piżamie. Kosmyki czarnych włosów sklejały się w mokre strąki zasłaniając jego oczy. Odgarnąłem je, jednak teraz nie odrzucił mojej dłoni. Spojrzałem w jego czerwone, puchnące oczy. Ucałowałem najpierw prawą, później lewą powiekę.
 Chłopak ufnie wtulił się w moją pierś. Przejechałem dłonią po jego plecach, zatrzymując się na lewym pośladku. Spiął się, ale po chwilę rozluźnił.
-Przeziębisz się w mokrych ubraniach.- Szepnąłem w jego ucho. Na jego ciele pojawiła się gęsia skórka.


-Masz rację, lepiej się przebiorę.- Zrobiłem zgrabny unik. Chłopak zmarszczył brwi, po czym uśmiechnął się lekko. Nie takiej reakcji się spodziewałem.
-No to zmykaj, przyjdę do ciebie za chwilę.
-Oke.- Odpowiedziałem i wymknąłem się w ręczniku z łazienki. Ubrałem suche bokserki i koszulkę Shin-chana. Przez pomyłkę, naprawdę. Ładnie pachniała.
 Poczułem ciepłe dłonie na biodrach i wilgotny język na karku. Westchnąłem. Delikatne pocałunki w kark były rzadkością u Shin-chana, dlatego tak je kochałem. Były zarezerwowane na specjalne okazje. Moje kolana z każdym muśnięciem miękły, chłopak zauważył to, więc delikatnie posadził mnie na łóżku. Wtuliłem się w niego najmocniej jak potrafiłem. Przerwał na chwilę pieszczotę i spojrzał w moje oczy. Umknąłem wzrokiem.
-Później?- Spytał. Przytaknąłem. Położył się, a ja oparłem głowę na jego klatce piersiowej. Przykrył nas kocem.- Śpij dobrze.
-Wzajemnie.- Odpowiedziałem i zgasiłem lampkę.









~~~~~dobrnęłam do końca.
Sora- dziękuję za inspirację i radę przy końcówce. c:
mam nadzieję, że nie jest źle. od następnego rozdziału akcja się rozkręca,
ten był takim przerywnikiem, pokazaniem lekkiej patologii w moich OTP. ;w;
enjoy!




6 komentarzy:

  1. ...Kocham to co tworzysz i jak tworzysz *-*
    Kocham nad życie Aokise i tego bloga... Czekam ze zniercierpliwieniem na nowe notki i wiernie czytam <3 <3 Awww Jeden z moich najukochańszych blogów, gdzie często przebywam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. awwww. musiałam pozbierać szczękę z podłogi. dziękuję, to za mało.
      ale dziękuję, postaram się Ciebie nie zawieść. <3

      Usuń
  2. Weeeee, byłam na wyjeździe i przegapiłam taką cudowną notkę ;-;
    No bez jaj
    Kise
    Czy ty się dobrze czujesz?!
    I jeszcze go bronisz?!
    To musi być naprawdę piękna miłość ;-;
    Jejuuuu, serio, to było świetne <3
    Genialne <3
    AoKise <3 MidoTaka <3
    Najlepsze połączenie ^^
    Nwm czm wyobraziłam sobie Momoi wbijającą na chatę Aho w stroju Batmana. A jak trzasnęła Aho wizerunku dopełnił strój Robina xDD
    Oh God
    Co mi siedzi w głowie
    Nie jestem w stanie wyobrazić sobie Aomine i Kise jako rodziców
    ...
    Tzn jako matkę i ojca xD
    Jak zaczęła się ta seria bałam się, że wyjdzie zbyt słodka komedia, ale na tym etapie jestem gotowa wręczyć ci jakiegoś Nobla xDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MIAŁAM TAKI ŁADNY KOMENTARZ I CHUJ, NIE OPUBLIKOWAŁO GO. HMPF. ;;
      gdybym miała takiego Ahosia wybaczyłabym mu wszystko. <3
      DZIĘKUJĘ, NOBLA JESZCZE NIE MAM. C": ♥

      Usuń
    2. a teraz zeżarło połowę o Momoi. blogger też jej nie lubi. =.=

      Usuń
    3. Momoi Batman? może polubiłabym ją w tym wydaniu. XD"
      miało być cukierkowo, róż i jednorożce, ale.. no nie moja bajka. XD" gomenne.
      no już mogę iść. :>

      Usuń