poniedziałek, 22 grudnia 2014

~~~~~ [AoKise]

[K]-Aominecchi! Aominecchi!
[A]-Gezz, wystarczy, że powiesz raz. Słyszę.
-No ale...
-Czego?
-Aominecchi, czemu jesteś taki oziębły?
-Nie jestem.
-Wcale.
-No więc?
-Co więc?
-Boże.. Po co przyszedłeś.
-Już nieważne.
-Jak baba.
-Jeśli mnie nie chcesz to nie. Pa.
-Kiedy powiedziałem coś takiego?
-Widzę po twoim zachowaniu.
-Aha.
-Tylko 'aha'?
-Tak.
-Aominecchi, coś się stało?
-Nie, czemu?
-Jesteś oschły.
-Aha.
-Nie traktuj mnie tak!
-Czyli jak?
-J..jak by ci nie zależało.
-Jesteś przewrażliwiony, jak zwykle na wszystko płacz.
-N-nie j-j-jestem! Martwię się, nic mi nie mówisz!
-A co mam Ci mówić?
-Wszystko! Co cię trapi, raduje, nudzi!
-Mhm.
-No Aominecchi!
-Co znowu?
-Rozmawiaj ze mną. 'Mhm' to nie odpowiedź.
-Daj mi spokój, irytujesz mnie.
- ... *tup, tup, tup*
-Chyba przesadziłem... KISEE!
-*tuptuptuptuptuptuptuptup* Co się stało? Czemu krzyczysz?
-Emm, no ten.. Przepraszam..
-Aominecchi!
-Nie wieszaj się na mnie. I nie patrz tym psim wzrokiem..
-Co się stało?
-Nie mój dzień.
-Rozwiń temat kochanie.
-Ryota!
-Czy ty się czerwienisz?
-Nie.
-Hmpf.
- ...
- ...
- ...
- No mów do mnieeeee.
- Chyba się wypalam.
- Co ty gadasz?! Masz dopiero 30 lat, jesteś w kwiecie wieku!
-Wiedziałem. Złaź z moich kolan.
-No ale Aominecchi. Ja chcę pomóc.
-To przestań chrzanić.
-Zamieniam się w słuch.
-To nie takie łatwe Kise.. Ja sam już nie wiem. Czuję, że między nami się sypie. Zazdroszczę ci.
-Ja też sobie zazdroszczę, że mam takiego wspaniałego narzeczonego. Ma wymarzoną pracę, spełnia marzenia, jest nieziemsko przystojny, no i ma mnie.
-Hahaha. Kise, rozpierdalasz.
-Kocham cię Daikicchi. I nic i nikt tego nie zmieni.
-...
-No co? Czemu masz taką minę?
-Nie ważne.
-Widać, że ważne.
-Nie.
-Gdzie idziesz?
-Muszę się przejść.
-Jest już ciemno.
-O to chodzi. Aominecchi?
-Chciałbym trochę odetchnąć. Nie martw się, wrócę szybko.
-Nie! N-n-n-ie zgadzam się!
-Kise? Znowu płaczesz?
-Bo ja się boję, że nie wrócisz..
-Kise.. Same z tobą utrapienia..
-Mogę iść z tobą?
-Jak musisz, tylko ubierz się ciepło. Piździ jak w kieleckim.
-Romantyk.
-Co ty tam szepczesz?
-Kocham cię, Daicchi!

15 minut później..

-Aominecchi..

-Tak?
-Zimno mi..
-Mówiłem, żebyś ubrał czapkę!
-Ale-ale nie wyglądam w niej ładnie..
-Kogo to obchodzi?!
-BUUUU.. Myślałem, że ciebie.
-Uspokój się no. Weź moją czapkę, bo się przeziębisz jeszcze.
-Ale tobie będzie zimno.
-Shhhh..

*szzzzzzzzz jeb*

-
Auuuu!

-Kise, w porządku?
-Nie! Dostałem czymś w głowę!

*szzzzzzzzzzzz jeb*

-Kurwa!
-Aominecchi?
-Nic mi nie jest. To śnieg, lepiej wracajmy.
-Boję się...
-Spokojnie, pewnie jakieś dzieci..

*buum*

-HAHAHA, kogo ja widzę. Daiki, Ryota.
-Haizaki..
-Ździwieni?
-Czego chcesz?
-Aominecchi.. Kim oni są?
-Widzę blondzia się boi, jak słodko.
-Stul pysk. Czego chcecie?
-No właśnie ja chcę jego. Tu i teraz.
-Niedoczekanie twoje. Kise idziemy.
-Nie tak szybko.

*jebbb*

-Aominecchi! Zostawcie go!
-Jak to jest, nie móc się poruszyć?
-Ryota.. Uciekaj..
-Ale.. Daicchi..
-Uciekaj kurwa!
-Nie!

*plask*

-Hahahaha, myślałeś, że czymś takim mnie pokonasz?
-
Zostaw mnie, puszczaj!

-Połóż na nim palec, a..!
-A..? Co mi zrobisz?
-Pożałujesz, że się urodziłeś!
-Hahaha, doprawdy śmieszne. Ryota, pięknisiu, zapłacisz za to co mi zrobiłeś.-Puszczaj mnie, zostaw!
-Nie szarp się tak, obiecuję, że będzie bolało jak nigdy dotąd. Najpierw wykręcę ci ręce, o tak..
-
AAAAAA..

-Ryota.. Wytrzymaj.. Zaraz.. Zaraz ci pomogę..
-Możesz jeszcze mówić? Za chwilę i tak stracisz przytomność, moi koledzy w tym pomogą. Kise, teraz zaczniemy się bawić..
-Błagam nie! Nie! Nie rób mi tego!
-To takie piękne gdy prosisz.. Podoba mi się.. Klęcz przede mną.. Błagaj.
-
Błagam...

-Jesteś dobrym pieskiem Ryota, ale to i tak ci nie pomoże! Hahaha. Czujesz mnie? Boli? Jak ci się podoba?

*puszzzzzz*

-Kise-kun? Kise-kun!
-Kurokocchi? Dlaczego? Co..?
-Aomine-kun wybrał mój numer, słyszeliśmy co się dzieje. Wezwaliśmy policję. Hej! Kise, nie zasypiaj!

kilka godzin później..

-Oi Ryota, obudź sie!

-Hmmm...
-Kise!
-Nie krzycz tak Aominecchi..
-Przepraszam. Jak się czujesz?
-...
-Kise.. Oi..
-Nie! Nie dotykaj!
-Ryota?
-Proszę, zostaw mnie..
-Nie musisz się bać.. Spokojnie.. Nie skrzywdzę cię..
-Aominecchi.. Nie..
-Chcę cię przytulić. Mogę?
-*skinienie na tak*
-Shhh. Już dobrze.. Już jesteś bezpieczny.
-Dlaczego on mi to zrobił? Przecież minęło już tyle lat...
-Nie wiem.. Przepraszam.. Zapłaci nam za to.
-To nie twoja wina.
-Moja, jestem za słaby..
-Mam pomysł..
-Tak..?
-Może ucieknijmy razem od naszych słabości?
-Wydaję mi się, że to dobry pomysł.

tydzień później..

-... I niech spoczywają w pokoju wiecznym, amen.



~♠~♠~♠~natchnienie przyniosła mi pewna anonimowa osóbka.~arigatou! c:








2 komentarze:

  1. To było takie słodkie ;-;
    Wal się tleniona szmato >,< Kisia jest tylko Aomineeeee kue kue <3<3<3
    Ale szczerze to uwielbiam te trzy postacie (kij z tym jak się od siebie różnią i jakie są między nimi stosunki)
    I ciebie też kocham, że piszesz takie fajne opowiadania ^,^ ~w~

    OdpowiedzUsuń