wtorek, 7 października 2014

Let the flames begin. [AoKise, KuroKaga, MidoTaka]

 Dym. Szary, gęsty, duszący.
Skąd się wziął? Przecież przed chwilą rozmawiałem z Kuroko. No właśnie, gdzie on jest?
Rozejrzałem się.
Pusto. Nikogo nie ma.
Gorąco. Pot spływa mi po policzku.
Leżałem na podłodze. Ściany lizały szkarłatne płomienie.
Nie słyszałem nic. Zmrużyłem oczy. Czy to sen?
STOP.
Coś sobie przypomniałem. Byliśmy w kawiarni z Kurokocchim. Plotkowaliśmy. Wstałem, by iść do toalety. Obudziłem się na posadzce.
Spróbowałem wstać, jednak zawroty głowy sprowadziły mnie do parteru.
Chodzić na czworaka, muszę chodzić na czworaka.
Ktoś złapał mnie za kostkę. Odwróciłem się zbyt gwałtownie, a oczy zaszły mi mgłą.

Kise-kun, Kise-kun wstawaj.
Modliłem się w myślach. Musisz mi pomóc, Kise-kun.
Ból w prawej nodze promieniował aż do brzucha. Krew dawno przesiąkła przez materiał niebieskich spodni.
Proszę Kise, ratuj..
Nie wiem czy mówiłem w myślach, czy krzyczałem z całego serca. W okół panowała taka cisza. Gdzieniegdzie ludzie z wolna podnosili się i uciekali. Nikt nie zatrzymał się, by nam pomóc.
Gryzący dym powodował, że łzy ściekały mi po policzkach. Kaszlałem. Mocno i coraz częściej.
Co się dzieje? 

-Spóźniłeś się, Aomine. Jest już po 11!- Głos i niemal mordercze spojrzenie szefa, tego mi brakowało. Minąłem go bez słowa. Usiadłem w fotelu, odłożyłem czapkę na biurko.

-Czyżbyś pokłócił się z blondyną?- Spytał złośliwie Wakamatsu. Szkoda, że spojrzenie nie zabija.
-Kto pozwolił ci nazywać Kise 'blondyną'?-Warknąłem.
-Już, już, spokojnie stary.
Naszą koleżeńską pogawędkę przerwał Sakurai, wpadł ciężko dysząc.
-Mamy sprawę. Wybuch bomby w centrum handlowym, dużo ofiar i rannych!
Zamarłem. Mózg posunął mi obraz wczorajszej kłótni.
-Pojutrze mam sesję w Kyoto, nie będzie mnie kilka dni. Samolot mam o 13. Odwiedziesz mnie?
...
-Aominecchi? Słuchałeś mnie w ogóle?
-Tak.
Nie spojrzałem na niego. Zapewne się zdziwił.
-Więc?
...
-Czyli nie. Mogę wiedzieć dlaczego? Znowu zrobiłem coś nie tak?
-Nie, wszystko ok. Kolejny raz jedziesz sobie nie wiadomo na ile i z kim, a ja..
-ZA KOGO TY MNIE MASZ?-Przerwał mi.
-A ty mnie? Ten dom to nie hotel!
-Dobrze wiedziałeś jaką mam pracę zanim się tu wprowadziłem. Jeśli tak bardzo ci to przeszkadza to mogę się wyprowadzić.
-Droga wolna.
-Słucham?
-Skoro słuchasz to nie muszę powtarzać.-Spojrzałem na niego z odrazą i wyszedłem z pokoju. Dlaczego to powiedziałem, dlaczego?
Tej nocy długo obracałem się na kanapie nie potrafiąc zasnąć. W sąsiednim pokoju słyszałem jak Ryota płacząc pakuje się.
Rano chciałem przeprosić, jednak blondyna już nie było. Pozostawił po sobie puste półki, niebieski kolczyk i pęk kluczy. Nie panikując zadzwoniłem do Kuroko, może chłopak kontaktował się z nim. Tetsu powiedział mi, że są umówieni na spotkanie w kawiarnii w centrum na 11.   

Uspokój się, uspokój. Testu na pewno mówił o innej kawiarni. Nic mu nie jest. Uspokój się.

-Kagami, wszystko w porządku? Jeśli nie czujesz się na siłach, wyślemy kogo innego.
-Jest okej, dam radę.
Wóz skręcił gwałtownie, syreny odbijały się echem od pobliskich budynków. Wybuch bomby. Wszystkie zastępy zostały wezwane do akcji.
Po chwili spośród miejskich budynków wyłonił się jeden szczególny- przyozdobiony czernią dymu i szkarłatem ognia.
-Jak ktoś to przeżyje to będzie cud.-Stwierdził Mitobe.
Głośno przełknąłem ślinę.

~♠~♠~♠~
pierwsza część krótkiego opowiadania [2-3 rozdziały].dzisiaj krótko, następne będą dłuższe.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz