poniedziałek, 19 maja 2014

Ciemne dni. Czwarte. ~

niech mnie ktoś zabierze daleko stąd. 
na chwilkę, na dwie. 
~♠~♠~♠~


 Domownicy już nie reagują. Nie witają mnie, nie cieszą się, że żyję. Dawno spisali mnie na straty, pewnie w myślach marzą, bym ze sobą skończył. Ja też. 
 W mojej głowie rodzą się nowe wizje. Leżę na ziemi, wpatruję się w sufit. Okna pozasłaniałem. Tego lata malowałem ściany na czarno, jednak sufitowi pozostawiłem nieskalaną biel. Kiedy mam lepsze dni rysuję i przyczepiam twory do sufitu. Kiedy mam gorsze dni, zalegam pod nimi. 
 Nienawidzę ich. Każdej cząstki szepczącej. Nie pozwalają mi się skupić. Nie wytrzymuję.
 Zrywam się i przewracam krzesło. Już czuję, już wiem co nadchodzi. Jednak teraz go nie ma. Tym razem zniszczę wszystko, nikt nie jest w stanie mnie zatrzymać. 
 Targam, gnę, rozszarpuję każdy obrazek. Pozostaje tylko jeden. Jeden jedyny, którego nigdy nie odważyłem się ruszyć. Powstał on na początku gimnazjum, gdy wybierałem kółko plastyczne. Stworzyliśmy go razem. Kocham ten rysunek, jest doskonały w swoich niedoskonałościach. Leciutko odklejam taśmę, uważając, by nie przerwać choć milimetra kartki. Siadam na ziemi, przesuwam palcem po chłodnej kartce. Wyraźnie czuć każdą wypukłość spowodowaną mocniejszym dociśnięciem kredki. 
 Wracają wspomnienia. Zalewają mnie, sprawiając, że nie mogę złapać oddechu. Dni, w których śmiałem się. Dni, które bezpowrotnie utraciłem. Jedyne co zostało to on. Jedynie on przypominał o tym, że byłem szczęśliwy. Chwytam telefon i wybieram jego numer. Po kilku sygnałach słyszę zaspany głos.
-Ha..alo?
Nie jestem w stanie mówić. Nie. Nie chcę, by on usłyszał mój zachrypnięty, okropny głos.
-Wszystko w porządku? 
...
-Powiedz coś proszę!
-Przyjdź.
Chwila ciszy, potem gwałtowny wdech i wydech.
-Będę za 5 minut.
W takich momentach uwielbiam to, że dzieli nas zaledwie odległość ulicy. Przymykam powieki. łaskawie uchylam je, gdy dzwonek do drzwi zakłóca ciszę. Wiem, że matka je otworzy, zawsze to robi. Jednak teraz jest inaczej, mija chwila, a dzwonek nie przestaje wydawać cienkich pisków. Odwracam głowę, nie jestem w stanie wstać. Słychać raban w pokoju rodziców. Czyżby była noc? Cicha rozmowa w przedpokoju, a następnie nacisk na czarną klamkę. 
 Jego twarz jest zmęczona, włosy w kompletnym nieładzie. Z letniej piżamy i narzuconej na nią bluzy ścieka woda. Gdybym posiadał jakieś emocje, zdziwiłoby mnie to.
-Co się stało?-Chce mnie przytulić, lecz odsuwam się. Obserwuje mnie z tym swoim specyficznym wyrazem twarzy. Podchodzę do szafy i szperam w niej. Pośród ton niewypranych, czarnych podkoszulków i spodenek znajduję czystą parę. Podaję mu, on uśmiecha się i zaczyna przebierać. 
 Przytulam się do jego ciepłych pleców. On całuje moje czoło i bawi się kosmykami. Nie wiem dlaczego, ale czuję podniecenie. Jego spostrzegawczość od razu wyłapuje uwypuklenie na spodniach.
-Masz ochotę?-Pyta w moją szyję.
-Trochę. 
Wsuwa rękę w moje spodenki, a ja wydaję pojedynczy jęk. Rodzice wiedzą, że jestem gejem, więc muszą być świadomi, że od czasu do czasu uprawiamy seks. Odwracam się w jego stronę i siadam na nim. Dawno nie czułem podniecenia, więc rozpycha mnie, nim go wsadza. Robimy to w niemal całkowitej ciszy. Nie śpiesząc się. Cudowny orgazm zalewa nasze ciała. Zmęczeni śpimy na ziemi okryci kocem, którym z dokładnością mnie opatulił. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz