piątek, 18 kwietnia 2014

Maniac. [AoKise]

konbanwa!za nie cały tydzień egzaminy, a ja sobie piszę yaoice. hehe.mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu ten twór.~♠~♠~♠~


  Nasypałem chipsów i trochę popcornu do wielkiej miski. Na stole znajdowało się już kilka puszek piwa i pepsi dla Kise. Nie rozumiałem, jak można nie lubić tego bursztynowego nektaru bogów, szczególnie będąc mężczyzną. Choć w sumie jego niewinne wzbranianie się przed alkoholem rozbrajało mnie. DVD było włączone, film czekał tylko na odtworzenie. Jedyne 'czego' brakowało, a raczej 'kogo' to blondyna. Miał dzisiaj sesje. Wróci pewnie zmęczony i wysmarowany gównem, zwanym 'lekkim make-upem'. Borze i lesie, jak on może to kłaść? Przecież bez tego wygląda jeszcze bardziej słodko. Moją rozkmine przerwał szczęk kluczy w drzwiach. Podszedłem do nich i oparłem ramieniem o framugę.
-Aominecchi!-Chłopak rzucił mi się na szyję. Chciał mnie ucałować, ale delikatnie go odsunąłem.
-Znasz zasady, najpierw zmyj tą gładź z twarzy.-Rzuciłem, uśmiechając się złośliwie. Model nie dawał za wygraną. Zrobił oczy głodzonego psiaka. Jak ja nienawidzę psów!
-Tym razem ci się udało.-Pocałowałem go z języczkiem. Zarzucił mi ręce na szyję.-A teraz won się myć, śmierdzisz jak baba.
-Lubisz baby.-Wyszeptał kokieteryjnie.
-Ale tylko te, które mają duże cycki.
-Aominecchi!-Zawył, lecz posłusznie udał się w kierunku łazienki. Rozsiadłem się na kanapie, przymknąłem oczy. Zastanawiało mnie, czy Ryocie spodoba się film, który wybrałem.

Miał przymknięte powieki, więc spróbowałem po ciuchu podkraść się do niego. Zorientował się jednak i z szybkością geparda złapał mnie w pasie. Przyciągnął mnie do swojego ciała.
-Dzisiaj oglądamy Maniaca!-Oznajmił.
-Czy to horror?-Oby nie, oby nie, oby nie, modliłem się bezgłośnie.
-Oczywiście.-Uśmiechnął się diabolicznie. Chciałem zaprotestować, lecz dodał-Nie ma tam duchów, ani innych pierdół, spodoba ci się. Można powiedzieć, że to romans.
-Ale Aominecchi, wiesz, że potem nie mogę spać..
-Będę spał z tobą, więc nie marudź.
-Zawsze ze mną śpisz.
-Będziesz mógł robić wszystko, tulić się, owijać itd.
Zamilkłem. Byłem na przegranej pozycji, jak się uprze to nie odpuści.
-Zapalmy chociaż światło, już jest ciemno..
-Chcesz oglądać przy świetle? Co to za zabawa?
Wstałem i poszedłem po koc. Gdy wróciłem, Daiki poklepał wersalkę koło siebie, jednak ja wolałem wtulić się w fotel. Po kilkunastu minutach zmieniłem zdanie i usiadłem na miejscu przy chłopaku. Film może nie był bardzo straszny, ale obrzydliwy do granic możliwości. Nie pojmowałem, jak murzyn mógł jeszcze jeść. Główny bohater zabijał i zdejmował skalp ze swoich ofiar. Przeszedł mnie dreszcz. Położyłem się na kolanach granatowowłosego i zacisnąłem powieki. Chciałem by koniec nastąpił jak najprędzej.
-Oi, Kise, z zamkniętymi oczami wiele nie zobaczysz.-Powiedział rozbawionym tonem.
-I dobrze, przynajmniej zasnę.
-Nie podoba ci się?-Posmutniał.
-Doceniam, że się starałeś, ale boję się..
-To tylko film, fikcja.-W oczach stanęły mi łzy.
-Boję się Aominecchi.
-Czego?
-Nie wiem, po prostu mam przeczucie, że stanie się coś złego.-Zawyłem płaczliwie.
-Czy myślisz, że ja zabiłbym cię, oskalpował i zrobił lalkę, by mieć pewność, że już nigdy mnie nie zostawisz?
-A zrobiłbyś?-Żołądek podszedł mi do góry.
-Nie.-Uffffffff.-Ciepłe, miękkie ciałko rucha się lepiej od zimnego. Chyba. Tak myślę. No co?-Spytał, gdy zobaczył moją minę.-Żartowałem!-Dopowiedział, gdy odsunąłem się od niego subtelnie.-Nigdy cię nie skrzywdzę, za bardzo cię kocham. A teraz patrz na film i nie marudź.-Zgrywał twardziela, choć zarumienił się. Miał problem z wyrażaniem uczuć drugiej osobie, więc nie często słyszałem te proste słowa jakimi są 'kocham cię'. Podjąłem próbę skupienia się na filmie, było to trudne, bo Daiki bawił się moimi włosami, treść filmu również nie była zachęcająca. Wytrwałem jednak dzielnie do końca.
-Jak ci się podobało zakończenie?
-...-Nie mogłem wydusić słowa, gdyż gula w moim gardle skutecznie je tłumiła.
-Oi, w porządku?-Spojrzałem na niego oniemiały. Nagle przypływ mdłości zmusił mnie do pobiegnięcia w stronę kuchni. Gdy zerwałem się, Aomine chwycił moją dłoń, więc zwymiotowałem na panele.-Hej..
-Przepraszam.. Już mi lepiej..-Wytarłem usta w rękaw. Ciemnoskóry popatrzył na mnie niepewnie. Pomógł mi wstać i zaprowadził do łazienki.
-Przyniosę ci ciuchy. Chcesz coś do picia?-Coś się w nim zmieniło. Czyżby miał wyrzuty sumienia?

Kurwa, jak mogłem być takim debilem. Mówił, że nie chce patrzeć, a ja go zmusiłem. Teraz na pewno odbiję się to na jego zdrowiu. Skoro rzygał, to pewnie też będzie miał koszmary. Idiota. Uderzyłem dłonią w drzwi szafy z ubraniami. Wyciągnąłem dresy.
-Mogę wejść?-Spytałem.
-Nie chcę byś widział mnie w takim stanie.-Odpowiedział mi słaby głos.
-Nie pierdol.-Otworzyłem drzwi siłą, rzuciłem ciuchy na pralkę. Kise siedział skulony przy klozecie. Rozpocząłem przeszukiwanie apteczki.
-Zaraz mi przejdzie.-Wyszeptał między kolejnymi atakami.
-Przyniosę ci wodę, popijesz to.-Rzuciłem mu opakowanie jakiś tabletek hamujących nudności.
-Dziękuję.-Uśmiechnął się szczerze. Poczułem się jeszcze gorzej. Gdy wróciłem ze szklanką, siedział już na oparciu wanny i wpatrywał się w ścianę szklistymi oczami.-Już mi przeszło. Jest późno, idziemy spać?-Spytał tak czule, że przytuliłem go mocno. Nie stawiał oporu, wręcz przeciwnie, objął mnie zaborczo.
-Przepraszam, Ryota.-Wyszeptałem w jego blond kosmyki.
-Głupek.-Powiedział, uśmiechając się przez łzy.-Przejdzie, jak zawsze. Już przechodzi.
-Na pewno?
-Na pewno.-Pocałował mój policzek, wplótł swoje palce między moje i pociągnął w stronę sypialni. Opadliśmy ciężko na łóżko. Dziś Kise był wyjątkowo łasy na pieszczoty. Za każdym razem, gdy dotykałem go, niemo domagał się o więcej. Usiadł na mnie okrakiem i przyssał się do mojej szyi.
Dłońmi błądził po mojej klatce piersiowej, zjeżdżając coraz niżej. Rozpiął mi rozporek i palcem gładził mojego penisa. Nie pozostałem bierny, zdjąłem jego koszulkę i ścisnąłem mu sutki. Skrzywił się i zaczerwienił. Dobierał się do moich spodni, chciał je perfidnie zdjąć.
-Heeej, to nie będzie konieczne.-Zaprotestowałem. W złocistych oczach pojawił się błysk.-Zaraz, co ty chcesz..?
-Shhhh.. Dzisiaj ja będę na górze.-Wyszeptał, przyszpilając moje dłonie do zagłowia łóżka.
-Nie, nie będziesz.-Wyswobodziłem się z uścisku i po chwili Kise był na dole.
-Nigdy nie pozwalasz mi być na górze, chcę spróbować!-Bunt na statku.
-Nie spróbujesz, bo to ty jesteś UKE i masz grzecznie rozkładać nóżki, a ja jestem SEME i mam cię ostro rżnąć w dupkę.-Podkreśliłem.
-Jeżeli chcesz ostro rżnąć w dupkę to zamów sobie dziwkę!-Wykrzyknął prosto w moją twarz. Wyrwał się i wybiegł z pokoju. Wstałem. Kurwa, już drugi raz tego wieczoru zjebałem sprawę.
Poszedłem za nim. Siedział na kuchennym blacie wcinając lody. Totalnie mnie zignorował. Gdy zbliżyłem dłoń do jego włosów, odepchnął ją. Jego źrenice miały przerażający wyraz. Przemknęło mi przez myśl, że to może by koniec naszej miłości, że tym razem posunąłem się za daleko, że już mi nie wybaczy.
-Będę spał na kanapie, wracaj do łóżka. Przeziębisz się.-Nie dostałem odpowiedzi. Wygrzebałem dodatkową pościel i ułożyłem się na łóżku. Udawałem, że zasnąłem. Po chwili usłyszałem odgłos gaszonego światła i tupot bosych stóp Ryoty.
-Dobranoc Aominecchi.-Pocałował mnie w nos, dając się nabrać. Miałem ochotę przygarnąć go, lecz powstrzymałem się. Potrzebowaliśmy trochę czasu na ochłonięcie. Wyszedł z pokoju. Wpatrywałem się w zegarek, mijały sekundy, minuty, godziny.. Sen nie nadchodził. Z sypialni dochodziły dźwięki wiercenia się, po trzeciej również płaczu. Zerwałem się i pomknąłem do niego. Tak jak myślałem, łkał przez sen. Z jego bełkotania wynikało, że śni o horrorze, lecz nie tylko. Krzyczał tak, jakby ktoś go zmuszał do seksu.
-Ryota..! Ryota!-Potrząsnąłem nim kilka razy. Obudził się, zachłystując się śliną. Poklepałem go ostrożnie po plecach. Spojrzał na mnie i gwałtownie odskoczył ode mnie.
-Nie zbliżaj się!
-Co?
-Nie zbliżaj się do mnie!
-Oi, nie gniewaj się za to co powiedziałem, wiesz, że najpierw gadam, potem myślę..
-Nieeee! Nie dotykaj mnie!-Krzyknął. Zorientowałem się, że dalej śni, mimo iż oczy miał otwarte. Złapałem go za dłonie i pocałowałem mocno, teraz już musiał się obudzić. Wskoczył w moje objęcia, a ja oplotłem go ramionami. Otarł się członkiem o moje kolano.
-Jesteś twardy-Rumieniec cnotki niewydymki.-Oi, jeśli dalej masz ochotę, to..
-Mogę?-Szczęście szczeniaka.
-Tak, tylko nie przyzwyczajaj się.-Pocałował mnie z języczkiem. Założyłem mu swoją koszulę. Pozbył się moich spodni i bielizny. Pierwszy raz widziałem w nim taką pewność. Położyliśmy się. Dziwnie patrzyło się na to od 'dołu'. Zaczynałem twardnieć Całował moje sutki dłońmi pieścił podbrzusze. Gdy językiem dotknął mojego członka stęknąłem pojedynczo. Muskał nim czubek jednocześnie ściskając drżącą ręką jądra. Po chwili wsadził go w całości do ust. Wkładał i wyjmował go poruszając językiem. Poczułem jak sperma zbiera się we mnie. Nie zdążył wyjąć go, więc spuściłem mu się w ustach. Przełknął, jednak po brodzie spłynęła mu samotna strużka, scałowałem ją. Przysunął mnie bliżej siebie i podniósł moje nogi zginając je w kolanach. Byłem podekscytowany. Poślinił palec wskazujący i wsunął go delikatnie w mój tył. Było to dziwne uczucie, poruszał nim coraz szybciej, później dołożył drugi i trzeci palec. Poczułem lekkie szczypanie. Gdy przyzwyczaiłem się i jego palce poruszały się swobodnie, podmienił je sprawnie na swojego członka. Z początku nie wszedł cały. Odwróciłem twarz, ale on złapał moją brodę i zrobił mi malinkę na wardze. Pobudzał mojego penisa, jednocześnie wkładając coraz mocniej swojego we mnie. Dziwne uczucie ustępowało fali przyjemności. Nabierał szybkości. Jego złote tęczówki były obce, nie miały w sobie dawnej niewinności i niepewności. Nie miałem czasu na głębsze przemyślenia, ponieważ doszliśmy razem. Nie zdążył ze mnie wyjść, więc cały się kleiłem. Blondyn położył się na mojej piersi, a ja przykryłem go kocem.
-Aominecchi.. Podobało ci się?-Spytał nie patrząc w moje oczy. Czy podobało mi się? Nie było źle, jednak wolę być na górze.. Nie wiedziałem co powiedzieć.-Bo wiesz.. Ja chyba wolę po staremu..-Na jego twarzy pojawił się dawny, niewinny rumieniec, a ja się uśmiechnąłem.

-Było cudownie.-Skłamałem. Popatrzył na mnie i dał pstryczka w nos, wiedział, że to było łgarstwo. Wpiłem się w jego usta i zacząłem je przygryzać.-Choć się ze mną wykąpać.
-Mmmm..-Zamruczał i wypiął tyłek. Przewróciłem oczami, podniosłem się. Dupa mnie szczypała, lecz nie dałem tego po sobie poznać. Zaciągnąłem Ryotę niemal siłą do wanny, gdzie kochaliśmy się resztę nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz