Chciałam napisać wesołe opowiadanie.
Znowu się nie udało.
Gomenne. u.u
~Rui.14
Siedziałem wtulony w ciepłe plecy
Aominecchiego. Obejmował mnie prawą ręką, drugą bawił się
moimi kosmykami. Dzisiaj ja wybierałem film, który obejrzymy, więc
chłopak trochę się nudził. Nie mówił jednak nic, nie wiedziałem
czy dlatego, żeby nie sprawić mi przykrości, czy może obawiał
się braku seksów. Spochmurniałem. Zauważył to.
-Oi, co jest?
-Nic, zamyśliłem się.
-Jasne, mi nie powiesz?- Uniósł jedną
brew do góry. Milczałem, więc przytulił mnie mocno.
-Powiedziałbyś mi, gdyby coś cię dręczyło, co nie?
-Tak, ale to taka pierdoła.. Nie
chcę..
-Mów.- Przerwał mi. Spoważniał.
Wpatrywał się teraz uważnie w moją twarz, wiedziałem, że już
nie uda mi się skłamać. Zawsze to wyłapywał.
-Bo zastanawiam się, dlaczego nie
narzekasz.. Bo wiem, że na pewno się nudzisz, więc.. ja.. ten..
Spojrzał na mnie łagodnie, w jego
szafirowych oczach widać było rozbawienie.
-Myślisz, że jestem cicho, bo boję
się, że nie będzie seksów?- Wyczuł mnie. Czyżby czytał w moich
myślach?- Powiem ci, że jestem cicho, bo mi się podoba. A seksy i
tak by były.
-Psujesz atmosferę.
-Nie fucz na mnie.- Zaczął mnie
gilgotać. W obronie chwyciłem poduszkę i pacnąłem go w głowę.
Poszewka pękła i wszędzie zaczął wirować biały puch.
-Aominecchi, jak ja wyglądam?
-Pięknie.-Przygryzł mi płatek ucha.
Zaczerwieniłem się.
-Przestań, chcę oglądać!-Zawyłem
płaczliwie.
-Przepraszam.-Wróciliśmy do pozycji
sprzed małej bitwy. Mimo słów jakie powiedziałem, nie potrafiłem
skupić się na oglądaniu. Obraz i dźwięki docierały do mnie,
lecz myślami byłem gdzie indziej. Daikiemu spodobał się romans,
nie nie, nie 'romans', a bohaterka. W końcu była idealna. Piękna
twarz, długie włosy, chuda, obfity biust i zgrabny tyłek. Ohh,
nigdy jej nie dorównam. Wstałem z zamiarem udania się do sypialni
i pogrążenia się w ponurych myślach.
-Kotku, gdzie idziesz? Akcja się
rozkręca.-Wow, jak słodko mnie nazwał.
-Straciłem ochotę, chyba pójdę
spać..
-Tak wcześnie?-Podszedł do mnie i
dotknął mojego czoła.-Dobrze się czujesz? Nie przeziębiłeś
się?
-Nie.-Delikatnie strąciłem jego dłoń.
-Zmierzmy chociaż temperaturę. Dla
mnie.-Dodał widząc moją minę.
-Okej.-Nie było sensu się kłócić,
jeśli postawił na swoim, zawsze to otrzymywał. Przyniósł szybko
termometr i kazał mi usiąść. Oparłem głowę o oparcie kanapy.
Było mi trochę zimno i ogólnie czułem się słaby, ale to już od
kilku dni. Jak przyszło to i przejdzie, nie ma się czym przejmować.
Gdy urządzenie zaczęło pikać,
podałem je Daikiemu.
-Oi, dobrze mierzyłeś?
-Taa, a co?
-39,0 stopni. Powinieneś już
majaczyć.
-Jestem wytrzymały.-Na dowód tego
wstałem i zrobiłem skłon. Niestety przy prostowaniu się świat
zawirował. Przed upadkiem uratowały mnie silne ręce Aomine.
-Właśnie widać.-Był zdenerwowany.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
-Leż spokojnie, ja pójdę poszukać
jakiś leków.-Nakrył mnie kocem i pocałował w czoło.
-Nie zostawiaj mnie..-Pojawił się we
mnie jakiś niepokój.
-Wrócę za 5 min, nie zauważysz
nawet.
Czas ciągnął się w nieskończoność.
Przewróciłem się na bok, a moim ciałem wstrząsnęły pierwsze
dreszcze. Zacząłem się pocić. Słyszałem w oddali krzątanie się
i ciche przekleństwa. Naciągnąłem kołdrę na głowę i skuliłem
się, mając nadzieję, że to pomoże. Mimo ogromnego zimna, pot lał
się ze mnie strużkami.
-Ryota, muszę skoczyć do apteki, bo
mamy tylko bandaże i wodę utlenioną!-Krzyknąłem z kuchni. Nie
usłyszałem odpowiedzi, więc pobiegłem do pokoju. Blondyn kulił
się na łóżku. Trząsł i pocił się. Był całkiem mokry, gdy
złapałem go za ramiona.
-Ryota, słyszysz mnie?-Jego zamglony
wzrok błądził po pokoju.-Ryota?-Poklepałem go po policzku.
-Zimno mi, Aominecchi..-Odpowiedział
sennie.
-Nie zasypiaj, wytrzymasz chwilkę?
-Tak..
Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do
Kuroko. Opowiedziałem mu jak wygląda sytuacja. Poradził mi, żebym
przebrał blondyna, zrobił trochę zimnych okładów, a on zaraz
przywiezie mi kilka lekarstw. Jeśli pogarszałoby się, miałem
zadzwonić na pogotowie.
-Wytrzymaj jeszcze trochę. Tetsuya
zaraz przyjedzie, przyniesie leki i poczujesz się lepiej.
-Nie, nie chcę, pokonasz ich
prawda?-Majaczył. Temperatura musiała mu rosnąć. Przebrałem go
zwinnie i poszedłem po kompres. Uchyliłem lekko okna, by wpuścić
trochę świeżego powietrza. Zadzwonił domofon. Gdy otworzyłem
drzwi, ujrzałem Kuroko i Kagamiego. Wpuściłem ich.
-Gdzie Kise-kun?-Spytał
niebiesko-włosy.
-W sypialni.-Odpowiedziałem szybko i
zaprowadziłem do przytulnego pokoju.
-Najszybciej zadziałają czopki..
Wiesz jak je aplikować, Aomine-kun?-Spytał lekko zażenowany.
-Tak.-Nie było czasu do stracenia,
Ryota z każdej minuty na minutę czuł się gorzej.
-Kagami, mógłbyś poczekać w salonie
czy gdzieś?-Powiedział Kuroko do przyjaciela.
-Eee, jasne.
Przewróciłem blondyna na bok, był
rozpalony. Odkryłem go lekko.
-Co ty robisz?-Kolejny przebłysk jego
świadomości.
-Ciii, to lekarstwo. Poczujesz się
lepiej.-Delikatnie wsunąłem czopek i założyłem mu bieliznę.
Skulił się i przysnął. Machinalnie położyłem rękę na jego
włosach i zacząłem je gładzić.
-Lekarstwo powinno zadziałać do
20min, teraz powinno już być dobrze, Aomine-kun.
-Dziękuję. Moglibyście zostać na
noc? Wolałbym by ktoś tu był..
-Rozumiem, nie ma problemu.
-To może ja pościelę łóżka w
salonie i tam się przeniesiemy, będzie wygodniej.
-Jasne, ja przypilnuję Kise.
Udałem się do pokoju i razem z Taigą
przygotowaliśmy łóżka do spania. Poszło to całkiem sprawnie,
więc przeniosłem Ryotę nim ten się obudził. Dałem Kuroko i
Kagamiemu jakieś ubrania na zmianę, sam poszedłem zaparzyć
herbatę i zrobić szybką kolację. Dzięki zburzeniu ściany
działowej i zamianie jej w blat, widok na blondyna był dobry,
pochrapywał cichutko tuląc się do pluszowego misia. Miał
rozognione policzki, lecz nie trząsł się. Cieszyło mnie to.
Bardzo martwiłem się o niego. Zastanawiałem się, czy coś mu się
śniło. Zaniosłem jedzenie do salonu i oparty o wersalkę,
przyglądałem się śpiącemu modelowi. Wyglądał tak niewinnie.
-Jesteśmy.-Obróciłem głowę. Mimo
iż dałem Tetsuyi koszulkę Kise, pływał w niej. Z Kagamim było
lepiej. Zaczęliśmy jeść i rozmawiać po cichu.
-Jutro, gdy Kise-kun poczuje się lepiej, ja z Aomine-kun pójdziemy kupić leki, bo nic nie ma, a Ty przypilnujesz Ryotę, dobrze Kagami?-Spytał błękitnooki.
-Jutro, gdy Kise-kun poczuje się lepiej, ja z Aomine-kun pójdziemy kupić leki, bo nic nie ma, a Ty przypilnujesz Ryotę, dobrze Kagami?-Spytał błękitnooki.
-A jeśli skoczy mu temperatura lub
zacznie majaczyć..-Przerwał, gdy napotkał mój wzrok.
-Zadzwonisz, a my wrócimy jak
najszybciej.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, zmierzyłem temperaturę blondynowi i wszyscy poszlimy spać. Gdy położyłem się, Kise tak jakby wyczuł moją obecność i wtulił się we mnie. Był bardzo gorący i lekko spocony. Poza kilkoma przebudzeniami, spokojnie przespał całą noc, natomiast ja cały czas czuwałem. Bałem się, że gdy zasnę blondynowi może wrócić wysoka gorączka. Rano utrzymywał mu się stan podgorączkowy, był wyraźne osłabiony i pojawił się katar z kaszlem. Kuroko postanowił jednak iść do apteki, po podstawowe leki. Gdy byliśmy już przy kasie, rozległ się dzwonek połączenia, Kuroko odebrał.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, zmierzyłem temperaturę blondynowi i wszyscy poszlimy spać. Gdy położyłem się, Kise tak jakby wyczuł moją obecność i wtulił się we mnie. Był bardzo gorący i lekko spocony. Poza kilkoma przebudzeniami, spokojnie przespał całą noc, natomiast ja cały czas czuwałem. Bałem się, że gdy zasnę blondynowi może wrócić wysoka gorączka. Rano utrzymywał mu się stan podgorączkowy, był wyraźne osłabiony i pojawił się katar z kaszlem. Kuroko postanowił jednak iść do apteki, po podstawowe leki. Gdy byliśmy już przy kasie, rozległ się dzwonek połączenia, Kuroko odebrał.
-Co się stało Kagami?
-Kise
chyba ma koszmar, chciałem go obudzić, ale się nie da.-Przerażony
głos próbował uspokoić płacz i krzyk w tle. Wyrwałem telefon Tetsuyi.
-Nie budź go, pogorszysz sprawę.
Połóż go sobie na rękach, tak jak małe dziecko i głaszcz go po
plecach, powinien się uspokoić.
-Nie rzuca się, ale dalej
płacze..-Powiedział nieco spokojniej Taiga.
-Znasz jakieś kołysanki?
-Mam mu zaśpiewać?-Zdziwił
się.
-Tak, to też pomaga. Zaraz będziemy.
-Aomine-kun, śpiewasz Ryocie
kołysanki?-Spytał rozbawiony Kuroko.
-Tak. Jak komuś powiesz, to
zginiesz.-Rzuciłem groźnie. Szybko spakowaliśmy leki i wróciliśmy
do domu. Odłożyliśmy torby na ziemię. Słychać było łkanie.
Gdy zobaczyłem Taige trzymającego mojego chłopaka i jego
wtulającego się w niego, poczułem uczucie zazdrości. Przysiadłem
koło nich. Pocieszało mnie tylko, że blondyn powtarzał
'Aominecchi'.
-Daj mi go.-Powiedziałem trochę
oschle i przejąłem Kise. Przytuliłem go mocno i pocałowałem w
czoło, gładziłem po plecach. Po kilku minutach pieszczot uspokoił
się i spał dalej, jednak nie wypuściłem go z ramion.
-Aomine, co się dzieje z Kise? Cały
czas powtarzał twoje imię i że nie możesz umrzeć..-Spytał
Kagami.
-Nie wiem dlaczego, ale od jakiś dwóch
tygodni śni mu się moja śmierć.. Boi się bardzo, a gdy go raz
obudziłem, zachowywał się jakby popadł w obłęd. Całą noc nie
mogłem go uspokoić. Ciągle powtarzał 'Aominecchi, nie
umieraj'.
-Nie powiedziałeś mu czegoś, co
mogło go tak wystraszyć?
-Rozmawialiśmy o tym, co będziemy
robić po szkole. Chciałbym przystąpić do policji.
-Jesteś idiotą
Aomine-kun.-Spojrzeliśmy w stronę Tetsuyi.
-Kim jestem?
-Idiotą. Przecież wiesz, że Kise-kun
jest przewrażliwiony, z pewnością naczytał się o śmierciach
policjantów na służbie i teraz mu się to śni. Debil, kompletny
debil.-Wstał rozzłoszczony i wyszedł z pokoju. Siedziałem
zbaraniały. Blondyn poruszył się niespokojnie.
-Ryota? Obudź się, prześpisz cały
dzień.-Otworzył sennie oczy.
Gdy zorientowałem się, że wszystkie
te obrazy, były tylko wytworem mojej wyobraźni, rzuciłem się na
szyję Daikicchiemu i rozpłakałem się. Zakręciło mi się w
głowie i gdyby nie pozycja w jakiej się znajdowaliśmy,
przewróciłbym się.
-Ogarnij się trochę. Żyję. Nic mnie
nie zabiję. Jestem ze stali.-Ganił mnie. Nie pomogło, łzy
ściekały jeszcze mocniej. Otarł je całusami.-Chyba gorączka
minęła. Choć jesteś czerwony jak burak.-Gilgotał mnie.
-Aominecchi, przestań!-Wygiąłem usta
w podkówkę.-Kagaaaami, weź go!
-Hahahaha, ja się z nim bić nie
będę.-Odpowiedział.
-A będziesz coś chciał!-Rzuciłem
obrażony.
-Już już, nie fochaj się..
-Mi tam może 'fochnąć'.-Rzucił niby
od niechcenia granatowooki.
-AOMINE DAIKI, ZAMKNIJ SIĘ!-Krzyknąłem
obrażony.
-Kise-kun, widać, że czujesz się
lepiej.
-Kurokocchi, weź ich ode
mnie!-Błagałem żałośnie chłopaka.
-Wydaję mi się, że w pojedynkę nie
dam rady.
-Właśnie!-Krzyknął Daiki.-Jedynym,
który może mnie pokonać jest.. AAAAAA-PSIK!
-Choroba.-Dokończył Tetsuya.
Kolejne kilka dni spędziliśmy w
łóżku, wychodząc z niego tylko na siusiu i umyć się. Całe dnie
spaliśmy lub rozmawialiśmy, nie mając siły na nic więcej. Kuroko
i Kagami zajmowali się nami, dopóki nie wydobrzeliśmy.
Nie wiem który już raz czytam tego shocika (którego wprost ubóstwiam!*w*) i nie mam pojęcia dlaczego dopiero teraz piszę komentarz ;-;
OdpowiedzUsuńI'm horrible. Sorry!
Kocham. Wyszło super i jeśli nie ma śmierci to można zaliczyć do "czegoś wesołego" XDDD
~Matka