poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Fever. [AoKise]

Chciałam napisać wesołe opowiadanie.
Znowu się nie udało.
Gomenne. u.u
~Rui.14



   Siedziałem wtulony w ciepłe plecy Aominecchiego. Obejmował mnie prawą ręką, drugą bawił się moimi kosmykami. Dzisiaj ja wybierałem film, który obejrzymy, więc chłopak trochę się nudził. Nie mówił jednak nic, nie wiedziałem czy dlatego, żeby nie sprawić mi przykrości, czy może obawiał się braku seksów. Spochmurniałem. Zauważył to.
-Oi, co jest?
-Nic, zamyśliłem się.
-Jasne, mi nie powiesz?- Uniósł jedną brew do góry. Milczałem, więc przytulił mnie mocno. -Powiedziałbyś mi, gdyby coś cię dręczyło, co nie?
-Tak, ale to taka pierdoła.. Nie chcę..
-Mów.- Przerwał mi. Spoważniał. Wpatrywał się teraz uważnie w moją twarz, wiedziałem, że już nie uda mi się skłamać. Zawsze to wyłapywał.
-Bo zastanawiam się, dlaczego nie narzekasz.. Bo wiem, że na pewno się nudzisz, więc.. ja.. ten..
Spojrzał na mnie łagodnie, w jego szafirowych oczach widać było rozbawienie.
-Myślisz, że jestem cicho, bo boję się, że nie będzie seksów?- Wyczuł mnie. Czyżby czytał w moich myślach?- Powiem ci, że jestem cicho, bo mi się podoba. A seksy i tak by były.
-Psujesz atmosferę.
-Nie fucz na mnie.- Zaczął mnie gilgotać. W obronie chwyciłem poduszkę i pacnąłem go w głowę. Poszewka pękła i wszędzie zaczął wirować biały puch.
-Aominecchi, jak ja wyglądam?
-Pięknie.-Przygryzł mi płatek ucha. Zaczerwieniłem się.
-Przestań, chcę oglądać!-Zawyłem płaczliwie.
-Przepraszam.-Wróciliśmy do pozycji sprzed małej bitwy. Mimo słów jakie powiedziałem, nie potrafiłem skupić się na oglądaniu. Obraz i dźwięki docierały do mnie, lecz myślami byłem gdzie indziej. Daikiemu spodobał się romans, nie nie, nie 'romans', a bohaterka. W końcu była idealna. Piękna twarz, długie włosy, chuda, obfity biust i zgrabny tyłek. Ohh, nigdy jej nie dorównam. Wstałem z zamiarem udania się do sypialni i pogrążenia się w ponurych myślach.
-Kotku, gdzie idziesz? Akcja się rozkręca.-Wow, jak słodko mnie nazwał.
-Straciłem ochotę, chyba pójdę spać..
-Tak wcześnie?-Podszedł do mnie i dotknął mojego czoła.-Dobrze się czujesz? Nie przeziębiłeś się?
-Nie.-Delikatnie strąciłem jego dłoń.
-Zmierzmy chociaż temperaturę. Dla mnie.-Dodał widząc moją minę.
-Okej.-Nie było sensu się kłócić, jeśli postawił na swoim, zawsze to otrzymywał. Przyniósł szybko termometr i kazał mi usiąść. Oparłem głowę o oparcie kanapy. Było mi trochę zimno i ogólnie czułem się słaby, ale to już od kilku dni. Jak przyszło to i przejdzie, nie ma się czym przejmować.
Gdy urządzenie zaczęło pikać, podałem je Daikiemu.
-Oi, dobrze mierzyłeś?
-Taa, a co?
-39,0 stopni. Powinieneś już majaczyć.
-Jestem wytrzymały.-Na dowód tego wstałem i zrobiłem skłon. Niestety przy prostowaniu się świat zawirował. Przed upadkiem uratowały mnie silne ręce Aomine.
-Właśnie widać.-Był zdenerwowany. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
-Leż spokojnie, ja pójdę poszukać jakiś leków.-Nakrył mnie kocem i pocałował w czoło.
-Nie zostawiaj mnie..-Pojawił się we mnie jakiś niepokój.
-Wrócę za 5 min, nie zauważysz nawet.
Czas ciągnął się w nieskończoność. Przewróciłem się na bok, a moim ciałem wstrząsnęły pierwsze dreszcze. Zacząłem się pocić. Słyszałem w oddali krzątanie się i ciche przekleństwa. Naciągnąłem kołdrę na głowę i skuliłem się, mając nadzieję, że to pomoże. Mimo ogromnego zimna, pot lał się ze mnie strużkami.

-Ryota, muszę skoczyć do apteki, bo mamy tylko bandaże i wodę utlenioną!-Krzyknąłem z kuchni. Nie usłyszałem odpowiedzi, więc pobiegłem do pokoju. Blondyn kulił się na łóżku. Trząsł i pocił się. Był całkiem mokry, gdy złapałem go za ramiona.
-Ryota, słyszysz mnie?-Jego zamglony wzrok błądził po pokoju.-Ryota?-Poklepałem go po policzku.
-Zimno mi, Aominecchi..-Odpowiedział sennie.
-Nie zasypiaj, wytrzymasz chwilkę?
-Tak..
Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do Kuroko. Opowiedziałem mu jak wygląda sytuacja. Poradził mi, żebym przebrał blondyna, zrobił trochę zimnych okładów, a on zaraz przywiezie mi kilka lekarstw. Jeśli pogarszałoby się, miałem zadzwonić na pogotowie.
-Wytrzymaj jeszcze trochę. Tetsuya zaraz przyjedzie, przyniesie leki i poczujesz się lepiej.
-Nie, nie chcę, pokonasz ich prawda?-Majaczył. Temperatura musiała mu rosnąć. Przebrałem go zwinnie i poszedłem po kompres. Uchyliłem lekko okna, by wpuścić trochę świeżego powietrza. Zadzwonił domofon. Gdy otworzyłem drzwi, ujrzałem Kuroko i Kagamiego. Wpuściłem ich.
-Gdzie Kise-kun?-Spytał niebiesko-włosy.
-W sypialni.-Odpowiedziałem szybko i zaprowadziłem do przytulnego pokoju.
-Najszybciej zadziałają czopki.. Wiesz jak je aplikować, Aomine-kun?-Spytał lekko zażenowany.
-Tak.-Nie było czasu do stracenia, Ryota z każdej minuty na minutę czuł się gorzej.
-Kagami, mógłbyś poczekać w salonie czy gdzieś?-Powiedział Kuroko do przyjaciela.
-Eee, jasne.
Przewróciłem blondyna na bok, był rozpalony. Odkryłem go lekko.
-Co ty robisz?-Kolejny przebłysk jego świadomości.
-Ciii, to lekarstwo. Poczujesz się lepiej.-Delikatnie wsunąłem czopek i założyłem mu bieliznę. Skulił się i przysnął. Machinalnie położyłem rękę na jego włosach i zacząłem je gładzić.
-Lekarstwo powinno zadziałać do 20min, teraz powinno już być dobrze, Aomine-kun.
-Dziękuję. Moglibyście zostać na noc? Wolałbym by ktoś tu był..
-Rozumiem, nie ma problemu.
-To może ja pościelę łóżka w salonie i tam się przeniesiemy, będzie wygodniej.
-Jasne, ja przypilnuję Kise.
Udałem się do pokoju i razem z Taigą przygotowaliśmy łóżka do spania. Poszło to całkiem sprawnie, więc przeniosłem Ryotę nim ten się obudził. Dałem Kuroko i Kagamiemu jakieś ubrania na zmianę, sam poszedłem zaparzyć herbatę i zrobić szybką kolację. Dzięki zburzeniu ściany działowej i zamianie jej w blat, widok na blondyna był dobry, pochrapywał cichutko tuląc się do pluszowego misia. Miał rozognione policzki, lecz nie trząsł się. Cieszyło mnie to. Bardzo martwiłem się o niego. Zastanawiałem się, czy coś mu się śniło. Zaniosłem jedzenie do salonu i oparty o wersalkę, przyglądałem się śpiącemu modelowi. Wyglądał tak niewinnie.
-Jesteśmy.-Obróciłem głowę. Mimo iż dałem Tetsuyi koszulkę Kise, pływał w niej. Z Kagamim było lepiej. Zaczęliśmy jeść i rozmawiać po cichu.
-Jutro, gdy Kise-kun poczuje się lepiej, ja z Aomine-kun pójdziemy kupić leki, bo nic nie ma, a Ty przypilnujesz Ryotę, dobrze Kagami?-Spytał błękitnooki.
-A jeśli skoczy mu temperatura lub zacznie majaczyć..-Przerwał, gdy napotkał mój wzrok.
-Zadzwonisz, a my wrócimy jak najszybciej.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, zmierzyłem temperaturę blondynowi i wszyscy poszlimy spać. Gdy położyłem się, Kise tak jakby wyczuł moją obecność i wtulił się we mnie. Był bardzo gorący i lekko spocony. Poza kilkoma przebudzeniami, spokojnie przespał całą noc, natomiast ja cały czas czuwałem. Bałem się, że gdy zasnę blondynowi może wrócić wysoka gorączka. Rano utrzymywał mu się stan podgorączkowy, był wyraźne osłabiony i pojawił się katar z kaszlem. Kuroko postanowił jednak iść do apteki, po podstawowe leki. Gdy byliśmy już przy kasie, rozległ się dzwonek połączenia, Kuroko odebrał.
-Co się stało Kagami?
-Kise chyba ma koszmar, chciałem go obudzić, ale się nie da.-Przerażony głos próbował uspokoić płacz i krzyk w tle. Wyrwałem telefon Tetsuyi.
-Nie budź go, pogorszysz sprawę. Połóż go sobie na rękach, tak jak małe dziecko i głaszcz go po plecach, powinien się uspokoić.
-Nie rzuca się, ale dalej płacze..-Powiedział nieco spokojniej Taiga.
-Znasz jakieś kołysanki?
-Mam mu zaśpiewać?-Zdziwił się.
-Tak, to też pomaga. Zaraz będziemy.
-Aomine-kun, śpiewasz Ryocie kołysanki?-Spytał rozbawiony Kuroko.
-Tak. Jak komuś powiesz, to zginiesz.-Rzuciłem groźnie. Szybko spakowaliśmy leki i wróciliśmy do domu. Odłożyliśmy torby na ziemię. Słychać było łkanie. Gdy zobaczyłem Taige trzymającego mojego chłopaka i jego wtulającego się w niego, poczułem uczucie zazdrości. Przysiadłem koło nich. Pocieszało mnie tylko, że blondyn powtarzał 'Aominecchi'.
-Daj mi go.-Powiedziałem trochę oschle i przejąłem Kise. Przytuliłem go mocno i pocałowałem w czoło, gładziłem po plecach. Po kilku minutach pieszczot uspokoił się i spał dalej, jednak nie wypuściłem go z ramion.
-Aomine, co się dzieje z Kise? Cały czas powtarzał twoje imię i że nie możesz umrzeć..-Spytał Kagami.
-Nie wiem dlaczego, ale od jakiś dwóch tygodni śni mu się moja śmierć.. Boi się bardzo, a gdy go raz obudziłem, zachowywał się jakby popadł w obłęd. Całą noc nie mogłem go uspokoić. Ciągle powtarzał 'Aominecchi, nie umieraj'.
-Nie powiedziałeś mu czegoś, co mogło go tak wystraszyć?
-Rozmawialiśmy o tym, co będziemy robić po szkole. Chciałbym przystąpić do policji.
-Jesteś idiotą Aomine-kun.-Spojrzeliśmy w stronę Tetsuyi.
-Kim jestem?
-Idiotą. Przecież wiesz, że Kise-kun jest przewrażliwiony, z pewnością naczytał się o śmierciach policjantów na służbie i teraz mu się to śni. Debil, kompletny debil.-Wstał rozzłoszczony i wyszedł z pokoju. Siedziałem zbaraniały. Blondyn poruszył się niespokojnie.
-Ryota? Obudź się, prześpisz cały dzień.-Otworzył sennie oczy.

Gdy zorientowałem się, że wszystkie te obrazy, były tylko wytworem mojej wyobraźni, rzuciłem się na szyję Daikicchiemu i rozpłakałem się. Zakręciło mi się w głowie i gdyby nie pozycja w jakiej się znajdowaliśmy, przewróciłbym się.
-Ogarnij się trochę. Żyję. Nic mnie nie zabiję. Jestem ze stali.-Ganił mnie. Nie pomogło, łzy ściekały jeszcze mocniej. Otarł je całusami.-Chyba gorączka minęła. Choć jesteś czerwony jak burak.-Gilgotał mnie.
-Aominecchi, przestań!-Wygiąłem usta w podkówkę.-Kagaaaami, weź go!
-Hahahaha, ja się z nim bić nie będę.-Odpowiedział.
-A będziesz coś chciał!-Rzuciłem obrażony.
-Już już, nie fochaj się..
-Mi tam może 'fochnąć'.-Rzucił niby od niechcenia granatowooki.
-AOMINE DAIKI, ZAMKNIJ SIĘ!-Krzyknąłem obrażony.
-Kise-kun, widać, że czujesz się lepiej.
-Kurokocchi, weź ich ode mnie!-Błagałem żałośnie chłopaka.
-Wydaję mi się, że w pojedynkę nie dam rady.
-Właśnie!-Krzyknął Daiki.-Jedynym, który może mnie pokonać jest.. AAAAAA-PSIK!
-Choroba.-Dokończył Tetsuya.

Kolejne kilka dni spędziliśmy w łóżku, wychodząc z niego tylko na siusiu i umyć się. Całe dnie spaliśmy lub rozmawialiśmy, nie mając siły na nic więcej. Kuroko i Kagami zajmowali się nami, dopóki nie wydobrzeliśmy.





1 komentarz:

  1. Nie wiem który już raz czytam tego shocika (którego wprost ubóstwiam!*w*) i nie mam pojęcia dlaczego dopiero teraz piszę komentarz ;-;
    I'm horrible. Sorry!
    Kocham. Wyszło super i jeśli nie ma śmierci to można zaliczyć do "czegoś wesołego" XDDD
    ~Matka

    OdpowiedzUsuń