niedziela, 13 kwietnia 2014

~~ [AoKise]


Zakochani wybrali się na zakupy do centrum. Kise jak zwykle wykupił połowę sklepów z ciuchami i jest zmęczony, Aomine natomiast bez narzekania nosi torby. Zostając w tyle, podziwia tyłek Ryoty.~

-Aominecchi.. Nogi mi do dupy same wchodzą.

-Oi, tylko ja mogę wchodzić w twoją dupcię.
-Zboczeniec.
-Bardzo lubię twój tyłeczek.
-Widzisz we mnie tylko 'tyłeczek'?!
-Nie. Masz też słodkiego peniska.
-...
-Kise?
-...
-Haloooo..
-...
-Jesteś zły?
-...
-Obraziłeś się?
-...
-Powiesz o co?
-Nie.
-Czyli jednak.
-...
-Ryota, pocaaaałuj mnie..
-Spadaj, jesteśmy wśród ludzi!
-A gdybyśmy byli sami?
-Nawet bym cię nie dotknął.
-Auć..
-...
-...
-...
-Kiseeee....
-Weź te łapy.
-Nie wezmę.
-Nie przy ludziach.
-Czemuuuu?
-Ostatni raz poszedłem z tobą na zakupy!
-A kto ci będzie nosił siatki jak nie ja?
-Sam sobie poniosę.
-Hahahahahahaha.
-Z czego rżysz?
-Z mojego słodkiego Uke.
-...
-Nie bierz zielonego, w granatowym ci ładniej.
-Granatowy jest za mały.
-Nie prawda. Nie chcesz go, bo jest w moim kolorze.
-...
-Widzisz!
-Jestem za gruby do granatowego.
-Jaki?!
-Gruby..
-Przecież jesteś chudy, chorobliwie. Sama skóra i kości.
-Jestem obrzydliwie gruby.
-Nie jesteś. Powinieneś przytyć.
-Co to to nie!
-Twoje pośladki byłby wtedy idealna, okrąglutkie mięciutkie.
-...
-Gdzie ty idziesz??
-...
-Czekaj na mnie.
-...
-Kise!
-Czego?!
-Co ty odpierdzielasz dzisiaj?
-Jakbyś nie zauważył nie jestem tylko 'dupką' i 'peniskiem'. Mam też osobowość i uczucia..
-Przecież ja tylko..
-Nie przerywaj mi!
Poszedł do przymierzalni.
-Weź ten granatowy załóż.
-Nie.
-Bo tam wejdę i siłą ci go założę.
Odsunął kotarę, stał w wybranym przeze mnie swetrze. Nie patrzył na mnie, przygryzał wargę.
-Widzisz jak ładnie!
-Jest opięty. Za mały.
-Idealny.
Wepchnąłem go z powrotem do kabiny i zasunąłem zasłonę.
-Aomienecchi, przestań!
-Chcę gwałcić.
-Nie tutaj przecież.
-Tu i teraz. Ciebie.
-Jeśli to zrobisz, nie odezwę się do ciebie nigdy więcej!
-Odezwiesz.
-Zostaw ten sweter.
-Nie.
-Będę krzyczał!
-Nie będziesz.
-Ahh.. Znaczy, przestań!
-Lubisz to.
-Taak, ale nie tu.. Poczekaj aż wrócimy do domu..
-Nie wytrzymam.
Obróciłem go tyłem do siebie, wsadziłem swoją męskość. Oparł się o ścianę kabiny.
-Aaaa.
-Shhhh.. Usłyszy cię cały sklep.
Wsadziłem mu palce w usta, drugą ręką pocierałem jego członka. Był już twardy i wilgotny.
Pchałem delikatnie w przód i w tył. On poruszał biodrami. Szybko doszliśmy, w tym samym momencie.
-Aominecchi..
-Hmmm..?
-Trzeba tu posprzątać..
-Mmmm.
Wytarliśmy ślady naszej działalności. Ogarnęliśmy się.
-Odłożę ubrania i możemy już iść.
-Nie bierzesz swetra?
-Przecież jest za mały..
-Dupa, bierz go. Jest w sam raz.
-Nie kłam. Chcesz mnie pocieszyć.
-Powiedziałem, że masz go wziąć.
-...
-No już.
Zapłaciliśmy. Poszliśmy w stronę parkingu, nasze auto stało w sektorze D5. Podczas gdy chowałem torby w bagażniku, Ryota wsiadł do środka. Ja prowadziłem.
-Kise..?
-...
Popatrzyłem na niego. Spał. Nie wiedziałem, że tak bardzo się zmęczył. Podniosłem koc z tylnych siedzeń i przykryłem go. Na szczęście się nie obudził.
-Oyasumi-nasai, Ryota.
Spał całą drogę, gdy dojechaliśmy dalej pochrapywał słodko. Nie budząc go zaparkowałem w garażu. Odpiąłem mu pasy. Wyszedłem, z Ryotą na rękach, z garażu, zakupy mogą poczekać do jutra pomyślałem. Położyłem go na kanapie. Przebrałem się w dres. Ściągnąłem jego spodnie i bluzę. Pozostał w samej, ciut za długiej, koszulce. Zaniosłem go do łóżka i nakryłem kołdrą. Mruczał coś sennie. Udałem się do kuchni. Nasypałem sobie chrupków i włączyłem jakiś ostry horror. Było już ciemno. Podczas sceny śmierci głównego bohatera, usłyszałem skradanie się. Odwróciłem się.
-AAAAAAAAAAAAAA!
W wejściu coś było, przypominało ducha..
-AAAAAAAAAAAAAA!
Wszystko jasne. Kise się obudził. Kucał teraz, chowając twarz w rękach. Bardziej niż robaków bał się tylko horrorów.
-AOMINECCHI!- Zawołał płaczliwie. Wpadł mi w ramiona.
-Przestraszyłeś się?
-Tak. Dlaczego oglądasz takie rzeczy..?
-Spałeś, nie myślałem, że się obudzisz..
-Boję się.
-Ciiii, chodźmy spać.
Kurczowo trzymał mnie za koszulkę. Wziąłem go na ręce. Koc ześlizgnął się z niego, ukazując mokrą bieliznę.
-Czy ty..?
-Tak..
-To musimy się umyć.
-Aominecchi, jest prawie 3, nie wejdę teraz do łazienki..
-Wierzysz w Krwawą Merry?
-Ja.. Ja nie wiem..
-To bajeczka dla dzieci, nic nam nie będzie. Idź po czyste ciuchu, ja napuszczę wody.
-Ale.. Ale sam?
-Przecież wiesz, gdzie co leży.
-Ano..
Pokręciłem głową. Przeciągnąłem się. Odkręciłem kurek z ciepłą wodą i rozebrałem się. Blondyn długo nie wracał.
-Oi, Kise! Pośpiesz się!
-I-i-idę.
Przybiegł szybko, wyglądał jakby zobaczył ducha.
-W porządku?
-T-tak.
-Widziałeś coś?
-T-t-tak.
-Co takiego?
-Robaka..
Strzeliłem facepalma. Ryota rozebrał się i weszliśmy do wanny. Ja opierałem się o ściankę, on o mój tors. Nabrałem trochę żelu o zapachu wanilii, jego ulubionego. Delikatnie myłem jego ciało. Wydawał się teraz chudszy niż zazwyczaj.
-Teraz ja!
Obrócił się twarzą do mnie. Jego oczy błyszczały.
-Co?
-Teraz ja cię umyję.
Łagodnie błądził po mojej skórze, kilka razy ocierając się o moje przyrodzenie. Przymknąłem powieki.
-Nie śpij! Kto zaniesie mnie do łóżka??
-Ponoć miałeś się do mnie nie odzywać?
-Fakt.
Wstał nagle i wyszedł z wanny. Wycierał się.
-Ryota?
-...
-Przecież żartowałem.
Założył dres. Wyglądał w nim niewiarygodnie korzystnie.
-Czyli śpię na kanapie, ok.
-...
Trzeba było wyciągnąć ciężkie działo.
-Mam nadzieję, że nic cię w nocy nie zaatakuje, jakiś duch czy robal.
Owinąłem się w ręcznik, wyszedłem z łazienki gasząc chłopakowi światło.
-AOMINECCHI!!!
Wybiegł za mną i wtulił się w moje plecy.
-Wiem, że masz ostatnio ciężkie noce, nie pozwoliłbym ci spać samemu.
-Dupek.
-Ale i tak mnie kochasz.
-Ano.
-Chodźmy spać.
Wziąłem swoją księżniczkę na ręce, dziś chyba już 3 raz, i zaniosłem prosto do łóżka. Położyłem się obok i przykryłem kołderką nas obu. Kise położył mi się na piersi, był obrócony tyłem głowy do mnie.
-Oi, powiesz mi co ci się śni, że tak się rzucasz w nocy?
-Dlaczego mam ci powiedzieć?
-Bo się martwię. Więc?
-Śni mi się twoja śmierć.
-Popatrz na mnie.
Spełnił moją prośbę.
-Nigdzie się nie wybieram, nie planuję umrzeć.
-Ale..
-Nie ma 'ale', za bardzo się przejmujesz.
-Wiem..
Pocałowałem go. Dzisiejszej nocy spał spokojniej.

polubiłam sposób pisania, 
w którym dominuje dialog.
kolejny twór.
~Rui.14


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz