-Aominecchi.. Nogi mi do dupy same wchodzą.
-Oi, tylko ja mogę wchodzić w twoją
dupcię.
-Zboczeniec.
-Bardzo lubię twój tyłeczek.
-Widzisz we mnie tylko 'tyłeczek'?!
-Nie. Masz też słodkiego peniska.
-...
-Kise?
-...
-Haloooo..
-...
-Jesteś zły?
-...
-Obraziłeś się?
-...
-Powiesz o co?
-Nie.
-Czyli jednak.
-...
-Ryota, pocaaaałuj mnie..
-Spadaj, jesteśmy wśród ludzi!
-A gdybyśmy byli sami?
-Nawet bym cię nie dotknął.
-Auć..
-...
-...
-...
-Kiseeee....
-Weź te łapy.
-Nie wezmę.
-Nie przy ludziach.
-Czemuuuu?
-Ostatni raz poszedłem z tobą na
zakupy!
-A kto ci będzie nosił siatki jak nie
ja?
-Sam sobie poniosę.
-Hahahahahahaha.
-Z czego rżysz?
-Z mojego słodkiego Uke.
-...
-...
-Nie bierz zielonego, w granatowym ci
ładniej.
-Granatowy jest za mały.
-Nie prawda. Nie chcesz go, bo jest w
moim kolorze.
-...
-Widzisz!
-Jestem za gruby do granatowego.
-Jaki?!
-Gruby..
-Przecież jesteś chudy, chorobliwie.
Sama skóra i kości.
-Jestem obrzydliwie gruby.
-Nie jesteś. Powinieneś przytyć.
-Co to to nie!
-Twoje pośladki byłby wtedy idealna,
okrąglutkie mięciutkie.
-...
-Gdzie ty idziesz??
-...
-Czekaj na mnie.
-...
-Kise!
-Czego?!
-Co ty odpierdzielasz dzisiaj?
-Jakbyś nie zauważył nie jestem
tylko 'dupką' i 'peniskiem'. Mam też osobowość i uczucia..
-Przecież ja tylko..
-Nie przerywaj mi!
Poszedł do przymierzalni.
-Weź ten granatowy załóż.
-Nie.
-Bo tam wejdę i siłą ci go założę.
Odsunął kotarę, stał w wybranym
przeze mnie swetrze. Nie patrzył na mnie, przygryzał wargę.
-Widzisz jak ładnie!
-Jest opięty. Za mały.
-Idealny.
Wepchnąłem go z powrotem do kabiny i
zasunąłem zasłonę.
-Aomienecchi, przestań!
-Chcę gwałcić.
-Nie tutaj przecież.
-Tu i teraz. Ciebie.
-Jeśli to zrobisz, nie odezwę się do
ciebie nigdy więcej!
-Odezwiesz.
-Zostaw ten sweter.
-Nie.
-Będę krzyczał!
-Nie będziesz.
-Ahh.. Znaczy, przestań!
-Lubisz to.
-Taak, ale nie tu.. Poczekaj aż
wrócimy do domu..
-Nie wytrzymam.
Obróciłem go tyłem do siebie,
wsadziłem swoją męskość. Oparł się o ścianę
kabiny.
-Aaaa.
-Shhhh.. Usłyszy cię cały sklep.
-Aaaa.
-Shhhh.. Usłyszy cię cały sklep.
Wsadziłem mu palce w usta, drugą ręką
pocierałem jego członka. Był już twardy i wilgotny.
Pchałem delikatnie w przód i w tył.
On poruszał biodrami. Szybko doszliśmy, w tym samym momencie.
-Aominecchi..
-Hmmm..?
-Trzeba tu posprzątać..
-Mmmm.
Wytarliśmy ślady naszej działalności.
Ogarnęliśmy się.
-Odłożę ubrania i możemy już iść.
-Nie bierzesz swetra?
-Przecież jest za mały..
-Dupa, bierz go. Jest w sam raz.
-Nie kłam. Chcesz mnie pocieszyć.
-Powiedziałem, że masz go wziąć.
-...
-No już.
Zapłaciliśmy. Poszliśmy w stronę
parkingu, nasze auto stało w sektorze D5. Podczas gdy chowałem
torby w bagażniku, Ryota wsiadł do środka. Ja prowadziłem.
-Kise..?
-...
Popatrzyłem na niego. Spał. Nie
wiedziałem, że tak bardzo się zmęczył. Podniosłem koc z tylnych
siedzeń i przykryłem go. Na szczęście się nie obudził.
-Oyasumi-nasai, Ryota.
Spał całą drogę, gdy dojechaliśmy
dalej pochrapywał słodko. Nie budząc go zaparkowałem w garażu.
Odpiąłem mu pasy. Wyszedłem, z Ryotą na rękach, z garażu,
zakupy mogą poczekać do jutra pomyślałem. Położyłem go
na kanapie. Przebrałem się w dres. Ściągnąłem jego spodnie i
bluzę. Pozostał w samej, ciut za długiej, koszulce. Zaniosłem go
do łóżka i nakryłem kołdrą. Mruczał coś sennie. Udałem się
do kuchni. Nasypałem sobie chrupków i włączyłem jakiś ostry
horror. Było już ciemno. Podczas sceny śmierci głównego
bohatera, usłyszałem skradanie się. Odwróciłem się.
-AAAAAAAAAAAAAA!
W wejściu coś było, przypominało
ducha..
-AAAAAAAAAAAAAA!
Wszystko jasne. Kise się obudził.
Kucał teraz, chowając twarz w rękach. Bardziej niż robaków bał
się tylko horrorów.
-AOMINECCHI!- Zawołał płaczliwie.
Wpadł mi w ramiona.
-Przestraszyłeś się?
-Tak. Dlaczego oglądasz takie
rzeczy..?
-Spałeś, nie myślałem, że się
obudzisz..
-Boję się.
-Ciiii, chodźmy spać.
Kurczowo trzymał mnie za koszulkę.
Wziąłem go na ręce. Koc ześlizgnął się z niego, ukazując
mokrą bieliznę.
-Czy ty..?
-Tak..
-To musimy się umyć.
-Aominecchi, jest prawie 3, nie wejdę
teraz do łazienki..
-Wierzysz w Krwawą Merry?
-Ja.. Ja nie wiem..
-To bajeczka dla dzieci, nic nam nie
będzie. Idź po czyste ciuchu, ja napuszczę wody.
-Ale.. Ale sam?
-Przecież wiesz, gdzie co leży.
-Ano..
Pokręciłem głową. Przeciągnąłem
się. Odkręciłem kurek z ciepłą wodą i rozebrałem się. Blondyn
długo nie wracał.
-Oi, Kise! Pośpiesz się!
-I-i-idę.
Przybiegł szybko, wyglądał jakby
zobaczył ducha.
-W porządku?
-T-tak.
-Widziałeś coś?
-T-t-tak.
-Co takiego?
-Robaka..
Strzeliłem facepalma. Ryota rozebrał
się i weszliśmy do wanny. Ja opierałem się o ściankę, on o mój
tors. Nabrałem trochę żelu o zapachu wanilii, jego ulubionego.
Delikatnie myłem jego ciało. Wydawał się teraz chudszy niż
zazwyczaj.
-Teraz ja!
Obrócił się twarzą do mnie. Jego
oczy błyszczały.
-Co?
-Teraz ja cię umyję.
Łagodnie błądził po mojej skórze,
kilka razy ocierając się o moje przyrodzenie. Przymknąłem
powieki.
-Nie śpij! Kto zaniesie mnie do
łóżka??
-Ponoć miałeś się do mnie nie
odzywać?
-Fakt.
Wstał nagle i wyszedł z wanny.
Wycierał się.
-Ryota?
-...
-Przecież żartowałem.
Założył dres. Wyglądał w nim
niewiarygodnie korzystnie.
-Czyli śpię na kanapie, ok.
-...
Trzeba było wyciągnąć ciężkie działo.
Trzeba było wyciągnąć ciężkie działo.
-Mam nadzieję, że nic cię w nocy nie
zaatakuje, jakiś duch czy robal.
Owinąłem się w ręcznik, wyszedłem
z łazienki gasząc chłopakowi światło.
-AOMINECCHI!!!
Wybiegł za mną i wtulił się w moje
plecy.
-Wiem, że masz ostatnio ciężkie
noce, nie pozwoliłbym ci spać samemu.
-Dupek.
-Ale i tak mnie kochasz.
-Ano.
-Chodźmy spać.
Wziąłem swoją księżniczkę na
ręce, dziś chyba już 3 raz, i zaniosłem prosto do łóżka.
Położyłem się obok i przykryłem kołderką nas obu. Kise położył
mi się na piersi, był obrócony tyłem głowy do mnie.
-Oi, powiesz mi co ci się śni, że
tak się rzucasz w nocy?
-Dlaczego mam ci powiedzieć?
-Bo się martwię. Więc?
-Śni mi się twoja śmierć.
-Popatrz na mnie.
Spełnił moją prośbę.
-Nigdzie się nie wybieram, nie planuję
umrzeć.
-Ale..
-Nie ma 'ale', za bardzo się
przejmujesz.
-Wiem..
Pocałowałem go. Dzisiejszej nocy spał
spokojniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz