kolejna miniaturka,pomysł wpadł mi podczas
zabawy z kuzynką.
ciekawe, nieprawdaż?
~♠~♠~♠~
kolejna miniaturka,pomysł wpadł mi podczas
zabawy z kuzynką.
ciekawe, nieprawdaż?
~♠~♠~♠~
„Mamo,
proszę, powiedz, jak do domu wrócić,
Zgubiłam
się w lesie, chciałam drogę skrócić.
Spotkał
mnie wilkołak i w swej okropności,
Pokazał
mi zęby i wyrwał wnętrzności.
Mamo,
proszę, powiedz, jak do domu wrócić,
Zgubiłam
się w lesie, chciałam drogę skrócić.
Zatrzymał
mnie wampir, miał krzaczastą brew,
Pokazał
mi zęby i wyssał krew.
Mamo,
pomóż, proszę, chciałabym iść spać.
Jestem
już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam
Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał
mi uśmiech i skradł moje serce.”
Szybko zrobiło się ciemno i
przeraźliwie zimno. Wiatr targał moje włosy, deszcz przemoczył
moje ubranie. Pojedyncze błyskawice oraz częstsze grzmoty
przyprawiały mnie o zawał serca. Byłem głodny i spragniony, ledwo
świadomy. Utykałem. Upłynęło dużo czasu odkąd drużyna
zniknęła mi z oczu. Przysiadłem pod złamanym konarem, chronił
mnie choć trochę od deszczu. Usłyszałem jakieś nawoływania,
zbyt osłabiony by się odezwać, przymknąłem powieki.
Szukaliśmy go od kilku godzin.
Rozdzieliliśmy się na 3 grupki, ja z Momoi, Kuroko z Midorimą i
Murasakibara z Akashim. Bałem się, że już go nie znajdziemy.
Pewnie leżał teraz gdzieś ledwo żywy. My mieliśmy ciepłe
ubrania i jedzenie, on nic. Miałem wyrzuty sumienia.
-KISE! KIIIIISEEE!-Krzyczała
dziewczyna.
-To moja wina Momoi.. Gdybym bardziej go pilnował, byłby z nami..-Opadłem na ziemię.
-Nie poddawaj się, tylko wołaj, może zareaguję na twój głos.-Posłuchałem jej. Nie czas na użalanie się. Może spotkał jakiegoś psychopatę i zaszył się. Potrząsnąłem głową, by odgonić złe myśli. Na pewno nic mu nie jest. Może wrócił do obozu? Przecież nie jest taki głupi. Deszcz zamienił się w grad. Po kolejnych dwóch godzinach bezowocnych poszukiwań spotkaliśmy się w szóstkę w umówionym miejscu.
-Powinniśmy wrócić do obozu, zanim sami się pogubimy.-Powiedział Midorima.
-Chyba cię popierdoliło! Nie możemy zostawić go samego w lesie!-Wydarłem się. Jak on mógł w ogóle o tym pomyśleć?
-Uspokój się Daiki, musimy pomyśleć racjonalnie. Będziemy szukać jeszcze godzinę, mimo wszystko powinniśmy zawiadomić policję, bo sami go nie odnajdziemy. Mógł już zemdleć lub zostać zaatakowany. Chodzenie w nocy, w czasie burzy, po lesie jest głupotą. Wszystkim zależy na tym, żeby znaleźć go całego i zdrowego.
-Ja go nie zostawię!-Odwróciłem się na pięcie i zacząłem nawoływać. Odpowiadało jedynie echo.
-To moja wina Momoi.. Gdybym bardziej go pilnował, byłby z nami..-Opadłem na ziemię.
-Nie poddawaj się, tylko wołaj, może zareaguję na twój głos.-Posłuchałem jej. Nie czas na użalanie się. Może spotkał jakiegoś psychopatę i zaszył się. Potrząsnąłem głową, by odgonić złe myśli. Na pewno nic mu nie jest. Może wrócił do obozu? Przecież nie jest taki głupi. Deszcz zamienił się w grad. Po kolejnych dwóch godzinach bezowocnych poszukiwań spotkaliśmy się w szóstkę w umówionym miejscu.
-Powinniśmy wrócić do obozu, zanim sami się pogubimy.-Powiedział Midorima.
-Chyba cię popierdoliło! Nie możemy zostawić go samego w lesie!-Wydarłem się. Jak on mógł w ogóle o tym pomyśleć?
-Uspokój się Daiki, musimy pomyśleć racjonalnie. Będziemy szukać jeszcze godzinę, mimo wszystko powinniśmy zawiadomić policję, bo sami go nie odnajdziemy. Mógł już zemdleć lub zostać zaatakowany. Chodzenie w nocy, w czasie burzy, po lesie jest głupotą. Wszystkim zależy na tym, żeby znaleźć go całego i zdrowego.
-Ja go nie zostawię!-Odwróciłem się na pięcie i zacząłem nawoływać. Odpowiadało jedynie echo.
-Daichan, Kuroko i Midorima pójdą do
obozu, reszta dalej ma szukać. Znajdziemy go, zobaczysz.-Satsuki
próbowała mnie pocieszyć, jednak jedyne co w tej chwili sprawiłoby
mi radość to blondyn, któremu nic nie jest. Od lat nie widziałem
poza nim świata, choć spotkaliśmy się dopiero od kilku tygodni.
Wycieczka do lasu w górach była jego pomysłem. Chciał spędzić
trochę czasu z drużyną oraz ze mną spacerując po stromych
zboczach. Przypomniał mi się jego uśmiech, gdy Akashi się
zgodził. Już na tydzień przed wyjazdem nie mógł przestać paplać
o tym co będziemy robić, chciał również spróbować czegoś
więcej, mając na myśli seks. Było mi już słabo, ale krzyczałem
jego imię donośnie.
-Aomine.. Ja nie daję rady..
Przepraszam..-Dziewczyna słaniała się na nogach. Wiedziałem, że
to nie jej wina, mimo wszystko wkurzyłem się.
-Wytrzymasz jeszcze chwilkę, jeśli
pomogę ci iść?-Spytałem, siląc się na w miarę spokojny ton
głosu.
-Tak.
Złapałem ją pod ramię i szukaliśmy
dalej.
Po godzinie Momoi była już w
lepszej kondycji, dołączyli do nas policjanci z psami tropiącymi.
Kuroko zabrał z obozowiska kilka bluzek Ryoty, by wiedziały jakiego
zapachu szukać. Miały trudne zadanie, gdyż deszcz prawie
całkowicie zatarł wszelkie ślady. Po dłuższej chwili jeden z
owczarków złapał trop, więc pognaliśmy za nim. O krzak zahaczony
był kawałek materiału w kolorze spodni Kise. Widniała na nim
krew.
-Musi być niedaleko!-Krzyknął młody
oficer. Wołałem więc głośniej. Wydawało mi się, że zobaczyłem
jakiś ruch w gąszczu.
-Ryota?!-Pobiegłem w tamtym kierunku.
Potknąłem się jednak o coś ciężkiego i przewróciłem się,
uderzając mocno ręką o ostry kamień. Przeciął mi dłoń od
palców do nadgarstka.
-Aomine!-Wydarła się dziewczyna biegnąc w moim kierunku. Obróciłem się i spostrzegłem ciało leżące pod złamanym konarem. Jedyne co odcinało się od ciemności to jasne kosmyki. Podczołgałem się bliżej.
-Aomine!-Wydarła się dziewczyna biegnąc w moim kierunku. Obróciłem się i spostrzegłem ciało leżące pod złamanym konarem. Jedyne co odcinało się od ciemności to jasne kosmyki. Podczołgałem się bliżej.
-Kise? Kise!-Potrząsnąłem nim lekko.
Miał zamknięte oczy, lecz oddychał. Płytko i nierównomiernie,
ale oddychał. Jego przemoczone ubranie kleiło się, a zraniona noga
była spuchnięta. Zdjąłem płaszcz przeciwdeszczowy i bluzę.
Narzuciłem je na jego zimne, dygoczące ciało. Był siny i
bezwładny. Grupa wystrzeliła czerwoną racę na znak, że
znaleźliśmy modela. Podniosłem go z ziemi i szybko, przy obstawie
strażników, pobiegliśmy w stronę miasta. Przy linii drzew czekała
na nas karetka pogotowia. Przekazałem im blondyna i wepchnąłem się
do ambulansu. Nikt nie protestował. Szybko owinęli go folią
termoizolacyjną i podpięli milion elektrod. Zajęli się jego nogą.
Pozwolili mi złapać jego dłoń.
-Ile czasu był zaginiony?
-Która godzina?-Spytałem tępo.
-Północ.-Odpowiedział jeden z
sanitariuszy.
-Około 7 godzin.-Policzyłem szybko.
-Jak na tyle czasu, to i tak jest w
dobrym stanie. Niech się pan nie martwi, obudzi się, gdy
ustabilizujemy temperaturę.-Dotarliśmy do szpitala, Kise zabrali na
ostry dyżur, mnie nie pozwolili wejść na salę.
-A jak się pan czuje?
-Nic mi nie jest.-Drżałem i nie
potrafiłem się skupić.
-Niech pan pokaże dłoń,
krwawi..-Zaprowadził mnie do podobnej sali i kazał usiąść na
kozetce. Oczyścił ranę i zaczął zakładać kilka szwów.
-Kiedy będę mógł go zobaczyć?
-Gdy skończę szyć i gdy przewiozą
go na obserwacyjną.-Spokojny ton działał mi na nerwy.
-Czyli?
-Za jakieś 30minut do godziny.
Skończyłem.-Posłał mi uśmiech. W tym samym momencie na salę
wpadła roztrzęsiona Momoi.
-Nic ci nie jest? Gdzie Kise?-Rzuciła
się na mnie. Lekarz odciągnął ją delikatnie, byłem wdzięczny.
-Proszę się uspokoić, blondyn ma
teraz podstawowe badania, a ten oto mężczyzna jest w dobrym stanie.
Nie ma co panikować.-Puścił do niej oko. Spojrzała na niego spode
łba i podeszła bliżej mnie.
-On mówi prawdę?-Spytała dyskretnie,
udając, że mnie przytula.
-Miejmy nadzieję.
Pożegnaliśmy się ze specyficznym
doktorkiem i udaliśmy się do poczekalni. Była tam reszta Kiseki no
Sedai. Czekaliśmy do drugiej, Momoi zasnęła na ramieniu Kuroko.
Poszedłem do automatu, kupić kawy. To chyba był mój piąty kubek.
Bałem się dlaczego to tyle trwa.
-Pan Aomine?-Usłyszałem damski głos.
Należał do pielęgniarki w średnim wieku.
-Tak?
-Kise Ryota jest już na oddziale. Może
go pan zobaczyć pod warunkiem, że pójdzie tylko pan. Jest już
późno i teoretycznie nie powinnam pana wpuszczać, ale wiem, że
jest to dla pana ważna osoba.
-Oi.. Dziękuję, a czy.. Czy on się
obudził?
-Niestety jeszcze nie, musimy dać mu
trochę czasu. Proszę za mną.-Wskazała drogę ręką. Gdy
dotarliśmy na miejsce, otworzyła drzwi.-Zostawię was samych.
Biała sala świeciła pustkami, na
jedynym łóżku leżał mój chłopak podłączony do maszyny
monitorującej pracę serca. Równomierne 'bipanie' obijało się
echem. Całe szczęście oddychał samodzielnie. Przysiadłem na
metalowym taborecie delikatnie ujmując dłoń modela. Jego twarz
była posiniaczona, miał małe rozcięcie na policzku. Usta jeszcze
sinawe wyginały się w grymasie niezadowolenia. Oparłem głowę o
jego brzuch, przyglądałem mu się całą noc. Koło piątej, gdy
moje powieki stały się niesamowicie ciężkie, poruszył się
niespokojnie.
-Ryota?-Spytałem ostrożnie. Nie
otworzył oczu, lecz skierował głowę w moją stronę. Poruszył
wargami nie wydobywając jednak z siebie żadnego dźwięku.
Trzymając jego dłoń, wpadłem na pomysł.-Kise, jeśli mnie
słyszysz ściśnij moją dłoń.-Ścisnął.
-Dwa razy na 'nie' i raz na 'tak',
zgadzasz się?
Pojedynczy uścisk.
-Czy coś cię boli?
Potwierdzenie.
-Iść po lekarza?
Dwa ściśnięcia. Spod przymkniętych
powiek leciały łzy.
-Boisz się czegoś?
Nieme 'tak'. Położyłem wolną dłoń
na jego włosach miarowo je gładząc.
-Shhhh.. Jestem tutaj. W szpitalu nic
ci nie grozi. Nie masz poważniejszych ran, wyzdrowiejesz..
Uchylił nieznacznie oczy, widząc to
uśmiechnąłem się. Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem, próbując
wydobyć z siebie jakiś głos. Jęknął przeciągle.
-Nie próbuj na siłę.. Powoli
wszystko wróci do normy..-Wyczuł niepewność w moim głosie,
próbował zakryć dłonią oczy, lecz nie udało mu się zakryć
łez.
-To moja wina, Ryota.. Gdybym zwrócił
uwagę..
Szybko zaprzeczył ruchem głowy.
Uścisnął moją dłoń dwa razy, zdecydowanie za silnie. Raz
jeszcze oparłem głowę o jego ciało, a on w zamian zaczął bawić
się moimi krótkimi kosmykami.
Obudził mnie śmiech. Śmiech
blondyna. Zerwałem się i od razu tego pożałowałem, gdyż
uderzyłem głową w jego szczękę. Masując bolące miejsce
rozejrzałem się. Było już całkowicie jasno, a wokół łóżka
siedzieli wszyscy członkowie Kiseki.
-Aominecchi! Za co?-Spytał żałośnie
Kise. Spojrzałem na niego oniemiały. Dużo przespałem. Złapałem
go za brodę i pocałowałem czule.
-Wybacz mi.-Byłem szczęśliwy, że
już wraca do dawnej formy.
-Wybaczę, jeśli mnie stąd
zabierzesz..Chcę do domu!-Zachowywał się jak małe, rozkapryszone
dziecko. Przewróciliśmy zgodnie oczami. Gdy zostaliśmy sam na sam,
Kise poprosił mnie, bym go przytulił.-Wiesz, ja wiedziałem, że
mnie znajdziesz. Nie wiedziałem tylko kiedy.-Pociągnął nosem
wtulając swoje drobne ciałko we mnie.
-Przepraszam, że musiałeś tak długo na mnie czekać.
-Przepraszam, że musiałeś tak długo na mnie czekać.
Boskie *^*
OdpowiedzUsuńarigatou. c:
Usuń