środa, 26 marca 2014

Szafirowy skarb I. [AoKise]

 Opierałem się o szafkę. Oddychałam ciężko, świat wirował.. Skończył się właśnie trening. Skończył- dla mnie. Nie byłem w stanie nawet podskoczyć, co dopiero grać 1:1 z Aominecchim. Dawno się tak nie zmęczyłem. Usiadłem na chłodnej posadzce i włożyłem głowę między nogi, by wyrównać oddech i rytm serca. Wzdrygnąłem się, gdy Murasacchi dotknął moje ramię.
-Aka-chin każe przyjść Ci do jego gabinetu.- powiedział odgryzając kolejny kęs słodkiej przekąski. Posłuszny pies królowej zaśmiałem się w duchu. Zebrałem dupę i ruszyłem na spotkanie z czerwonowłosym diabłem w postaci ludzkiej. Zapukałem leciutko w uchylone drzwi.
-Wejść- usłyszałem, a dreszcz przebiegł mi po plecach. Posłusznie wykonałem polecenie. Rozejrzałem się po malutkim pomieszczeniu. Wszędzie porozrzucane były zapisane, pogięte kartki, lub papierki po słodkościach. Od razu widać, że pedały, przydałoby się tu posprzątać, hehe.
-Coś się stało, Sempai?- przybrałem minę dziecka, któremu kazano wyliczyć liczbę π.
-Ależ oczywiście, że tak Kise. Myślisz, że zapraszałbym cię tu bez powodu? Na herbatkę i ploteczki?- oczy Akashi'ego złowrogo rozbłysły, panowie, spierdalamy!- Możesz mi powiedzieć, co Ty kurwa odpierdalasz?- jest jeszcze gorzej, powiedzcie fankom, że je kochałem! Trener chyba zauważył moje przerażenie, bo spuścił z tonu. - Ostatnio jesteś jakiś nieobecny, słaniasz się na nogach. Twoja buźka nie jest już taka radosna. Schudłeś.- mimo miłego i troskliwego tonu, jego oczy ciskały błyskawice. Mhm, jasne, nie dam się nabrać, chui się dowiesz!
-Eee, dziękuję za troskę, nic mi nie jest trenerze, trochę tylko nie dosypiam.- siliłem się na radosny ton, efekt był raczej kiepski.
-Zatem nie będziesz miał nic przeciwko wyjściu na kebaba? Zgłodniałem. Atshushi, powiedz reszcie. - kurwa tylko nie to, zabiję cię czerwona gnido! Pomyślałem.
-Ale nie trzeba, poza tym muszę.. eeee.. iść do domu, bo obiecałem, że.. ten, no.. pomóc mamie!- skończyłem kulawo, a brew czerwonego podjechała niebezpiecznie w górę, żegnaj życie!
-Oh, mogę zadzwonić do niej i powiedzieć, że się spóźnisz.- ton nieznoszący sprzeciwu, przełknąłem głośno ślinę. Wkopałem się.
-Nie trzeba! Sam to zrobię..- kurwa, nienawidzę.. ale chce żyć..
-Rozumiem. Murasakibara rusz dupę i powiedz reszcie!

Ja pierdole, blond ciota wygląda dziś naprawdę źle, jakiś taki zmęczony jest i jakby blady.. Kurwa, czy ja właśnie to pomyślałem? Przecież nie jestem pedałem! Ja się wcale nie martwię o tlenioną księżniczkę. Jeb. Dostałem w łeb.
-Co jest ku..?
-Daiki, będziesz biegał dopóki mi się nie odwidzi!- zabiję tego robala, czyżby Atsushi go dziś nie wyruchał? Na mojej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Przed oczami śmigły mi czerwone nożyczki.
-Tak jest trenerze!- uwielbiam swoją ironię. Uwielbiam siebie, bo jestem zajebisty. Rozejrzałem się po sali. Kise zniknął. Pewnie poszedł do szatni. Pokręciłem głową i zacząłem wykonywać rundki dookoła boiska. Nie chciało mi się. Dobrze, że trening szybko się zakończył. Razem zresztą drużyny, tudzież Kuroko i Midorimą (reszta rozpłynęła się w powietrzu) poszliśmy do szatni. Kise nie było, choć na ławce leżała jego pedalska torba i kosmetyczka. Boże, jak facet może mieć k-o-s-m-e-t-y-c-z-k-ę? No jak, kurwa, się grzecznie pytam? Rozebrałem się i poszedłem pod prysznic. Letnia woda zmyła ze mnie pot, delikatnie rozluźniając spięte mięśnie.
-Akashi-chin powiedział, że idziemy na kebaba.- oznajmił beznamiętnie fioletowy olbrzym. Kebab? Z Akashim? Nigdy.
-A to niby z jakiej okazji?- spytałem wrogo, wycierając mokre ciało. Atshushi wzruszył ramionami, ssąc lizaka.
-To bardzo miłe z jego strony, Aomine-kun, powinniśmy iść.- Kuroko, masz wpierdol. Zmroziłem kurdupla wzrokiem.
-Jeśli ktoś by pytał, ja nie idę. Mój horoskop zakazuję mi jedzenia ciężkostrawnych potraw i..- drzwi otworzyły się z hukiem, przygniatając Midorimę. Dobrze glonowi.
-Gotowi chłopcy? Ja dziś stawiam, więc idą wszyscy.- Co go popierdoliło? Może jednak ciasteczkowy potwór mu obciągnął? W pierwszej chwili nie zauważyłem blondyna, podszedł on szybko do swojej torby, poszedł pod prysznic. Chyba schudł, tak jakoś mało go było. Moment, wróć. Mało? Co ja pieprzę?

Wziąłem szybki prysznic. Jestem w dupie, nie chcę tam z nimi iść. Całą dietę szlag trafi, gdy znowu się nażre. Nie mogę tam iść. Specjalnie ociągałem się, by wyjść jako ostatni. Gdy wszyscy śpieszyli się, by wrzucić coś na ruszt, ja wlokłem się, szukając okazji, by spierdolić. Miałem już skręcić w boczną alejkę, gdy drogę zagrodził mi Atsushi. Popatrzył na mnie spode łba. Miał mnie na oku dopóki nie weszliśmy do knajpki. Świetnie, może uda się uciec przez okno w kiblu?

Usiedliśmy przy jedynym wolnym stoliku. Jak zwykle musiałem sobie kurwa dostawić krzesło, bo było tylko pięć wolnych. Wepchnąłem się między Kuroko, a Murasakibarę, siadając tym samym naprzeciwko Kise. Przyglądałem mu się bezczelnie, lecz on uciekał wzrokiem. Wkurwiało mnie jego zachowanie na maxa. W świetle jarzeniówek był jeszcze bardziej blady, miał też mocne sińce pod oczami. Gdy podano już nasze zamówienia, wszyscy rzucili się na jedzenie, tylko Ryota spoglądał na talerz jakby z odrazą. Co mu kurwa nie pasuje? Francuski piesek. Dopiero gdy dostrzegł moje pytające spojrzenie, podniósł sztućce i nim się obejrzałem wszamał całego kebaba. Nikt się nie odzywał, więc dla rozluźnienia atmosfery rzuciłem:
-Ej blondi, jak twój casting do tego pokazu mody?- wszyscy oderwali się od jedzenia, nastała jebana cisza. Wystarczyło popatrzeć na ciotę, by zorientować się, że lepiej bym zamilkł na wieki lub został żywcem zakopany. Chłopak zamarł, spiekł buraka po same uszy, a w jego oczach pojawiła się pustka. Wstał z miejsca i szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia. Kurwa, pewnie poszedł wypłakać się do zaszczanego szaletu, już jestem martwy.
-Aomine-kun, to było podłe, nawet jak na ciebie- Kuroko dawno nie był tak oburzony.
-Ale co ja kurwa zrobiłem? Zapytać nie mogę? Przecież nic nie zrobiłem!- wydarłem się. Sam nie wiem czemu.
-Kise się nie dostał, mówił to wczoraj. Powinieneś iść go przeprosić. Teraz.- dodał gdy nie zareagowałem na jego słowa.
-Juszz.- mam kurwa przejebane, lalalalala.

Pobiegłem do kibla. Nie, nie mogę tego zatrzymać w żołądku. Nie mogę przytyć. Wpadłem do pierwszej lepszej kabiny i zwymiotowałem. Kilka razy. Usłyszałem kroki, jakoś mało mnie to obchodziło. W oczach miałem łzy. Nie mogę jeść. Muszę być chudy. Muszę schudnąć. Drzwi oddzielające mnie od świata uchyliły się. Ktoś za nimi stał i patrzał z przerażeniem na to co robię. Tym ktosiem był Aomine. Super. Znowu mnie zwyzywa od rozemocjonowanych nastolatek. Poczułem mokre strużki na policzkach. Ku mojego zdziwienia chłopak podszedł do mnie bez słowa, nie wiem co chciał zrobić, bo musiałem rzygnąć. Mimo nieprzyjemnego uczucia, czułem się lepiej.
-Oi, Kise, chyba się zatrułeś, ta knajpa długo nie pociągnie kurwa! Mam iść po kogoś?- pierwszy raz dostrzegłem w oczach Daikicchiego taki błysk, nie wiedziałem do czego go podporządkować. Troska? Zmartwienie? Spuściłem wzrok.
-Nie trzeba. To nie zatrucie.- wyszeptałem, dalej nie podnosząc wzroku.
-A co innego? W ciąży jesteś?- spiekłem buraka, a łzy na nowo zebrały się w kącikach moich oczu.
-Aominecchi, przecież wiesz, że to niemożliwe.
-No to co innego?- spojrzał z wyrzutem. Nie mogę mu powiedzieć, nie zrozumie..
-Ja.. Ja chciałem zwymiotować, sam to sprowokowałem..- czekałem na jego reakcję. Czekałem aż mnie wyśmieje. No dalej, powiedz że mnie popierdoliło, no już, dopingowałem go w myślach.
-Czy ciebie popierdoliło do reszty? Chcesz wyglądać jak te pierdolone anorektyczki? Co ty sobie myślisz, że będziesz fajniejszy jak zagłodzisz się na śmierć?- jego słowa nie były już w stanie mnie zranić. Nie było mi smutno. Nie bałem się, czułem pustkę, jeśli można ją w ogóle czuć. Otarłem resztki łez, wstałem i nie obracając się za siebie wyszedłem z ubikacji.

Stałem tam dobrą chwilę. Co tu się kurwa dzieje? Kise wybiega z sali, potem rzyga w kiblu, bo sam tego chce? Reaguję tak jak na przyjaciela przystało, a ten się focha. Przerażająca była ta pustka w jego oczach. Brrr.




~♠~♠~♠~


Oh, wreszcie skończyłam ten rozdział. Będzie to dłuższa seria.
Pisana zarówno z perspektywy Kise jak i Aomine.
Niestety Kise i jego dupa będą krzywdzone, ale jeszcze ciiii.
Pomódlcie się za moją duszyczkę. (:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz