"Ale w spokoju, zaśpiewam ci piosenkę,
i będę przy tobie czuwać,
aż twe senne oczy i moje kołysanki
zabiorą cię słodko do snu."
Znajduję
się w ciemnym, dusznym pomieszczeniu. W powietrzu czuć wilgoć i
stęchliznę. Jedynym źródłem światła jest mała, prostokątna
szpara w murze, imitująca okno. Przenikliwe zimno wprawia mnie w
odrętwienie. Kulę się w rogu dziwnego pomieszczenia. Z
przeciwległego kąta dobiega dziwne zawodzenie. Boję się. Tak
bardzo się boję, lecz nie ma przy mnie nikogo. Zawodzenie przeradza
się w skowyt, dopiero teraz spostrzegam, że nigdzie nie ma wyjścia.
Miejsce z którego dochodzą dziwne odgłosy zaczyna emanować
złowieszczym blaskiem. Strach paraliżuję mnie totalnie. Nie mogąc
się poruszyć, wpatruję się w cień, który zaczyna przybierać
zwierzęcą postać. Im bardziej zbliża się, tym mocniej wciskam
się w ścianę, stając się jej niemal integralną częścią.
Postać rzuca się na mnie, wgryzając swoje zęby w moją szyję.
Ból emanuję w całym ciele. Łzy spływają po moich policzkach.
Krzyczę. Wyrywam się. Drapię.
-AAAAAAAAAAAAA,
ZOSTAW, POMOCY! AOMINECCHI, POMÓŻ!- łkam.
-Kise,
zamknij się. Obudź się, to sen. Zadrapiesz mnie na śmierć
debilu!- słyszę znajomy głos. Budzę się. Gdy wzrok odzyskuje
ostrość, dostrzegam mojego murzyna. Trzyma mnie mocno za ramiona, w
jego oczach widać przerażenie. Przestaję się szarpać. Staram się
uspokoić, niestety zanoszę się jeszcze bardziej. Płacz przechodzi
w walkę o każdy oddech.
-Kise, spokojnie. Jestem przy tobie, Wdech i wydech. Patrz na mnie.- łapie moją głowę i zmusza do kontaktu wzrokowego. Naśladuję jego ruchy. Wydaję z siebie zduszony jęk. Ręce Daikiego zdobię cienkie szramy, zamieniające się w siniaki- ślady po moich paznokciach.
-Prz-przepraszam.- wydobywam z siebie, nie patrząc na chłopaka. Łzy znowu napływają mi do oczu.
-Cicho, nie Twoja wina.- szepcze, składając delikatne pocałunki w miejscach mokrych od łez. Po chwili rozszerza zasięg o płatki uszu, powieki, nos, usta.. Na nich zatrzymuje się dłużej. Bawi się nimi, lekko przygryzając. Wykorzystując okazję wtulam się w zagłębienie jego szyi.
-Kise, spokojnie. Jestem przy tobie, Wdech i wydech. Patrz na mnie.- łapie moją głowę i zmusza do kontaktu wzrokowego. Naśladuję jego ruchy. Wydaję z siebie zduszony jęk. Ręce Daikiego zdobię cienkie szramy, zamieniające się w siniaki- ślady po moich paznokciach.
-Prz-przepraszam.- wydobywam z siebie, nie patrząc na chłopaka. Łzy znowu napływają mi do oczu.
-Cicho, nie Twoja wina.- szepcze, składając delikatne pocałunki w miejscach mokrych od łez. Po chwili rozszerza zasięg o płatki uszu, powieki, nos, usta.. Na nich zatrzymuje się dłużej. Bawi się nimi, lekko przygryzając. Wykorzystując okazję wtulam się w zagłębienie jego szyi.
-Ktoś
tu się bardzo mocno tuli. Powiesz mi, dlaczego tak mnie podrapałeś?-
unosi jedną brew w pytaniu. Automatycznie
krew napływa do moich policzków, kryję twarz w rękach. W głowie
na nowo pojawiają się obrazy dymnego potwora. Jestem bliski płaczu,
Aomine widzi to. O nic więcej nie pyta, dobrze wie, że gdy
wspomnienie snu trochę przygaśnie opowiem mu o wszystkim. Kładzie
się, przyciągając mnie jeszcze mocniej do siebie. Słyszę jego
bijące serce. Czuję jego zapach oraz emanujące ciepło. Póki on
tu jest, nie muszę obawiać się niczego, nawet wyimaginowanych
bestii. Za to go kocham.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz