czwartek, 23 lipca 2015

2-0-3-0 p.4 [AoKise, MidoTaka]

-Mógłbyś przestać traktować mnie w taki sposób?- Spytałem przewracając oczami.
-Jaki, Ryouta?- Odpowiedział pytaniem na pytanie. Nienawidziłem tego. Wyrwałem mu rękaw kurtki z dłoni i usiłowałem założyć ją samemu.
-Jakbym był inwalidą. Poradzę sobie, to tylko złamanie. Wiem, że czujesz się winny, ale niepotrzebnie, tak? Nie jestem zły, zasłużyłem sobie.- Pogładziłem zdrową dłonią jego policzek, wyrwał się.
-Nie mów tak! Nic mnie nie usprawiedliwia, jestem ostatnim debilem i dupkiem. Nigdy nie wybaczę sobie tego, co..- Zamknąłem mu usta pocałunkiem. Spojrzałem na niego spod lekko przymkniętych powiek.
-Chcesz zadośćuczynienia?- Gdy przytaknął głową wszeptałem mu do ucha.- Bądź tym samym Aominecchim, którym byłeś sześć tygodni temu.
 Prychnął rozbawiony. Jeszcze kilka razy pytał jak mi pomóc i próbował wyręczać. Mimo swojej uciążliwości był na swój sposób słodki. Najbardziej cieszył mnie fakt, że chłopak naprawdę żałował i chciał się zrekompensować z miłości, a nie by uspokoić swoje sumienie.
 Wyszliśmy z domu wprost na burzę śnieżną. Zawyłem w duszy.
-Daikiiii...
-Wiem, wiem, ale musimy iść do lekarza. Może zdejmą ci ten gips.- Przytaknąłem i już miałem wsiadać do samochodu, jednak poślizgnąłem się na mokrym śniegu. Mężczyzna złapał mnie w ostatnim momencie chroniąc przed kolejnymi złamaniami.
-Dziękuję, kotku.- Zamruczałem mu do ucha. Uśmiechnął się zawadiacko i otworzył mi drzwi czarnego Land Rovera.
 Włączyłem ogrzewanie i radio. Jechaliśmy powoli, Aomine zawsze uważał na drodze. Przy nim mogłem spać podczas podróży nie obawiając się niczego.
~
-Hej, pobudka Kise.- Pocałunek w czoło wyrwał mnie z drzemki.
-Brutal. Miałem taki cudowny sen!- Oburzyłem się jak małe dziecko.
-Dlatego tak słodko się uśmiechałeś?
-Hmpf.

 Siedziałem w poczekalni, Kise był na prześwietleniu. Wszystko wskazywało na to, że kości zrosły się niemalże idealnie i nie będą ograniczać sprawności stawu. Dzięki Bogu. Czytając przypadkowe czasopismo zabijałem czas.
 Pochłaniałem artykuł o nowoczesnej medycynie uwzględniającej mężczyzn jako 'matki'. Ciągle miałem mętlik w głowie, jednak im częściej widziałem rodziców z dziećmi miałem ochotę pieprzyć blondyna tak długo aż zaciąży, nawet jeśli miałaby to być ciąża pozamaciczna w kolanie.
 Drzwi otworzyły się i wyszedł z nich Kise, już bez gipsu, wraz z doktorem, który położył dłoń na jego zdrowym barku i mówił do niego uśmiechając się. Zmaterializowałem się przy modelu w sekundzie. Teleportacja, dziwko. Zmierzyłem doktorka z góry na dół. Kise odchrząknął.
-Także dziękuję za wszystko, do widzenia sensei.
-Jasne, zawsze miło cię widzieć.- Dodał 'sensei' i pomachał mężczyźnie na odchodne. Mierzyłem wzrokiem byłego gracza koszykówki a ten odetchnął głęboko i wtulił się w moją pierś.
-To było okropne, Aominecchi. Jeszcze chwila i wyszedłbym z tego gabinetu. Zboczeniec.
-Zrobił ci coś?- Prawie wywarczałem i już miałem udać się na wizytę ponadprogramową.
-Nie, spróbowałby. Powiedziałem mu, że na korytarzu czeka na mnie naprawdę seksowny i silny policjant i ma zabierać swoje oślizgłe łapy z moich ramion.- Uśmiechnął się promiennie.
-Mój chłopiec.- Odpowiedziałem całując go w czoło.

 Od dwóch dni nie wystawiałem nosa poza łóżko nie licząc siusiu. Mięśnie brzucha skręcały mi się w esy-floresy, a jedzenie utrzymywałem maksymalnie dwadzieścia minut. Omijałem wszelkie lustra z daleka, miałem szarawo-przeźroczystą skórę i włosy przyklapnięte do czaszki. Pod oczami pojawiły się wory z braku snu. Byłem chodzącym trupem.
-Skoro możesz narzekać na swój wygląd to chyba nie jest tak źle, co?- Spytał kąśliwie okularnik.
-Nie całuj mnie, mówiłem! Zarazisz się i co zrobimy? Kto będzie się mną opiekował? Powinieneś spać w salonie...- Zawyłem. W odpowiedzi dostałem namiętny pocałunek z języczkiem. Za karę ugryzłem go. Spojrzał na mnie gniewnie. Nudności przybrały na silę i po chwili rzygałem do miski jak kot. Było to okropne, ponieważ pusty żołądek próbował zwymiotować sam siebie. Łzy pociekły mi z oczu.
-Shhh.. Jutro pójdziemy do lekarza, jeśli się nie poprawi.
-Ty jesteś lekarzem!- Zawyłem płaczliwie i skuliłem się pod kocem. Było mi tak strasznie zimno.
-To może pozwolisz mi się zbadać, co?- Zapytał zaczepnie.
-SHIN-CHAN!
-Mówię poważnie, nie miałem na myśli nic z tych rzeczy, nanodayo!
 W odpowiedzi na jego pomysł zwymiotowałem raz jeszcze i poczułem, że świat wiruje.
-Shin-chan, słabo mi...- Wyszeptałem. Mężczyzna od razu postąpił przepisowo. Uniósł moje nogi opierając je na swoich barkach, zaczął wachlować mnie gazetą. Czułem się dziwnie ciężki, nogi opadały mi bezwiednie.- Shin-chan... Coś jest nie tak... Boję się... Przytul mnie...- Niemal płakałem. Ogarnęła mnie panika. Młody lekarz widząc to wziął mnie na ręce i zaczął kołysać jak dziecko.
 Strach trochę się rozmył, uspokoiłem oddech. Jednak brzuch i głowa prowadziła pojedynek po tytułem 'kto wykończy Kazunariego szybciej'.
-Mam dzwonić po pogotowie?- Spytał ocierając łzy z moich policzków.
-Nie przyjadą, wiesz o tym.- Sarknąłem przez zaciśnięte zęby. Pocałował moje rozpalone czoło.
-To my przyjedziemy do nich, Takao.- Chciałem protestować, ale położył palec na moich ustach.- Jest prawie trzecia w nocy. Nie będę dłużej oglądał twoich cierpień.
-Ale tam jest tak zimno i ciemno... Nie chcę!- Wtuliłem się w jego pierś. Zastanawiałem się o co chodzi. Nigdy tak się nie zachowywałem. Nigdy nie ważne co się działo.
-Będzie dobrze, zaufaj mi, okej?
 Siedziałem oparty na sofie. Midorima musiał ubrać mnie, ponieważ samemu nie dałbym rady. Przeklinałem się za ten stan. Mężczyzna spytał czy dam radę iść oparty na jego ramieniu, odpowiedziałem, że mogę spróbować. Wstanie z pozycji półleżącej-półsiedzącej było ponad moje siły. Zachwiałem się i niemal upadłem.
-Mam cię, spokojnie, mam cię.- Wysapał podtrzymując moje ciało. Osunąłem się w ciemność.

 Minęły dwie minuty i piętnaście sekund. Kazunari dalej był nieprzytomny. Pogotowie już jechało. Ponownie przetarłem czoło chłopaka modląc się, by nie było to nic poważnego.
 Po sześciu minutach i czterdziestu sekundach brunet zaczął mrużyć oczy, po chwili spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem. Pytałem czy mnie słyszy jednak nie doczekałem się odpowiedzi.
 Rozległ się dźwięk domofonu. Pośpiesznie wpuściłem ratowników, przywitaliśmy się.
-Co jest, Kazu?- Lekarka z załogi była naszą znajomą. Przyglądała się teraz uważnie koledze po fachu zastanawiając się, co jest przyczyną tak złego samopoczucia.
 Po krótkim wywiadzie i kilku podstawowych badaniach postanowiliśmy, że nie można go zostawic w domu w takim stanie. Dwóch sanitariuszy poszło po nosze a ja zostałem z lekarką i chłopakiem sam na sam. Usiadłem obok niego, ufnie wtulił się we mnie.
-Nie chcę wtrącać się w wasze życie, jednak te objawy przypominają wczesne stadium ciąży. Czy jest możliwość, żeby Takao...?
 Oniemiałem. Kazunari też. Poczułem jak trochę sztywnieje.
-Nie, nie ma.- Opowiedziałem gdy odzyskałem głos. Kobieta uniosła prawą brew.- Nie poddawaliśmy się operacji wszczepienia macicy, więc nie ma takiej opcji.- Dodałem przekonując samego siebie.
-Okej. Wybaczcie. Muszę wszystko brać pod uwagę.
 W tej chwili rozległo się ponowne pukanie i na przedpokój wjechały nosze z sanitariuszami. Przeniosłem wciąż osłabionego i półprzytomnego chłopaka na nie. Zapięliśmy go i udaliśmy się do karetki. Wychodząc z bloku minęliśmy się z Kise i Aomine, którzy od razu pytali co się stało. Wyjaśniłem sytuację w dwóch zdaniach i obiecałem napisać ze szpitala.

 Siedziałem i wpatrywałem się w blondyna, który wpatrywał się w ścianę. Usiadłem koło niego i objąłem ramieniem. Nie protestował.
-Aominecchi, dlaczego Midorimacchi nie pisze?- Spytał smutnym głosem. Wypuściłem powietrze z płuc.
-Nie wiem, Ryo. Już prawie świta, prześpij się. Jak będzie coś wiadomo to cię obudzę.
-Nie powinienem, nie wiadomo co...- Wstał i zaczął nerwowo krążyć po pokoju.
-Ledwo na oczy patrzysz, tak mu nie pomożesz. Może będzie trzeba do niego jechać, hmm?
-Racja, ale i tak nie zasnę.
-Poleż chwilę, skarbie. Musisz o siebie dbać, tak?- Poczułem dziwny osad na języku po wypowiedzeniu tych słów. Blondyn spojrzał na mnie zarumieniony, widać było, że chce o coś spytać.- No dalej Kise, mów.- Zachęciłem go.
-Bo.. Mogę położyć się na twoich nogach? Nie chcę leżeć sam...- Wyciągnąłem ramiona w jego stronę. Podszedł do mnie i usiadł na moich kolanach. Nie minęło pięć minut a chłopak pochrapywał w moich objęciach. Gładziłem jego plecy delikatnymi ruchami. Muskając jego bark wyczułem bliznę pod cienkim materiałem koszulki. Westchnąłem i pocałowałem jego blond czuprynę.

 Popijałem letnią już kawę. Takao wciąż był na badaniach. Minęły dwie godziny od przyjechania na izbę przyjęć. Mężczyzna dostał potężne dawki leków przeciwbólowych, które nie wiele zmieniły. Pielęgniarki kazały położyć mi się w dyżurce i poczekać na powrót chłopaka z usg, jednak wolałem koczować pod salą.
 Po około piętnastu minutach zobaczyłem lekarza, który zajął się Kazunarim. Znałem go z widzenia, nie wiedziałem z jakiego jest oddziału ani jak mu na imię. Podszedł do mnie.
-Midorima sansei?
-Tak. Wiadomo już coś?- Spytałem mimo suchości w ustach.
-Nie mamy stu procentowej pewności, na chwilę obecną rozważamy kilka opcji. Możemy przejść do gabinetu?
-Mógłbym najpierw go zobaczyć?
-Myślę, że to nie najlepszy pomysł. Takao powinien teraz odpoczywać, przechodzi przez piekło.
-Dlatego chcę mu towarzyszyć.- Sarknąłem. Młody lekarz spojrzał na mnie i przytaknął bez sprzeciwu.

 Jęczałem zwijając się w konwulsjach. Kolejne fale bólu były coraz silniejsze. Ostatkiem sił utrzymywałem świadomość, choć gdy otwierałem oczy miałem wrażenie, że minęło zbyt dużo czasu od ich zamknięcia. Przewożono mnie z sali na salę, nakłuwano i rozlewano coś chłodnego na podbrzuszu. Chwilami wołałem Shin-chana, jednak nie widziałem go przy sobie. Pielęgniarki i lekarze krążyli wokół mnie.
 Po kilku godzinach, które wydawały się dniami zostałem przewieziony na jasnoróżową salę. Podpięto mnie do różnych maszyn i opuszczono. Zostałem sam.
 Zwinąłem się w kłębek, kolejna fala bólu już zaczynała o sobie znać. Łzy popłynęły z moich szarych oczu. Złapałem się metalowej poręczy łóżka i krzyknąłem.

 Przeciągnąłem się chcąc rozprostować zdrętwiałe plecy. Uchyliłem lekko powieki. Leżałem w naszym łóżku przykryty kocem i kołderką mimo to marzłem. Niebo za oknem zwiastowało kolejną zamieć śnieżną. 
 Zegarek wskazywał siódmą raną, wstałem pospiesznie i owinąłem się szczelnie kocem. Dwie pary frotowych skarpet nie zdały egzaminu gdy dotknąłem zimnych paneli. Przekląłem.
 W progu pokoju zderzyłem się z wielkim kangurem. Spojrzałem na niego rozmasowując czoło.
-Przepraszam.- Wyszeptał. Miał dziwną minę, wyglądał jakby coś przede mną ukrywał.
-Co z Kazunaricchim?- Spytałem drżącym głosem.
-Nadal nic nie wiadomo. Pisałem do Midorimy, ale brak odpowiedzi.
-Rozumiem.- Westchnąłem. Tak bardzo martwiłem się o przyjaciela. Przecież zawsze był okazem zdrowia.- Może napijemy się kawy, co?
-Ok.
 Siedzieliśmy na przeciwko siebie. Przyglądałem się uważnie chłopakowi, który wydawał się być myślami w innym miejscu. Dopiero gdy zacząłem machać mu dłonią przed nosem mrugnął i odzyskał kontakt ze światem.
-Czego mi nie mówisz, Aominecchi?- Spytałem żartobliwym, jeszcze, tonem.
-Niczego. Wszystko jest ok. Nie patrz tak na mnie.- Odpowiedział drapiąc się za uchem.
-Nie potrafisz kłamać, Aomine Daiki.- Odparłem siadając mu na kolanach.- Mów.

 Biegłem w stronę sali ile sił w nogach. Otwarłem drzwi sali, z której dochodziły jęki i krzyki kogoś pogrążonego w agonii. Krzyki, które sprawiały, że nie mogłem jasno myśleć. Zdałem się na instynkt.
 Na szpitalnym łóżku, pod jasnym kocem zwijała się drobna postać. Gryzła poduszkę, lecz jęki były jeszcze głośniejsze. Usiadłem obok niej i odgarnąłem posklejane potem kosmyki włosów z jej czoła.
-Kazunari?
-Shin-chan?- Zawył płaczliwie.
-Jestem przy tobie, już jestem.
-Shin-chan, niech to się skończy... Proszę...
-Wytrzymaj jeszcze chwilkę, dobrze?
-Nnnn, nie dam rady. Ja... Zaraz umrę...
-Będzie dobrze, to zaraz minie.- Czule objąłem jego głowę i przytuliłem do klatki piersiowej miarowo nim kołysząc. Uspokoiło się tylko na chwilę. Kolejne spazmy ogarnęły jego wykończone cierpieniem ciało.
 Dopiero po około godzinie Takao przestał trząść się i płakać. Miał przymknięte powieki i oddychał ciężko. Zadzwoniłem po pielęgniarkę, by ta wezwała lekarza.

-Shin-chan...- Wychrypiałem słabym głosem.
-Tak, skarbie?- Podobało mi się w jaki sposób mnie nazwał. Uśmiechnąłem się słabo.
-Co mi jest? 
-Zaraz się dowiemy.- Odparł delikatnie masując moje plecy. Przyjemny dreszcz przebiegł po nich od karku aż do lędźwi. 
 Usłyszeliśmy zdecydowane pukanie do drzwi. Zielonowłosy powiedział 'proszę' i do małej sali wszedł młody chłopak z różową podkładką na dokumenty. Powitał nas uśmiechem.
-Midorima-sensei, co jak co, ale ty powinieneś wiedzieć, że nie wolno siedzieć na łóżku pacjenta.- Zwrócił się do mężczyzny, który w odpowiedzi przytulił mnie mocniej. Byłem za to wdzięczny.- Widzę, że ból trochę odpuścił, więc możemy porozmawiać, Takao-san?- Skinąłem głową.
-Sensei, dlaczego tak bolał mnie brzuch?- Młodzieniec spojrzał na mnie, przysunął krzesło do mojego łóżka, odchrząknął i zaczął mówić.
-Zanim powiem o swoich przypuszczeniach, chciałem zadać ci kilka pytań. Niełatwych. 
-Pytań? A co z badaniami?- Spytał Midorima.
-Wyniki nie są jednoznaczne. Wracając do tematu, czy od kilkunastu dni czujesz osłabienie, mdłości, zawroty głowy lub wymiotujesz? To ważne.
-Byłem zmęczony i wymiotowałem kilka razy, ale myślałem, że to zatrucie. 
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?
-Shin-chan, masz dużo zmartwień a to była błahostka.- Mężczyzna spojrzał na mnie, a jego oczy informowały, że powinien mówić mu wszystko o swoim zdrowi. Spuściłem wzrok.
-Okej. Chciałbym też spytać czy zabezpieczacie się podczas stosunków?
-Co to za pytanie?- Zaczerwieniłem się, dalej otumaniony nie potrafiłem dodać dwóch do dwóch.
-Z reguły tak.- Wyszeptał mój chłopak.- Czy pan sugeruje, że...
-Jak na razie wszystko na to wskazuje. 
-O Boże...- Szepnął Midorima przytulając mnie.
-Możecie nie mówić tak jakbym był umierający? No chyba, że jestem.- Oburzyłem się.
-Myślę, że jesteś w ciąży, Takao-san. A ból, który sprowadził cię tutaj związany jest z przesuwaniem się twoich organów, by zrobić miejsce dla dziecka.
 Zamarłem. Usiadłem gwałtownie, co było nie najlepszym pomysłem. Świat zawirował i przy pomocy Midorimy położyłem się z powrotem na poduszce. Złapałem jego dłoń.
-Ciąża...? Dziecko...? Przecież jestem mężczyzną! Nie mogę mieć dzieci!- Powiedziałem nerwowo, zakryłem oczy dłońmi. To wszystko nie mieściło się w mojej głowie.
-Czasem, jednak naprawdę rzadko, zdarza się, że rodzi się dziecko posiadające organy rozrodcze męskie i żeńskie. Wydaję mi się, że tak jest w twoim przypadku, Takao.
-To niemożliwe, nie jestem obojnakiem. Urodziłem się chłopcem i nim jestem, nie mogę...! Po prostu to...- Rozpłakałem się. Miałem dwadzieścia sześć lat, moje całe życie było kłamstwem? Nie mogłem uwierzyć, że rodzie okłamywali mnie cały czas twierdząc, że jestem ich kochanym synkiem. Czułem na sobie objęcia okularnika. Nie miałem odwagi na niego spojrzeć. 
 Co on teraz o mnie myśli? Czy jeśli to wszystko okazało się prawdą zostanie ze mną? Czy dalej będzie kochał takie dziwadło i to co mu urodzi? Załamałem się.
-Takao, wiem, że trudno ci w to uwierzyć. Nie spodziewałeś się tego, na pewno się boisz. Nie mamy pewności co do ciąży, ponieważ skurcze mięśni brzucha uniemożliwiły wykonanie poprawnego usg. Reszta badań, symptomy oraz to, że się nie zabezpieczaliście wskazuję na ciążę. Teraz, gdy czujesz się lepiej chciałbym powtórzyć to badanie. Nie masz nic przeciwko?
 Nie odpowiedziałem, nie miałem siły. Nie potrafiłem pozbierać myśli. Nie mogłem być w ciąży, nie mogliśmy zostać rodzicami. Nie byliśmy na to gotowi. Martwił mnie fakt, że zielonowłosy nie odezwał się przez dłuższą chwilę słowem. Przełamałem strach i spojrzałem na niego.
 Jego twarz z pozoru nie zdradzała żadnych uczuć prócz spokoju. Jednak w jego oczach pojawił się strach i coś jeszcze. Uśmiechnął się blado.
-Shin-chan...
-Shhh, Kazu. będzie dobrze tak. Nie ważne co, zawsze będę cię kochał.

 Wziąłem kilka głębszych wdechów wdychając zapach blondyna. Przyglądał mi się uważnie przygryzając wargę. W końcu zdobyłem się na odwagę.
-Nie wiem jak zacząć... Ostatnio zastanawiałem się nad naszą przyszłością...- Blondyn zesztywniał w moich ramionach.- Coraz częściej gdy widziałem jakieś pary z dziećmi czułem coś dziwnego. Niedawno uświadomiłem sobie, że to zazdrość.. Nie mogę dłużej czekać, uciekać...- Zrobiłem przerwę, dostrzegając pierwsze oznaki łez w oczach modela.- I wydaję mi się... Nie. Chcę spróbować. Ryota, chcę mieć z tobą dziecko, albo nawet kilka.- Dodałem z uśmiechem. Jakiś niewidzialny ciężar spadł mi z serca. Chłopak przyglądał mi się.
-Naprawdę?- Wyjąkał. Skinąłem głową. Kise rozpłakał się w moich ramionach, przytuliłem go i pocałowałem namiętnie, aż nasze ciała przeszył dreszcz. 
-I chciałem spytać cię o jeszcze jedno... Poczekasz chwilkę?- Podrapałem się za uchem i delikatnie zsunąłem go z moich kolan. Przyglądał mi się uważnie. Szybko poszedłem do pokoju i wyciągnąłem małe pudełeczko ukryte przed jego złotymi tęczówkami. Wróciłem do kuchni.
-Nie do końca tak sobie to wyobrażałem, ale nie chcę dłużej zwlekać.- Przyklęknąłem na lewe kolano.- Kise Ryouta, wyjdziesz za mnie?

 Zapomniałem jak się oddycha. Myślałem, że już bardziej szczęśliwy być nie mogę, jednak myliłem się. W momencie, gdy mężczyzna otworzył małe pudełeczko ukazując pierścionek z żółto-granatowym kamienieniem zamurowało mnie. Zdusiłem łzy szczęścia, jednak nie mogłem przełknąć guli, która pojawiła się w moim gardle. Skinąłem głową i pozwoliłem wsunąć sobie na palec ozdobę. Pasowała idealnie. Przyjrzałem się jej poruszając palcami. 
 Aomine wstał z kolan i objął mnie w pasie. Dopiero teraz zauważyłem rumieńce, które odcinały się od ciemnej karnacji.
-Nie usłyszałem odpowiedzi.
-Tak, wyjdę za ciebie, Daikkichi.- Odpowiedziałem oddzielając każde słowo pocałunkiem.





~~

jestem na swój sposób szczęśliwa. to opowiadanie wymyka się spod mojej kontroli i żyje swoim życiem. jednak ten tytuł mi nie pasuje. jakieś propozycje?
mam nadzieję, że się spodoba.

zapraszam Was wszystkich na ślub Aho i Kisi! ^^


7 komentarzy:

  1. Akajdjkfgjkgd UMARŁAM ZE SZCZĘŚCIA <33333 Serio czytałam z kilka razy a cały czas mam taki sam zaciesz i wgl szacun, że rozdział jest taki długi xD Aho to normalnie wygryw tego rozdziału no bo jak można być takim słodkim...nie poznaję go ale to dobrze xDD I wgl jak się oświadczył myślałam, że się popłacze ;;;;;;; Nie spodziewałam się tak samo tego, że Pałomine będzie chciał mieć dzieci awwwww >.< To teraz licze na gorące seksy skoro chce tak bardzo zaciążyć Kisie ^///^ Kurde, na razie też nie mam pomysłu ale pomyślę ;) Weny *hug*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. awww, awww.
      dziękuję. <3
      zdecydowanie za dużo fluffu, ale od czasu do czasu można poszaleć. ;;
      musiałam jakoś rozwinąć akcję i mnie poniosło. XDD Pałomine, powaliłaś mnie na łopatki. XD
      będzie gorąco, będzie się działo!
      dziękuję raz jeszcze. *hughug*

      Usuń
  2. Mam problem
    Nie wiem jak skomentować
    Albo nie
    Jednak wiem
    Po prostu nie wiem od czego zacząć
    Zacznę od nieartykułowanych dźwięków
    AJSGKWXNJDJXJSKDKDKDJGSLS
    AKBXFUWOXNCHFHIEOW
    AKXBHDSKJDJCIDKCJCFJEOX
    KAKSOEKSNCHDOWPWUFHCNDIO
    Co się właśnie stało xD
    W mojej głowie mam jeden wielki mindfuck
    Po pierwsze od początku serii mam ochotę przywalić Aomine
    I to tak konkretnie
    Czasem mam nawet ochotę trzepnąć Kise
    Ale MidoTaka to inna historia
    Oni są tacy uroczy
    To było kochane
    Oni są idealni
    Kocham MidoTaka lvl angst
    To najlepsze połączenie
    Jejuuuuuu
    Takao jak
    Jak kurwa jak
    W tym momencie pomyślałam, że to zaczyna zawadzać o absurd
    To było takie w dyche xD
    Wiedziałam no po prostu wiedziałam
    Matko kochana xDDDD
    Czysta epickość
    BOOM!
    Wow
    Piszę komentarz tuż po przeczytaniu, jak zwykle, ale tym razem chyba lepiej by było, gdybym trochę pomyślała xDDD
    Brak słów
    Teleportacja dziwko
    Ahahahahhahahaahha
    Zdechłam
    I ta końcówka akaxjsjxhskzhsjsh
    Tu zakończę komentarz, bo cholera jedna wie co by wyszło, gdybym kontynuowała tę litanię xDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z Twojego komentarza wynika, że pisanie rozdziałów koło północy i dodawanie ich bez czytania, bo yolo, to słaby pomysł. ;;
      nie martw się, gdy czasem czytam te historię to sama zastanawiam się co autor miał na myśli. XD" pewnie dlatego, że każdy rozdział to spontan. dopiero teraz zaczynam planować jak się to potoczy i skończy. ;w;
      absurd, powiadasz? facet w ciąży to przecież codzienność. XD
      MidoTaka jest teraz moim OTP nad OTP, lepiej mi się w nią wczuć, wizja AoKise troche mi się rozlatuje, dlatego są tacy... inni za każdym razem. pracuję nad nimi. :>
      dzięki za czytanie i wgl. c: szykuj się na większy mindfuck! [oh, God, zamiast 'fuck' napisało mi się 'suck'. przypadek? ;w;]

      Usuń
    2. Słaby?
      Nope
      Zdecydowane nope a'la #BabyWillieTupieNużką
      Północ to dobra pora na pisanie
      Może mój komentarz jest trochę (bardzo) chaotyczny
      Tak mam
      Wybacz
      Powiem ci co jest złym pomysłem
      Pisanie komentarzy pod dobrym fickiem na sucho i głodno
      #BabyWillieNieUmieSięWysławiać
      LEL Jak ja kocham MidoTaki <33
      Więcej glona i promyczka!
      Takao jest tak cholernie uroczy, że dostaję cukrzycy
      Im więcej tych opowiadań tym jestem szczęśliwsza
      Tak btw przypomniałam sobie o czym miałam napisać w komentarzu
      CIĄŻA POZAMACICZNA W KOLANIE
      O SKURWESYN
      AJAHAHAHAHAHAHAGAGGAGAGA
      PRZEPRASZAM TU SIĘ ZDYCHA
      Czysta zajebioza xDDDDD
      Kocham twoje poczucie humoru xD
      Ale nie ma to jednak jak stary, dobry czarny humor
      To ten
      Yooooooo #BabyWillieDajeYoNaKoniecBoJestAspołecznaINieWieKiedySięWitać

      Usuń
    3. nie wiem co napisać. poczekam do jutra, pójdę spać.
      cieszę się. czuję dumę. czuję jak Twoja dłoń łechce moje ego.
      moje poczucie humoru przy Twoim przypomina żarty Straszburgera. ;;
      pobudzasz mnie do pisania. oh God. co mi teraz w głowie się pojawia. ja nie chcę. ;; chyba wariuję. no nic.
      miałam iść spać. także dobranoc! dziękuję! <3

      Usuń
  3. Kiedy następna część ?? :)

    OdpowiedzUsuń