sobota, 10 stycznia 2015

Shopping. [AoKise]

-Nee, Aominecchi? Co sądzisz o tym?- Odwróciłem się w stronę granatowowłosego jednocześnie przykładając do siebie bordowy sweter. Spojrzał na mnie przelotnie i skinął głową na "tak".
-Jesteś żałosny.- Ofuknąłem go i odwiesiłem ubranie na miejsce. Minąłem go przewracając oczami.
-Przecież był okej..
-Ooo, Aomine Daiki przemówił.
-Nie bądź ironiczny kotku.- Szepnął mi do ucha. Po plecach przebiegł mi dreszcz.
-No bo chciałbym kupić coś, co sprawiłoby, że szerzej otworzysz oczy i powiesz 'bierz to', a nie tylko..- Odwróciłem się i spostrzegłem, że nikt nie słucha mojego monologu. Chłopak był trzy metry dalej i rozmawiał z jakąś naprawdę ładną, obdarzoną przez naturę dziewczyną.
 Była w naszym wieku, może ciut starsza. Poczułem w sercu pusty ból. Zacisnąłem pięści. Skierowałem się do wyjścia. Przechodząc przez bramki dobiłem do jakiegoś mężczyzny. Zaczął na mnie wrzeszczeć pomimo przeprosin. Dopiero to przyciągnęło uwagę Daikiego. Krzyknął coś za mną.
 Nie słuchałem, nie zareagowałem. Czułem się jak rozkapryszone dziecko, ale to właśnie on dał mi ku temu powody. Jak mógł rozmawiać z inną i to jeszcze na moich oczach. Tak się nie robi.
-Hej Kise!
 Zero reakcji. Ludzie patrzyli się dziwnie, szeptali między sobą. Moje ciało wymykało się z pod kontroli. Naciągnąłem rękawy szkolnego swetra i skrzyżowałem ramiona. Przyśpieszyłem.
  Na parkingu potrąciłem łokciem jakąś kobietę, później niemal zderzyłem się z dzieckiem. Gdy wszedłem w jakiegoś postawnego faceta, odwrócił się i uderzył mnie. Jego pięść trafiła prosto w żołądek. Upadłem i jęknąłem. Kopnął mnie jeszcze raz.
-Patrz gdzie leziesz cioto.- Rzucił na odchodne. Jedyne co mogłem zrobić to prosić los, by już więcej mnie nie bił. Skuliłem się i spróbowałem powstrzymać łzy bólu oraz chęć wymiotów. Kucnąłem, powoli wracałem do pozycji pionowej. Nieopodal stała ławka, usiadłem na niej ciężko i zwinąłem się w kłębek.
 Po jakiś piętnastu minutach zjawił się Aominecchi, spytał gdzie polazłem, bo nie potrafił mnie znaleźć. Gdy nie odpowiadałem, a nawet nie podniosłem głowy przycupnął na ławce.
-Oi, wszystko w porządku? Dlaczego tak nagle wyszedłeś ze sklepu? Przecież mieliśmy kupić jakieś ciuchy.- Złapał mnie za ramiona i gwałtownie wyprostował, na co ja odpowiedziałem pięknym pawiem. Chłopak zdążył uskoczyć.
-Hej, co jest?- Wytarłem usta.- Kise, co do cholery?
-Boli..- Wyjęczałem.
-Ryota, co Ci jest?- Oczy Daikiego lustrowały mnie.
-Boli..- Powtórzyłem. Świat zaczął mi umykać. Poczułem silny uścisk chłopaka i jego oddech na włosach.
-Oberwałeś?- Skąd on to wszystko wiedział? Przytaknąłem.- Dlaczego? Dzwonić po pogotowie?
-Niee..- Wysyczałem. Mimo bólu dalej byłem na niego zły. To wszystko przez niego. Gdyby pokazał.. Gdyby nie rozmawiał z.. Słone łzy spływały mi do ust. Aomine opacznie to zrozumiał, bo nalegał by dzwonić po karetkę. Spróbowałem więc usiąść. Złapałem się za brzuch i podniosłem powoli. Chcąc zrobić krok poczułem, że unoszę się w powietrzu. Chłopak wziął mnie na ręce. Protestowałem, ale on uparł się.
 Gdy dotarliśmy do mojego domu, zaniósł mnie prosto do sypialni i położył na kanapie. Kazał mi leżeć. Posłuchałem, gdyż nie miałem siły na nic innego. Daiki przyniósł ciepłą wodę w misce i kilka ręczników. Wyciągnął z szafy jakieś ubrania, chcąc dokładniej obejrzeć mój brzuch.
 Stawiałem opór na tyle, na ile miałem energii. Nienawidziłem gdy ktoś ogląda mnie bez ubrania. Strasznie się krępowałem.
-Zachowujesz się jak dziecko.- Usłyszałem warknięcie.
-Dobrze wiesz, że nie lubię gdy ktoś przygląda się mojemu ciału.
-Kise, nie jestem ktosiem, nie takie rzeczy robiliśmy.- Zostałem znokautowany. Odpuściłem, odwróciłem wzrok i przymknąłem powieki.- To jest aż tak straszne?
-Tak.- Oczami wyobraźni widziałem jak patrzy na mnie z irytacją. Poczułem delikatne zsuwanie bluzki. Chłopak syknął. Przejechał dłonią na wysokości lewego boku i pępka. Nikły dotyk zabolał. Zaczął obmywać posiniaczone okolice żołądka i lewego płuca. Zaciskałem zęby na pięści i jęczałem.
-To naprawdę nie wygląda dobrze, powinniśmy jechać do szpitala.
-NIE!- Krzyknąłem i zwinąłem się w kłębek. Nienawidziłem lekarzy.
-Dobrze, już dobrze. Nie denerwuj się. Odpocznij trochę. Chociaż nie rozumiem czemu się tak wzbraniasz.- Przykrył mnie kołdrą i czekał aż zasnę. Po kilkunastu minutach, kiedy przestałem jęczeć i masować brzuch, ucałował mnie w czoło i szepnął "przepraszam za dzisiaj, to moja wina", po czym wyszedł gasząc światło.
 Obudziłem się w środku nocy zalany potem. Krzyczałem, choć nie zdawałem sobie z tego sprawy. Ból, który promieniował na cały mój brzuch był niewyobrażalny. Aomine przyciskał mnie do łóżka, żebym jak najmniej się ruszał.
-Shhhh Kise, pogotowie już jedzie.
-Aomine-kun zejdę po nich.
-Co.. co?- Spojrzałem jak przez mgłę na tatę. Co się tu działo? Nic nie rozumiałem. Fala bólu zamroczyła mnie. Słyszałem czyjeś głosy, ktoś mnie podnosił i niósł. Później rażące światła i odgłos ambulansu. Cisza. Błoga cisza.

 Uchyliłem lekko powieki. Musiałem kilka razy zamrugać, by przyzwyczaić się do rażącego światła. Wydawało mi się, że znajduję się w czarnym tunelu ze światełkiem na końcu. To pewnie maszynista, przypominał mi się zbyt często opowiadany kawał.

 Światło zamieniało się w lampę, a ciemne boki powoli przybierały odcienie bordo. 
 PIIIIIK... PIIIIIIK...
 Ucieczka. Uderzenie. Upadek. Ból i łzy. Wspomnienia napływały zimnym strumieniem. 
 Ktoś ściskał moją dłoń, delikatnie zwróciłem głowę w jego kierunku. Ku mojemu zdziwieniu nie był to Daiki, tylko mój tata. Przyglądał mi się ze łzami w oczach. Uniosłem pytająco brwi. 
-Dobrze, że już się obudziłeś Ryo. Martwiliśmy się z mamą.- Tylko z nią? Jak to? Rozglądałem się po sali. Próbowałem się podnieść, ale ojciec przytrzymał moje ramiona.
-Gzie Aonecchi..?- Ledwo wymawiam jego imię, język miałem dziwnie suchy i opuchnięty.
-Jest w pokoju socjalnym, śpi.- Wzdycham i odprężam się.- Miałeś pękniętą śledzionę. Operacja trwała prawie całą noc, ale wszystko dobrze się skończyło. Nie będzie nawet blizny. Dai-chan czuwał przy tobie do rana, gdy zaczął zasypiać rozmawiając ze mną, kazałem mu odpocząć. Chciał, żeby go obudzić jak już..- Nie skończył zdania, bo złapałem go mocno za rękę i potrząsnąłem głową. Zrozumiał mój mały bunt i uśmiechnął się.- O tym samym pomyślałem. Pójdę po kawę, odpocznij trochę..- Dodał i wstał.

 Przymknąłem powieki, pozwoliłem sobie na słabość jaką jest płacz. Mimo wszystko dalej byłem zły. Aż tak, że zagryzałem wargi do krwi. Cieszyłem się, że on tu był, jednak nie chciałem go widzieć. Obwiniałem go o to, co mi się stało. To trochę irracjonalne, ale czułem, że gdybym z nim zaczął rozmawiać nasz związek szybko by się rozpadł. Zerwałbym z nim i bardzo tego żałował. 
 Na tą chwilę chciałem płakać w samotności, aż cały gniew wsiąkłby w poduszkę. 
 Nie było mi to jednak dane. Po niecałych pięciu minutach w drzwiach stanął mój sempai, widząc w jakim jestem stanie podszedł do mnie i przytulił. Próbowałem się wyswobodzić z jego uścisku, jednak byłem za słaby.
-Kasatsu.. Nie..- Syczałem skracając słowa. Prawą ręką opierałem na jego piersi, a lewą odgradzałem się od niego cały czas popłakując. 

-Oi!- Krzyk sprawił, że Yukio niemal podskoczył ciągnąc mnie za sobą. Poczułem pieczenie w lewym boku i wrzasnąłem. Ból sprawił, że przyjąłem pozycję embrionalną. Ciemnoskóre ręce odciągnęły chłopaka ode mnie. Natomiast inna postać pochyliła się nade mną zadając masę pytań. 
 W momencie w pokoju zaroiło się od ludzi, mówili jeden przez drugiego, wychwyciłem tylko na sale, pękły szwy.

 Poczułem się jak w filmie Dzień Świstaka. Mroczki przed oczami, oślepiające światło i dłoń trzymająca moją mniejszą w objęciach. Jedyną zmianą był fakt, że teraz granatowowłosy czuwał przy mnie. Moje oczy zwęziły się, tworząc szparki. Musiałem wyglądać komicznie, jednak nikomu nie było do śmiechu.

 Przyglądał mi się tak, jakby miał wrzuty sumienia, i dobrze, pomyślałem. Próbowałem wyszarpnąć się z jego uścisku, jednak było to na nic.
-Ryota..- Popatrzył na mnie jak zbity szczeniak.- Tak się bałem..- Wstał i przytulił mnie czule. Cała moja złość wyparowała w momencie. W jej miejscu pojawił się chłód. Dopiero po chwili zorientowałem się, że naprawdę mi zimno. Cały drgałem, pociłem się.- Kise? Kise co ci jest?
 Czterdziestostopniowa gorączka doprowadzała mnie do obłędu. Mimo leków nie chciała spaść nawet o jedną kreskę. Trząsłem się zalany potem. Daiki i tata zmieniali mi okłady.

 Na drugi dzień temperatura zaczęła się stabilizować, więc zacząłem pytać co stało się z sempai'em. Aominecchi ostentacyjnie skrzyżował ręce i odwrócił głowę. Był zazdrosny. Zdenerwowałem się, ponieważ ja czułem to samo w sklepie. I przez to trafiłem tutaj.
-Wynoś się stąd! Już!- Warknąłem.
-Kise? Jak ty się wyrażasz?- Napomniał mnie ojciec. Daiki jedynie patrzył na mnie.
-Nie słyszałeś? Idź sobie! Nie chcę mi się na ciebie patrzeć!- Do oczu nabiegły mi łzy. Wiedziałem, że już nigdy nie będę w stanie cofnąć tych słów i z pewnością będę tego żałował. W tej chwili nie myślałem o tym, że ranię go, że wbijam mu sztylet w serce i przekręcam go o trzysta sześćdziesiąt stopni.

-Naprawdę tego chcesz?- Szepnął spuszczając głowę.
-Tak.- Oznajmiłem hardo.

-Mógłby pan wyjść na chwilę? Chciałbym porozmawiać z Ryotą, obiecuję, później wyjdę.- Dodał gdy zacząłem się buntować. Mój tata zgodził się, za co przekląłem go w duchu.
-Ryota.. Nie chcę cię brać na litość czy jakieś inne gówno. Wysłuchaj mnie dobrze? Przepraszam, chciałem przeprosić już na początku, ale nie miałem odwagi się przyznać. To przeze mnie prawda? Wybiegłeś z tego sklepu i ktoś ci przyłożył. Później jak przyszedł on.. Gdyby wtedy nie krzyknął to nic by się nie stało. Ale.. Ja pomyślałem, że nie on cię krzywdzi, chciałem cię ochronić.. Chciałem, żebyś zawsze był szczęśliwy, tymczasem sprawiam ci tylko ból.. Teraz rozumiem dlaczego nie chciałeś, żebym zobaczył cię po operacji.. Dlaczego twój ojciec mnie powstrzymywał.. Jeśli.. Jeśli to, że sobie pójdę uczyni cię szczęśliwym to odejdę.. Obiecuję.
 Patrzałem na niego oniemiały. Nie potrafiłem wypowiedzieć słowa. Moje myśli krzyczały jedna przez drugą.
-Ahominecchi..
-Słucham?
-Naprawdę jesteś Ahominecchi.. Ja.. Ty nic nie rozumiesz!- Krzyknąłem i rozpłakałem się. Zakryłem twarz dłońmi. Głowa i brzuch pulsowały bólem, nie byłem w stanie myśleć. Chłopak nachylił się nade mną i ucałował moje czoło.
-Będę czekał, obiecuję. Dam ci tyle czasu ile potrzebujesz. Kocham cię, Ryota.- Z każdym słowem odsuwał się ode mnie coraz mocniej. W ostatniej chwili złapałem się jego koszuli i próbowałem go przyciągnąć do siebie. Włożyłem w to całą swoją siłę.
-Nie zostawiaj mnie, błagam. Nigdy...- Wysapałem. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, po czym uśmiechnął się przebiegle.
-Jesteś pewien?
-Tak.

 Po kilku dniach, gdy mogłem już siadać, Daiki przytargał do sali bujany fotel. Uniosłem brew w pytaniu, na co uśmiechnął się tajemniczo. Obecnie nasza sytuacja wydawała się wrócić do normy, jednak wiedziałem, że prędzej czy później padnie pytanie, dlaczego?.
 Chłopak podszedł do mnie, zsunął pościel i wziął mnie na ręce.
-Uhh.- Stęknąłem, gdy poczułem nacisk na ranę. Granatowe tęczówki spojrzały na mnie czujnie, nie widząc innych oznak bólu, usiadł ze mną w fotelu. Siedziałem tak, że prawym bokiem opierałem się o tors chłopaka, a głowę położyłem na jego ramieniu.  Kołysaliśmy się miarowo, coraz mocniej wtulałem się w niego niemalże usypiając.

-Mogę zadać ci pytanie?- Spoglądał w stronę okna jednocześnie bawiąc się skrawkiem mojej szpitalne koszuli.
-Jasne..
-Dlaczego wybiegłeś wtedy ze sklepu?- Zamieram i robię się czerwony. Wspomnienie tamtego dnia przywołuje uścisk w gardle i złość. Chłopak widząc to zaczyna się lekko bać.
-Ja.. Wtedy.. Było mi smutno i myślałem, że nic cię nie obchodzę, wkurzyłem się..

-Ale na co Kise? Dlaczego nie odwróciłeś się jak cię wołałem? 
-Ehh..- Wiedziałem, że uciekanie od wyjaśnień niczego nie zmieni, więc postanowiłem mówić to co naprawdę myślę.- Bo wtedy chciałem.. No chciałem znaleźć coś takiego, co sprawiłoby, że nie potrafiłbyś odwrócić ode mnie wzorku. Pragnąłem byś przyciągnął mnie do siebie i powiedział, że jestem najpiękniejszy na świecie.. To samolubne, ale potrzebowałem zapewnienia, że uważasz mnie za kogoś pięknego.- Zarumieniłem się, następne zdania wypłynęły z moich ust za szybko i dodatkowo zniekształcone przez łzy.- Gdy odwróciłem się i zobaczyłem, że nie słuchasz, tylko rozmawiasz z jakąś ładną dziewczyną poczułem ból. Jedyne o czym myślałem to to, że mnie nie chcesz. W sumie niewiele myślałem. Wybiegłem ze sklepu potrącając kilka osób..- Rozpłakałem się na dobre wspominając tamtą chwilę. Daiki przytulił mnie mocno i pocałował.
-Kocham tylko ciebie, a z tamtą laską rozmawiałem, bo.. Bo chciałem, żeby doradziła mi coś, co może ci się spodobać..- Rumieńce na jego policzkach były tak piękne, że chciałem zrobić mu zdjęcie.- Przepraszam.. To moja wina.. Gdyby nie ta rozmowa nie leżałbyś tu.. W ogóle, co stało się potem? 

-Wołałeś, ale nie chciałem słuchać.. Na parkingu dobiłem do jakiegoś faceta. Uderzył mnie w brzuch, a gdy leżałem na asfalcie kopnął mnie.. Błagałem, żeby sobie poszedł.. Bałem się.
-Już jesteś bezpieczny. Spokojnie.
-Przepraszam..
-Shhhh.. Odpoczywaj.
-Kocham cię, Aominecchi.
-Też cię kocham, głuptasie.
 Miarowe bujanie sprawiło, że po kilkunastu minutach zasnęliśmy wtuleni w siebie z nadzieją na lepsze jutro.





~♠~♠~♠~
tak.. ktoś chciał napisać coś z żartem. mmm.. znowu nie wyszło.
następnym razem postaram się bardziej..
zmieniłam czcionkę, wydaje się być czytelniejsza.
podoba się wam?

ps. jest już 3 sezon Kuroko! <3 br="">oyasumi.





2 komentarze:

  1. Wchodze i mysle "poczytam stare wpisy, pewnie nic nowego nie ma" a tu BAM!
    Niespodzianka!
    I to jaka piekna!
    Robisz mi dzien ^w^
    W tym momencie to wieczor...
    Ale to bylo to slodkie ;-;
    Kocham opowiadania w twoim wykonaniu, szczegolnie angsty <3333
    Ech, Ryocia gdzie nie pojdzie to cos sobie zrobi ;-; ten to ma nieludzkie szczescie, moja mala ofiara zyciowa awwwww <333
    Kocham opiekunczego Ahosia dkgzksajjmzdh ostatnio nawet bardziej od sadystycznego gwalciciela Shizusia :3
    3 sezon Basugeja = orgazm ajdgjxtjmdah
    Głos Haizakiego zasługuje na *aplauz* (niemalze dorównujacy myslacemu Ahomine)
    Nowy sezon w moim (i pewnie nie tylko moim xD) rozumowaniu ozn nowe pairingi, arty, dj i ff <333333
    No nic, to ja tu jeszcze troche (czyt. Baaaaaardzo dlugo) zostane i poczekam na kolejny przyplyw weny tworczej ;)
    Milego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe, lubię zaskakiwać. :>
      a teraz z mojej perspektywy: wchodzę sobie na bloga z myślą 'a pewnie nie ma nowych komentów, może nikt tego nie czyta' a tu proszę, niemalże list. :3
      łechtasz moje ego, aż normalnie chce się pisać. ♥
      próbuję pisać coś lekkiego, zabawnego i *jeb* szpital murowany. :<
      3 sezon= nowe pomysły= więcej notek. *mam nadzieję*
      szczerze Haizakiego znienawidziłam za to co w mojej główce mógłby zrobić Kise, hihi. ^^
      będę bardzo zobowiązana i zapraszam na herbatkę w między czasie. czuj się jak u siebie! :3
      kolorowych Anata! c:
      ♠R.

      Usuń