*ostrzeżenie* one-shot dla osób lubiących ostrą zabawę.
- Kise, mam być szczery? - Chłopak spojrzał na mnie z pięknym uśmiechem.
- Tak. - Odpowiedział ostrożnie. Zaciskałem nerwowo pięści, by mój ton nie zabrzmiał zbyt ostro.
- Gdyby to zależało ode mnie, nigdy więcej nie brałbyś udziału w czymś takim. - Widziałem jak błysk jego tęczówek momentalnie zgasł. Nie przygasł lub osłabł, po prostu znikł.
- Nie rozumiem Aominecchi... Nie podobałem ci się? - Spytał ze smutkiem w głosie nerwowo przygryzając wargę. Westchnąłem zirytowany.
- Nie w tym rzecz, Kise.
- To o co ci chodzi? - Zmarszczył brwi i przyglądał mi się badawczo.
- Nie ważne, wracajmy. - Uciąłem temat, chciałem objąć go ramieniem, ale odsunął się.
- Aominecchi, miałeś mówić mi wszystko, tak? - Przewróciłem oczami.
- Ile razy dzisiaj srałem też chcesz wiedzieć? - Zarumienił się.
- DAIKI!
- Oi, nie rób sensacji.
- To powiedz o co chodzi. - Rozmowa zmierzała w kierunku katastrofy, także podziękowałem w duchu dziewczynie, która przyszła oznajmić mu, że mają zdjęcie, którego chcieli i może już się przebierać. Podziękowali sobie i udali w swoje strony.
- Aominecchi, dlaczego za mną idziesz?
- To już nie mogę zobaczyć jak się przebierasz? - Zarumienił się i odsunął ode mnie jeszcze bardziej. - Przecież cię nie zjem tam, chcę tylko ci towarzyszyć.
- To jest wspólna garderoba, Aominecchi... - Nie wiem dlaczego, ale wkurzyłem się i to bardzo.
- Wspólna? I ty będziesz tam gołą dupą przed innymi świecił?!
- Aominecchi, nie krzycz tak! Nikt nie zwraca tam na to uwagi, jesteśmy profesjonalistami. - W momencie gdy wypowiadał ostatnie słowo, podbiegł do niego jakiś mołokos, klepnął go w tyłek i szepnął 'dzięki za dziś, kotek.' Później odwrócił się do mnie chcąc coś powiedzieć i zamarł widząc moje oczy. W sekundę wyparował. Spojrzałem na Kise, który prawie się trząsł.
- Profesjonalistami, tak? Widzę kurwa.
- Aominecchi!
- Błagam Kise, zamknij się za nim powiem coś, co urazi twoją słodką, niewinną, pedalską duszyczkę. Idź się przebrać, masz pięć minut i jak się nie wyrobisz to tam wejdę. - Chłopak wiedząc, że jestem do tego zdolny nie protestował. Znikł za białymi drzwiami, a ja oparłem się o ścianę. Na tyle blisko by słyszeć o czym rozmawiają modele i modelki.
- Kise, kim jest twój znajomy? - Usłyszałem jakiś kobiecy głos i kilka nerwowych chichotów.
- Dlaczego pytasz?
- Z ciekawości. - No ciekawe co kanarek powie, ciekawe. Zacisnąłem szczękę.
- To mój przyjaciel, znamy się na prawdę długo. - Oi grabisz sobie, dziecino.
- Przyjaciel? Bliski?
- Do czego zmierzasz, Sue?
- Tak tylko, nie ma nikogo prawda? - Mój "przyjaciel" wydał dźwięk jaki towarzyszy zachłyśnięciu i zakaszlał kilka razy.
- Z tego co wiem, to ktoś mu się podoba.
- Mniejsza z tym. Dziewczyna nie kamień, można przesunąć, co nie Ryouta? - Już podobała mi się ta laska, miałem ochotę odegrać się na blondynie przy jej użyciu. Nie było mi dane.
- Powiem ci jedno Sue i nie będę powtarzał. - Zaczął poważnym i groźnym tonem. Używa go tylko przy poważnych spięciach, na przykład gdy oznajmia mi, że już nigdy go nie dotknę, szczególnie moją 207 kością, bo nie mógł siedzieć, a miał ważny test/sesję/mecz. Rzycie. - Spróbuj chociaż spojrzeć na mojego przyjaciela, a nogi z dupy powyrywam. Obiecuję. - Wow, blondi. Zatkało mnie.
- Hej, hej, spokojnie piękna. Mogłeś mówić, że to twój przyjaciel od TYCH spraw. Nie wiedziałam, że taki z ciebie zawodnik. Ostro Kisia, ostro. - Wkurw wziął górę, otworzyłem drzwi i wparowałem do garderoby.
- Pięć minut minęło, skarbie.
- Przepraszam kochanie. - Podszedł do mnie i pocałował mnie namiętnie w usta, oddałem pocałunek. - W nagrodę za cierpliwość.
Wyszliśmy z budynku i jak najszybciej udaliśmy się na parking. Pożądanie rozpalało nas do granic możliwości. Dziękowałem intuicji za pożyczenie od Momoi samochodu i zaparkowanie go w dość ustronnej części. Otworzyłem tylne drzwiczki i gestem zaprosiłem blondyna do środka.
Wskoczył i wciągnął mnie do środka za krawat szkolnego mundurka. Upadłem na niego od razu dobierając się do jego szyi.
- Bestia z ciebie. - Zaśmiał się w moje włosy, po czym jęknął gdy pozostawiłem mu pierwszą malinkę. Stopniowo rozpinałem jego koszulę błądząc palcami przy jego pasku. - Przyłapią nas, Aominecchi.
- Niech patrzą, mają na co.
- Zboczeniec.
- Za dużo gadasz, Kise. Za dużo! - Zatopiłem usta w jego mniejszych odpowiedniczkach. Zaśmiał się po raz kolejny i dał popis swoim umiejętnością. Brakło mi tchu, za każdym razem gdy się rozkręcał czułem iskry na całym ciele.
- Lepiej?
- O wiele. - Odpowiedziałem zdejmując mu spodnie.
- Hej! Ja też chcę cię zobaczyć. - Naburmuszył się na żarty zakładając ręce na piersi. Przewróciłem oczami i pocałowałem go w czoło.
- Nie ma tu miejsca na striptiz, ale mogę dla pana coś wymyślić. - Stwierdziłem zaczepnie. Odpiąłem kilka guzików luźnej koszuli, a blondyn patrzył na mnie jakbym był jego ulubionymi lodami.
Byliśmy tak samo obnażeni, więc wróciliśmy do pieszczenia się. Zwinne dłonie Kise odnajdowały każdy mój słaby punkt dostarczając mi rozkoszy. Dopiero niedawno przyznał mi się, że czasem oglądał filmy dla dorosłych i kopiował ruchy jakie tam zaobserwował. Śmiałem się przez pół godziny dopóki nie zrobił mi tak dobrze, że czułem to przez następne dwa dni zawalając egzamin z angola.
Wsadziłem palce w otwór Kise, który wyprężył się błagając o więcej.
- Nie baw się mną, Aominecchi.
- Chcesz go?
- O tak, wiesz to. - Seksownie przygryzł palec wskazujący. Czasem nasz seks przypominał scenę z pornola, jednak w zachowaniu chłopaka nie było nic wulgarnego. On po prostu roztapiał się z przyjemności, pokonał swoją niewinność i nieśmiałość. Mówił czego oczekiwał a ja to spełniałem.
Podmieniłem palce na swojego penisa, a Kise nagrodził mnie westchnieniem pełnym zachwytu. Pochyliłem się nad nim by mógł mnie objąć. Wpił się w moją szyję drapiąc plecy. Pamiętam jak kiedyś, jeszcze w gimnazjum, podrapał mnie tak mocno, że mama myślała, że ktoś mnie pobił a tata podszedł do mnie i pogratulował. Chciał poznać jej imię i nieco zbladł gdy usłyszał, że 'jej' imię to Ryouta.
Poruszałem się coraz szybciej, Kise również starał się dopasować jak mógł. Było nam mało wygodnie, jednak doszliśmy jęcząc, a Kise nawet krzycząc. Położyłem się na tapicerce pozwalając, by model leżał na mnie. Wyciągnął dłoń po koc leżący na przednim siedzeniu. Nie odrywałem od niego oczu gdy nas przykrywał.
- Jestem gdzieś brudny, Aominecchi? - Spytał cały czerwony. Bawiło mnie to- przed chwilą błagał bym w niego wszedł z najseksowniejszym wyrazem twarzy, a teraz rumieni się gdy na niego patrzę.
- Nie. Jesteś taki piękny, Ryouta.
Uśmiechnął się i przytulił. Gładziłem jego włosy, aż oczy zaczęły mu się zamykać.
- Hej, nie powinniśmy tu spać.
- Mmmm.
- Kise, musimy się ubrać.
- Mmmm.
- Słuchasz mnie w ogóle?
- Mmmm.
Roześmiałem się i usiadłem cały czas trzymając go w ramionach. Koc nasunął mu się na głowę. Pocałowałem jego nos i dopiero wtedy otworzył oczy przecierając je. Oparł czoło na moim ramieniu i zaczął delikatnie całować moją szyję.
- O ty diabełku. - Zaśmiał się. Podałem mu ubrania i zaczęliśmy się ubierać.
- Zaraz zasnę, jestem okropny. - Stwierdził ziewając. Roześmiałem się i przeszedłem na miejsce kierowcy. - Aominecchi, a kto tu posprząta?
- Hmm... Kise, wiesz jak ja cię kocham? - Spojrzał na mnie gniewnie, ale po chwili rozchmurzył się i ogarnął tylne siedzenia. Poskładał koc i usiadł na fotelu obok mnie.
- Gdyby Momoicchi wiedziała co robisz z jej autem, nigdy by ci go nie dała.
- Ona wcale nie jest świętsza, Kise. - Odpowiedziałem przekręcając kluczyk w stacyjce.
- O borze i lesie, z kim? Z KIM AOMINECCHI?!
- Morda Kise.
- Świnia.
- Przepraszam. Nie wiem z kim, niech to będzie jej tajemnica.
- Jak to nie wiesz? Przecież jesteście przyjaciółmi.
- Ja jej do łóżka nie mam zamiaru wchodzić, tak?
- Okej, zrozumiałem.
- Jesteś głodny?
- Mhmm.
- To dobrze, mama pewnie zostawiła nam trochę obiadu.
- Czuję się jakbym był częścią twojej rodziny, Aominecchi. - Chłopak uśmiechnął się, a ja obdarzyłem go spojrzeniem typu 'przecież nią jesteś'.
Niebo powoli traciło błękitne barwy zamieniając je na granat. Popijaliśmy herbatę patrząc jak ucieka z niej ciepło.
- Aominecchi?
- Tak?
- Nie będziesz zły, jeśli się zdrzemnę? - Spytałem.- Chwilkę, obiecuję.
- Boże, Kise. Dlaczego pytasz o takie rzeczy. - Odpowiedział przewracając oczami.- Poczekaj, przygotuję ci łóżko.
- Nie! Tak jest dobrze, naprawdę. - Skrzywiłem się lekko.
- Wszystko w porządku? Jesteś jakiś blady.
- Trochę boli mnie głowa... - Spojrzał na mnie czule i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił z tabletkami, wodą, kocem i wielgachną poduszką. Uśmiechnąłem się mimowolnie.
Popiłem leki i spojrzałem na chłopaka. Usiadł po turecku opierając poduszkę na swojej piersi, zachęcał mnie wzrokiem bym się na niej położył. Nie musiał dwa razy powtarzać. Gdy już ułożyłem się wygodnie przykrył mnie kocem. Było mi tak błogo, że niemal mruczałem z zadowolenia. Ciemnowłosy widząc, że przysypiam zaczął masować mi włosy. Pozwalam na to tylko jemu, ewentualnie mamie. Powieki zaczęły mi ciążyć i opadły zwiastując sen.
Przeciągnąłem się ziewając. Ból jeszcze nie minął, jednak teraz stał się znośny. Było już ciemno, na niebie pojawił się księżyc.
- Yo. - Zamruczał Aomine.
- Długo spałem? Która godzina?
- Prawie północ.
- O nie... Rodzice mnie zabiją... - Zrobiłem minę męczennika, wyciągnąłem rękę po komórkę, jednak nie mogłem jej znaleźć.
- Tu jest. Dzwoniłem do twojej mamy i powiedziałem, że źle się poczułeś i teraz śpisz. Powiedziała, żebym cię nie budził i dobrze się tobą opiekował. - Zakończył zdanie zatapiając zęby w mojej szyi.
- Aominecchi!
- Dalej nie przeszło? - Spytał zirytowany. - Geez, jak baba no.
- To nie moja wina. Mogę iść do domu jak ci nie pasuje. - Odpyskowałem podnosząc się z ziemi. Nie było mi dane stanąć na nogi, gdyż chłopak ściągnął mnie do parteru.
- Nie gadaj tyle, bo jeszcze mnie zacznie boleć łeb, a tego nie wytrzymasz.
Poszliśmy się umyć i przebrać w piżamy, względnie czyste bokserki, jeśli chodzi o Aomine. Ja wybrałem jego koszulkę i dresowe spodnie. Spojrzał na mnie rozbawiony, jednak nic nie powiedział. Zgasiliśmy światło, a ja oplotłem się wokół jego ciała jak ośmiornica.
- Aominecchi?
- Co?
- Dlaczego nie chcesz, żebym był modelem?
- Możemy pogadać o tym jutro? Zmęczony jestem. - Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem. Prychnąłem ze złością.
- Wiesz, że kocham to prawie tak samo jak koszykówkę. Chciałbym wiedzieć dlaczego jesteś temu przeciwny. - W kącikach oczu zaczęły zbierać się łzy. Mrugnąłem kilka razy chcąc je odgonić.
- Kise, idź spać, okej? Jutro porozmawiamy. - Ziewnął, a ja odsunąłem się od niego. - Słonko, nie rób scen, co?
- Idź spać, w końcu jesteś zmęczony. - Wstałem z łóżka chcąc iść do kuchni.
- Oi! - Gdy nie zareagowałem, zamiast wstać, obrócił się w stronę ściany i mruknął pod nosem. - A idź w cholerę.
Zatrzymałem się czując ból przeszywający moje serce. Oparłem rękę na drzwiach i zacząłem płakać. Po chwili opadłem na kolana zanosząc się przy tym. Poczułem ramiona oplatające mnie od tyłu. Obróciłem się i wtuliłem w jego ciało z całych sił.
- Ryota, czemu musisz zawsze odwalać sceny z Mody na Sukces czy innego gówna, co? - Zaszlochałem mocniej. - Nie rycz już, no przepraszam. Przegiąłem tak? Sorki. - Przystawił mi chusteczkę do nosa. - A teraz smarknij, spokojnie. Wszystko jest okej? - Skinąłem głową, wiedziałem, że na porządne przeprosiny nie mam co liczyć, część winy była po mojej stronie.
- Aominecchi... Dalej chce ci się spać?
- Trochę.
- Oh.
- A co?
- Nie, nic. Wracajmy do łóżka. - Powiedziałem speszony. Chłopak jednak cały czas bacznie mnie obserwował.
- Nic? Rozwiń wypowiedź.
- Chciałem spytać... Wiesz o co...
- Kise, rozpierdalasz mnie. - Śmiał się jak opętany, a ja coraz mocniej czułem wstyd. - Robić taką aferę przez jedno zdanie. No kurwa.
- Daikicchi, to ważne dla mnie.
- Oh. - Zbladł trochę. Jeśli murzyn może zblednąć. - No bo wiesz... Tak bardzo wkurwia mnie jak ci wszyscy ludzie na ciebie patrzą! Jakbyś był tylko ładnym produktem na sprzedaż. Rzeczą, która musi wyglądać i robić tak jak im się podoba. W ogóle nie patrzą na twoją osobowość, zabijają twoje ja! - Wypowiedział mocno oburzony, a ja byłem bliski płaczu. - No nie, znowu Kise?
- Aominecchi! - Rzuciłem się na niego, przewracając nas. - Kocham cię! - Wykrzyczałem.
- Oi, spokojnie...
- Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wiele dla mnie znaczą te słowa! - Mówiłem przez łzy. Ciemnowłosy postanowił to wykorzystać i pocałował mnie. Wyczułem jego intencje. - Ej, jutro mamy mecz. Nie przesadzaj.
- Kise, za późno. Jestem za bardzo napalony. - Wiedziałem z czym to się wiąże. W domu, szczególnie należącym do Daikiego, nasze zbliżenia wyglądały trochę inaczej. Trochę bardzo inaczej.
- Aominecchi, proszę... - Zorientowałem się, że moje błagania nakręcają go jeszcze mocniej. Poddałem się wiedząc, że dalszy upór sprawi, że zamiast rozkoszy poczuję jedynie ból i poniżenie.
Chłopak przeniósł mnie na łóżko wyciągając spod niego dosyć duży karton. Otworzył go i wyciągnął kilka rzeczy, bardzo rzadko pozwalał wybrać mi zabawki. Tym razem spojrzałem na niego błagalnie, tak jak lubił, więc pozwolił mi kilka zamienić. Nakręcałem się, jednak nie chciałem zupełnie zapomnieć o jutrzejszym meczu. Rozebraliśmy się. Czas zacząć zabawę.
Jęknąłem gdy chłopak zakładał mi skórzane slipki z rozporkiem. Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym pożądania. Dla siebie wybrał paski oplatające go wokół bioder. Oparłem stopę o jego członka wykonując koliste ruchy. Pochylił się nade mną i zaczął gryźć moje wargi. Nie spodobało mi się to, więc próbowałem odwróć głowę. Widząc, że się wyrywam złapał mnie za włosy i przysunął moją twarz do swojego penisa. Nim wziąłem go do ust otarłem się o niego policzkiem. Był tak gorący.
Nastolatek dociskał moją głowę dodatkowo poruszając biodrami. Przeklinałem siebie w duchu za to, że zjadłem obiad z dokładką. Próbowałem zająć się tylko napletkiem, jednak Aominecchi napierał na mnie z całych sił. Kilka razy przez przypadek podgryzłem go na co skrzywił się z niesmakiem. W końcu po chwili spuścił się w moich ustach, większość przełknąłem, resztę scałował ze mnie.
Uśmiechnąłem się w duchu gdy sięgnął po kajdanki, które wybrałem. Były wyjątkowe, ponieważ jedną obręcz łączyła nadgarstki z udami. Musieliśmy je trochę przerobić ponieważ nawet najmniejszy rozmiar był dla mnie zbyt luźny. Teraz pasowały idealnie.
Daiki rozchylił moje nogi przyglądając mi się wzrokiem, który pytał co ma teraz zrobić. Odwróciłem się wskazując ruchem głowy na kulki analne. Zaśmiał się, jednak sięgnął po jajeczka wibrujące. Lubiłem je, ale zawsze bałem się, że nie będziemy mogli ich ze mnie wyciągnąć. Jęczałem gdy wysuwał je powoli w moją dziurkę. Gdy były już na miejscu ustawił wibracje na pełnej mocy. Wygiąłem plecy w łuk. Chłopak nachylił się i znów zaczął mnie całować, tym razem czule.
Wziął pejcz. A ja pierwszy raz przestraszyłem się, że może jutro nie będę w stanie grać.
- Aominecchi, błagam nie! - Poczułem pierwsze uderzenie i syknąłem. Ból podniecał mnie, więc ciężko było mi odmawiać. - Jutro...
- Shhhh, nie pozwoliłem ci mówić. - Odezwał się zupełnie innym tonem, w tych chwilach przypominał bardziej Akashiego, co trochę mnie smuciło zarazem nakręcając.
Ostatnie smagnięcie biczem było tym najlepszym. Mocno zaczerwieniona skóra w końcu pękła. Granatowowłosy odrzucił zabawkę i zaczął zlizywać krew sączącą się pomału z rozcięcia. Następnie wsadził swój ciepły język w mój otworek. Jęczałem i wyginałem się pod wpływem jego ruchów. Widząc, że jest mi coraz lepiej sięgnął po to, co proponowałem wcześniej.
Nie wyciągając jajeczek, energicznym ruchem wpychał we mnie kulki. Jedna po drugiej znajdowała się we mnie z cichym mlaśnięciem. Spojrzał na moją twarz i odpiął jedną z kajdanek. Dobrze wiedziałem co to oznacza. Nakreśliłem kilka kółek wokół swojego odbytu, następnie chwyciłem za wystający uchwyt. Pobawiłem się nim kilka trochę, wpychając to lekko wysuwając zabawkę. Nastolatek oglądał masując swoje jądra, uśmiechał się szaleńczo.
Przewrócił mnie na plecy i najwolniej jak potrafił wyciągał ze mnie kulki. Opadłem spocony na poduszki. Mój penis boleśnie pulsował, jednak bez pozwolenia nie mogłem rozpiąć rozporka. Spojrzałem wielkimi oczami na chłopaka, który widząc to załapał mój krok i zaciskał, powodując falę rozkoszy.
Uwolnioną dłonią chwyciłem zatyczkę analną, oblizałem ją i zacząłem jeździć nią po pośladkach ciemnoskórego. Po chwili natrafiłem na jego dziurkę i najmocniej jak potrafiłem wepchnąłem ją do środka. Kilka razy poruszyłem nią dopóki dobrze dopasowała się do jego ciała.
Powróciliśmy do pocałunków, które stały się bardziej zaborcze. Przygryzaliśmy się mrucząc do swoich ust. Gdy oderwał się ode mnie, założył mi knebel co oznaczało, że przechodzimy na wyższy poziom.
Do wciąż wibrujących jajeczek wepchnął kulki gejszy. Następnie rozpiął mój rozporek uwalniając moją męskość. Westchnąłem z ulgą. Ścisnął ją kilka razy i oblizał, nawet tak niepozorny dotyk sprawił, że doszedłem na jego twarz. Rozluźniłem się nieco, więc zaczął nakładać mi pierścienie zaciskowe. Każdy z nich był coraz mniejszy, więc potęgował przyjemność. Na sam koniec założył sobie sylikonową nakładkę z imitacją kolców.
Położył się obok mnie na plecach, gestem nakazując bym robił to samo, ale na nim. Gdy już opierałem się o jego brzuch nakierował swoją męskość na moją dziurkę i wsunął ją we mnie. Krzyknąłem. Ból, który przeszył moje ciało był nie do opisania. Zadrżałem z podniecenia. Chłopak poruszał się we mnie coraz szybciej, a mój członek, który nabrzmiał był dodatkowo stymulowany pierścieniami jak i jego dłońmi.
Wypowiadaliśmy swoje imiona dochodząc w tym samym czasie. Orgazm sprawił, że nasze ciała wygięły się w napięciu czując rozlewającą się przyjemność po naszych ciałach. Oddychaliśmy głęboko, próbując uspokoić się. Dopiero po kilku minutach Daiki był w stanie wyjść ze mnie. Poczułem jak wypływa ze mnie sperma zmieszana z krwią. Zdecydowanie nie będę jutro w stanie chodzić, a co dopiero zagrać w meczu.
napiszę kilka słów.
jestem, kurwa, zboczona.
mam dziś urodziny,
miałam ochotę napisać coś w tym stylu.
więc dodam tego shota,
jednak gdy zabrałam się do pisania, musiałam się
doedukować.
robiąc sobie prezent.
stwierdzam iż mam zryty mózg.
100 lat ja.
wybaczcie.