wtorek, 30 czerwca 2015

Szafirowy Skarb IX. [AoKise]

Tik-tak, tik-tak, tik-tak, tik-tak.
Czarny zegar w białe pasy odmierzał czas zbliżającego się ranka. Wpatrywałem się zafascynowany w srebrną wskazówką poruszającą się z nadludzką precyzją. Ostatnio przestałem liczyć godziny czy dni. Czas uciekał nieubłaganie, a ja miałem wrażenie, że stoję w miejscu.
 Wstałem z łóżka sprawdzając czy Aominecchi dalej śpi. Potrzebowałem chwili samotności, nienawidziłem jej tak mocno, że aż tęskniłem za dniami spędzonymi z dala od ludzkich spojrzeń i komentarzy.
 Mimo drzwi dalej słyszałem tykanie zegara. Zakryłem uszy i kucnąłem.
 Tik-tak, tik-tak, tik-tak.
 Czyżby wyobraźnia płatała mi figle? Przycupnąłem na parapecie w korytarzu. Był szeroki i drewniany, w sam raz na nocne posiedzenie.
 Po raz kolejny spojrzałem na księżyc oraz otaczające go gwiazdy, mimo coraz jaśniejszego nieba były dobrze widoczne. Oparłem głowę o zimną szybę, ulga spłynęła po moim obolałym ciele. W dole spacerował szary kotek. Nieufnie zbliżał się, to oddalał od bramy. Utykał. Momentalnie poczułem przypływ sympatii do tego biednego zwierzątka.
 Najciszej jak potrafiłem wyszedłem z domu mając nadzieję, że maluch będzie skradał się pod bramą. Chwilę szukałem go wzrokiem. Siedział za czarnym kubłem na śmieci. Gdy zauważył mnie najeżył się gotowy do ucieczki.
-Też nie ufasz ludziom, prawda?- Spytałem smutno. Wyciągnąłem dłoń przez pręty furtki. Podszedł do niej, obwąchał i po chwili wtulił w nią główkę. Jego chude ciałko przecisnęło się przez kraty, więc chwyciłem go w objęcia. Miauczał zadowolony.- Jak cię nazwać, maluszku?
 Szara główka odwróciła się w moją stronę, jej czarne oczy wpatrywały się we mnie mądro.
-Maluszek, podoba ci się?- Mruknęła z aprobatą.- Jesteś taka chudziutka i zimna. Wyrzucili cię prawda? Znudziłaś się lub podrapałaś kanapę? Ludzie są okrutni.- W moich oczach stanęły łzy, na policzku poczułem najpierw miękką łapkę zwierzaka, później jego języczek. Przytuliłem go delikatnie, bojąc się, że mogę połamać mu żebra. Mruczał żałośnie łącząc się w moim bólu.
-Wiesz, nie przejmuj się. Nie warto. Nawet moi rodzice się mną nie przejmują. Bóg nie powinien pozwolić mi się urodzić, jeśli w ogóle jakiś istnieje... Jesteś tam prawda?- Zwróciłem głowę w stronę gwiazd.- Jesteś i obserwujesz? Dlaczego na to pozwalasz skoro jesteś taki wszechpotężny?! Skoro jesteś wszystko wiedzący dlaczego nie podzielisz się tą wiedzą?! Ludzie krzywdzą się nawzajem, a ty dalej każesz wierzyć w to, jaki jesteś sprawiedliwy i dobry?!
 Kot drapnął mnie i odskoczył prychając. W pokoju Aominecchiego zapaliło się światło.
-Maluszku... Nawet ty mnie zostawiasz? Nie uciekaj, proszę... Nie chcę...- Rozpłakałem się. Zacząłem gonić kota, co spowodowało, że uciekał jeszcze szybciej.
 Usłyszałem swoje imię i po chwili gorące dłonie złapały mnie za ramiona. Krzyknąłem i odskoczyłem.
-Kise...? - Daiki patrzył na mnie podejrzliwie. Wyciągnął dłoń w moją stronę.- Chodźmy do domu, proszę..
-Ale.. Ale..- Dalej bolało mnie zachowanie zwierzaka. Wymruczałem coś cicho.
-To kot sąsiadów, pewnie znowu im uciekł. Wracajmy, bo się przeziębisz.
 Skinąłem głową i niechętnie udałem się do domu. Chłopak chciał mnie objąć jednak uniknąłem jego dotyku. Tak samo postąpiłem w sypialni. Wtuliłem się w najdalszy kąt łóżka i opatuliłem kołderką. Mimo zmęczenia i ciepła rozchodzącego się po moim ciele nie potrafiłem zasnąć.
-Kise... Co my teraz zrobimy?- Usłyszałem szept przy uchu. Odwróciłem się w jego stronę.
 Jego piękne, ciemne oczy błyszczały desperacko. Złapałem jego twarz w dłonie, gładziłem zmarszczki na czole. Niemo wypowiedziałem 'śmierć'. Jego źrenice rozszerzyły się, a ja przymknąłem oczy obawiając się odrzucenia.
-Spójrz na mnie. No już.- Nie potrafiłem odczytać emocji z jego tonu. Był trochę rozedrgany i zbyt wysoki. Gdy zdobyłem się na odwagę już właściwie wiedziałem co ujrzę. Poczułem to na palcach.
Łzy. Wielkie niczym grochy.
-Przytulisz mnie?- Spytałem niczym małe dziecko. Silne dłonie objęły moje ciało miarowo głaszcząc mnie po plecach. Dopiero wtedy zasnąłem.

 Czułem się jak gówno. Zwlokłem się cicho, by nie obudzić blondyna i otworzyłem okno, by wpuścić trochę świeżego powietrza. Powlokłem się do łazienki. Szybki prysznic otrzeźwił mnie.

 W kuchni czekali już na mnie rodzice. Mama patrzyła na mnie z troską, ale też z determinacją.
-Zrobiłam śniadanie, gdy zjesz musimy zadzwonić na policję.- Powiedziała na jednym wdechu, a ja przytaknąłem.- Gdzie Kise?
-Jeszcze śpi.
-Dobrze, zaniosę mu jedzenie.
-Dziękuję.- Szepnąłem. Nie wspomniałem jednak nic o nocy, choć trochę ciążyło mi to na duszy.

 Chłodne powietrze muskało mój policzek. Zmarszczyłem nos i nakryłem się kołdrą. Rozległo się pukanie do drzwi. Nie odpowiedziałem.

-Kise-kun, wstawaj. Przyniosłam coś do jedzenia!- Poznałem głos mamy Daikiego, jednak nie zareagowałem. Dalej udawałem, że śpię. To był błąd, poczułem gwałtowne szarpnięcie pościeli i po chwili leżałem odkryty w samych bokserkach. Minęła chwila nim dotarło to do mnie. Pisnąłem i uciekłem do kąta.
-Przepraszam. Ja nie chciałam... Może już pójdę...- Jąkała się, a ja próbowałem zakryć się rękoma. Usłyszałem kroki na schodach i po chwili do pokoju wbiegł Aomine.
-Co się dzieje?- Spojrzałem na niego.- Kise?!
Podbiegł do mnie i zarzucił puchowy koc. Wtuliłem się w niego.
-Aominecchi... To nie wina twojej mamy.- Powiedziałem szeptem.- Mogę spać dalej?
-Ryouta, tata właśnie dzwoni na policję. Albo przyjadą, albo my pojedziemy na posterunek.
-Nie, Aominecchi... Nie zrobiłeś tego!- Wpiłem się paznokciami w jego ramiona, stopniowo rozszerzając oczy. W myślach modliłem się, by był to sen. 
-Shhh.. Oni pomogą, tak? Znajdą tego bydlaka, tak?- Chciał mnie uspokoić, jednak nie wychodziło mu to. Próbował przekonać sam siebie, nie wierząc w to co mówił. 
-Nie mogę tu zostać, Aominecchi... Nie mogę...- Zacząłem płaczliwym tonem.- Nie mogą się dowiedzieć, oni nie mogą się dowiedzieć...- Szeptałem obłąkańczo.

-Kise? Kto nie może się dowiedzieć? Czego?- Pytałem. Blondyn kręcił tylko głową. W międzyczasie przyszedł tata. Powiedział, że z racji na szczególne okoliczności policja przyjedzie do nas do domu. Jak można się domyślić chłopak wpadł w histerię. Kazał wszystkim wyjść, krzyczał płacząc. Nie pozwolił mi się do niego zbliżać. 

 Owinięty kocem siedział na parapecie (przy zamkniętym oknie oczywiście). Nie odzywał się i już nie płakał. Jak widać każdy ma limit łez, które może przelać. Popadł w odrętwienie. Tego bałem się najbardziej.

 Puk-puk. Dzień dobry. Tup-łup-tup-łup. 

 Już nie reagowałem. Nie miałem jak uciec. Jeśli nie powiem nic, będzie dobrze. Zamknąłem się na otoczenie.
-Kise, możemy wejść?
Sępy zaczęły krążyć nad padliną.
-Nazywam się Yuu Weste, a to aspirant Kirihima. Musimy z tobą porozmawiać.
Oparłem dłoń o szybę, zaczynało padać.
-Mógłbyś z nami współpracować, tak będzie lepiej.
Aominecchi został poproszony o wyjście z pokoju. Pamiętam to, pamiętam każdą chwilę, w której zostałem sam, zdany na siebie.
-Będzie lepiej, jeśli usiądziesz na łóżku.
Kobieta nie powiedziała kim jest, czyżby psycholog?
-Wolelibyśmy byś zrobił to sam.
Może jeśli wyślą mnie do psychiatryka spotkam Mayonakę?
-Prosimy.
Proszę to się świnie. Nie widziałem ich min, jednak w wypowiedź kobiety wkradło się zniecierpliwienie. Podeszła do mnie i złapała za nadgarstek. Jednocześnie syknąłem i podskoczyłem, co skończyło się bolesnym upadkiem na podłogę. Poniewierajcie mną do woli, już mi to zwisa, chciałem powiedzieć. 
 Podniosła mnie i posadziła na łóżku. 
-Znajdziemy na ciebie sposób.
Głos mężczyzny był szorstki, czyli tak traktuje się ofiary przemocy?
-Kise, chcemy ci pomóc.
Nikt ci nie pomoże!
Tylko nie w tym momencie. Piskliwy śmiech odbijał się od mojej czaszki.

-Mam wrażenie, że odgrodziłeś się od tego świata z obawy przed osobą, która ci to zrobiła, mam racje?
Jedyne czego się boisz, to tego, że wyjdzie jaka z ciebie puszczalska szmata, gejuszek do ruchania!
Zastanawiało mnie skąd pochodzi ten głos, skrzywiłem się.
-Nie masz się czego bać, jesteś już bezpieczny, tak?
Mała dziwka, szlaufik, lodziarz, jebany pedał! HIHIHIHIHIHIHIHIHIHI!
Przykryłem uszy rękoma i zacząłem szepać 'nie, proszę przestań'. Kobieta nachyliła się trochę, na co uderzyłem ją. Momentalnie doskoczył do mnie aspirant. Serce zamarło mi na sekundę. Zacząłem wrzeszczeć, krzyczałem wszystkimi siłami jakie posiadało wycieńczone, wygłodzone ciało.
 Mimo to Daiki zjawił się natychmiast. Mężczyzna puścił mnie, a ja wyciągnąłem ręce w stronę przyjaciela.
HIHIHIHIHIHI, przytul go, o tak, otrzyj się o niego, może w nocy cię przerucha!
-Dlaczego mi to robisz?- Wyszeptałem do jego ucha, jednak cały czas rozmawiając z głosem mieszkającym za moimi oczodołami.

 Było tak cicho. Nawet nasz miarowy oddech był nienaturalny.
-Skończmy to.- Kise od półgodziny powtarzał to zdanie. Bez uczuć, bez zająknięcia. Na początku odpowiadałem, teraz nawet nie drgnąłem. Byłem zmęczony. Zmęczony nim i jego problemami, bałem się, że gdy otworzę usta to zgodzę się na jego propozycję.

 Czekaliśmy na pogotowie. Już za kilka chwil mieli mi go odebrać. Zawiadomiono jego rodziców, którzy teraz kłócili się z policjantem chcąc zobaczyć swoje ukochane dziecko. Miałem ochotę wstać i przywalić im z osobna. Dłonią gładziłem jego napięte plecy. Oparł brodę o moje ramię i zaśmiał się krótko.
-Wszystko się kończy Daikicchi, będziesz miał spokój.. Już niedługo.. Jestem zmęczony..- Nie zdążyłem odpowiedzieć, do pokoju wpakowało się dwóch sanitariuszy. Kise spojrzał na nich od niechcenia i wstał. Poszedł w ich kierunku, odwrócił się i spojrzał na mnie szepcząc - Zapomnij o mnie, proszę.
 Wykrzywiłem twarz w grymasie złości, lecz nic nie odpowiedziałem.
 Wyszli. Usłyszałem trzask i krzyk. Wybiegłem.

 Leżał u podstawy schodów z ręką wygięta pod nienaturalnym kątem. Dwójka mężczyzn sprawdzała co sobie uszkodził. Oddychał. Złapałem jego dłoń. Spojrzał na mnie.
-Nie mogą się dowiedzieć..- Powiedział i stracił przytomność.









hmmm... jak na cztery miesiące przerwy jest to bardzo króciutkie, jednak chcę już coś dodać. jest to mały akapit w całej historii, postanowiłam naszkicować sobie fabułę, żeby w razie czego nie zatracić wątków... tak...mam nadzieję, że spodobała Wam się ta mała wstawka. wyczekujcie czegoś dłuższego następnym razem.udanych wakacji! (: