środa, 18 lutego 2015

Szafirowy Skarb VIII. [AoKise]

 Wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Jedyne co uświadomiło mi, że nie zatrzymaliśmy się w czasie to niebo za oknami. Stopniowo z granatowo-czarnej barwy przyjmowało kolory od różu i pomarańczu do szarości poranku.

 Cichy oddech. Miarowe unoszenie się klatki piersiowej. Rozbiegane spojrzenie. Paznokcie rozdrapujące blizny. Wirowanie.

 Nie wykonuję ruchu. Dziwna siła pozbawiła mnie energii. Przyodziałem kamienne oblicze.
 Powoli głowa opada mi, huczy w niej. Jest mi ciepło i niedobrze. Najebałem się?

 Pustka. Ból. Samotność. Cierpienie. Śmierć. Lęk. Panika. Żal.
 Pomocy. Wyciągnij mnie z mojego umysłu. Proszę. Nie patrz tak. Zrób coś. Uratuj mnie. Ucisz go.
 Błagam.

 Promienie słońca wdzierające się do pokoju niczym intruz. Płatki śniegu wirujące na lekkim wietrze.
 Rano, przedpołudnie, południe, popołudnie, noc.
 Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek, sobota, niedziela.
 Kto zwróciłby na to uwagę.
 Czas. Niewolnicy czasu.

 Zrób coś. Zrób coś. Podoba ci się moja dezorientacja? Ten letarg mnie zabija. Zabijasz mnie.
 Gorycz w ustach i ostatni posiłek na panelach.
 Śmierdzi. Tak bardzo śmierdzi.

 Spać.
 Spać.

 Pomyśleliśmy w tym samym momencie. Przyczołgaliśmy się do siebie. Brudni, cuchnący, pijani. Objęliśmy się i w momencie opadliśmy na zimną podłogę. Była taka przyjemna. Pochłonął mnie mrok. Chciałem obudzić się dopiero, gdy będzie dobrze.

~~

 Trzask. ŁUP ŁUP ŁUP. Zatraciłem pion. Wszystko zdawało się być bliźniacze. Przykryłem oczy dłońmi, jaskrawe światło sprawiało, że czułem niemal namacalne igły przeszywające mój mózg.
-Witaj, Aomine-kun.- Znajomy jednak obcy głos uświadomił mnie, że żyję.- Niezłą urządziliście imprezę. Mógłbyś odkleić się od mojego syna?
 C..c..co? Teraz już wiem czym jest ten nagły moment olśnienia po najebaniu się, w kilka sekund wróciły do mnie wspomnienia minionej nocy.
 Tańczący Kise. Pijany Kise. Rzygający Kise. Śpiący w moich objęciach Kise.
 Odsunąłem się od niego gwałtownie, niestety trzymał głowę na mojej piersi. Uderzył nią w posadzkę. Obudził się momentalnie, strach wziął górę. Niezgrabnie próbował usunąć się w kąt, jednak zaburzenia równowagi utrudniły mu tylko zadanie.
 Jego matka podziwiała całą sytuację z coraz większą złością w końcu wybuchła.
-Ja wiedziałam, że tak to się skończy! Nie było nas kilka dni a ty już sobie kolejnych kolegów sprowadzasz! Jesteś tanią dziwką, zakałą rodziny!
 Hej, hej laluniu. nie mów tak o nim. Że niby kim? Przecież my.. Zaraz.. My chyba nic nie ten teges?
 Spojrzałem na nasze ubrania. Miałem na sobie dresowe spodnie, natomiast Kise bokserki i moją podkoszulkę. Nie.. To nie możliwe, że my.. No po prostu nie!
 Rozmyślania przerwał mi głos ojca Ryouty.
-Dzwoniłem po twoich rodziców, przyjadą za chwilę. Przebierz się i umyj dobra? Nie chcesz żeby widzieli cię w takim stanie.- Ostatnie zdanie wypowiedział tak, żebym tylko ja usłyszał. Poczułem nagły przypływ sympatii do tego człowieka.
 Poczłapałem do łazienki, kątem oka widziałem jak mama blondyna podnosi go i siłą zaciąga do jego pokoju.


 Nie krzycz! Proszę nie krzycz na mnie więcej. Dlaczego tak mnie wyzywasz?
 Chciałem zniknąć. Czułem się jakbym umierałam. Chciałem, żeby to wszystko się skończyło.
 Cisza. Tak bardzo jej pragnąłem. Słowa matki odbijały się w mojej głowie. To uczucie..
 Zawiodłem ją. Nie takiego chciała syna. Od dzieciństwa byłem nieodpowiedni, z biegiem lat coraz bardziej odstawałem od jej ideału dziecka. Nie to co moja starsza siostra.
-Słuchasz co do ciebie mówię?- Spojrzałem w jej twarz. Pierwszy raz się tak wkurzyła.
-Mamoo...- Zacząłem, jednak mocny policzek nie pozwolił dokończyć mi zdania. W oczach stanęły mi łzy.
-Nie waż się mnie tak nazywać! Wstyd mi, że ciebie urodziłam!
-Mamo, za co mnie tak nienawidzisz?- Wyszeptałem, nie rozumiałem tego co do mnie mówi. Zbiła mnie drugi raz.
-Nie masz już matki!
-Mamo, dlaczego nie chcesz mnie pokochać?- Na te słowa do pokoju wszedł Aominecchi. Widząc, że kobieta chce mnie uderzyć zasłonił mnie. Oberwał.


 Wszystko wydarzyło się w sekundach. Piekący ból, płacz modela. Schował się za mną i złapał za nogawkę spodni. Spojrzałem na jego matkę oczami pełnymi gniewu i schyliłem się do chłopaka. Przytulił się ufnie zanosząc się jak niemowlak. Nie rozumiałem jakim trzeba być potworem, żeby traktować tak swoje dzieci.
-Cudownie! Może jeszcze zacznijcie się pieprzyć przy nas!- Zatkałem uszy Kise, żeby nie musiał tego słuchać. Drżał. 
 Obelgi kobiety przerwał jej mąż, wyprowadził ją z pokoju próbując uspokoić. Wrócił po około dziesięciu minutach, sam.
-No chłopcy, narozrabialiście. Nie płacz już Kise, mężczyźnie nie przystoi.- Pogładził  jego policzek. Chłopak przytulił się mocniej do mnie.- Aomine-kun twoi rodzice już przyjechali, możesz wracać do domu.
 Zjeżyłem się, nie chciałem zostawić Ryoty na pastwę jego mamusi. Ojciec wydawał się milszy, jednak widziałem, że blondyn się go boi.


 Siłą musieli nas rozdzielić. Ja bałem się zostać sam z rodzicami, Aominecchi bał się o mnie. Jednak nasi ojcowie byli silniejsi. Wywlekli granatowowłosego z pokoju, w którym mnie zamknęli.
 Płakałem do rana, wtedy brakło mi sił. Koło południa tata zaprowadził mnie do łazienki i wykąpał, popadłem w otępienie. Kazał mi jeść jednak nie chciałem. Dał za wygraną. Znów zamknął mnie w pokoju.
 Dowlokłem się do łóżka. Koc pachniał Daikim. Przytuliłem się do niego i wdychałem uspokajający zapach.

-Tato ty nic nie rozumiesz! Musimy tam wrócić! Oni zrobią coś strasznego!- Wydzierałem się od trzech dni.- Kise nie odbiera telefonu od nikogo, nie daje znaku życia!
-Pewnie ma szlaban i za chwilę jak się nie zamkniesz też zarobisz!- Irytacja w jego głosie sprawiła, że spuściłem z tonu.
-Tato, proszę. Nie mogę zostawić go samego!

Drzwi otworzyły się niemal z trzaskiem. Stała w nich mama i jakiś obcy mi mężczyzna. Wyglądał na trochę ponad trzydzieści lat. Szczerzył się spod czarnego wąsa.
-Mamo, kto to jest?- Spojrzałem przerażony na faceta przyprowadzonego przez rodzicielkę.
-Nic się nie martw kochanie, zajmie się tobą odpowiednio. Oduczy cię pedalstwa.- Wysyczała niczym żmija wychodząc z mojego pokoju. Szczęknięcie zamka nigdy nie było tak straszne. 

 Podchodził do mnie wolno, obleśnie się uśmiechając. Poczułem, że jeśli teraz nie ucieknę nie uda mi się wcale. Zarzuciłem gruby koc na głowę mężczyzny i pobiegłem w stronę drzwi.
-Nie tak szybko, czas dać ci pierwszą lekcję.
 Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. 
Rzucił mnie na łóżko. Wrzeszczałem, mimo że wiedziałem, że pomoc i tak nie nadejdzie. 

 Błyskawice cięły niebo. Deszcz bębnił o szyby. Siedziałem w oknie i zastanawiałem się co zrobić. Jeśli chłopak do jutra się nie odezwie pójdę tam. Miałem co raz gorsze przeczucia. 
 Na ulicy snuł się jakiś cień. Opierał się o bramę próbując postawić kolejne kroki. Pijaczków tu nie brakowało, ale nigdy nie widziałem ich w taką pogodę. Kształt wyglądał na zbyt młodego jak na miejscowego bezdomnego. Uniósł głowę, w świetle latarni zamigotały złote tęczówki. Zobaczyłem jak upada.
 Zerwałem się z miejsca i wybiegłem na deszcz. Otworzyłem furtkę i padłem obok modela. Miał na sobie koszulkę i krótkie spodenki, mimo że nakrył się płaszczem był przemoczony. 
 Pomimo ciemności widziałem liczne siniaki i zadrapania na jego ciele. Przedramiona pokrywała świeża krew. Wziąłem go na ręce.
-Aominecchi...- Uśmiechnął się.
-Shhh, już jesteś bezpieczny.


-Mamoo! Mamoo!- Darłem się od progu. Przybiegła razem z ojcem.
-Dai-chan!- Zakryła dłonią usta.- Szybko, zanieś go do salonu. 
 Wyminąłem ją i położyłem dygoczącego blondyna na miękkim materacu. Odgarnąłem mu włosy z twarzy. 
-Kise, słyszysz mnie?- Skinął głową. Jego oczy rozszerzyły się gdy zobaczył coś ponad moją głową, ścisnął mocno mój nadgarstek kwiląc jak zbity pies. Odwróciłem się w kierunku jego wzroku. Tata nachylał się nad nami.
-Może ja.. Lepiej wyjdę.- Powiedział gdy napotkał moje spojrzenie.
 Pierwszą rzeczą, którą próbowaliśmy zrobić to uspokojenie chłopaka i rozgrzanie go. Gdy padła propozycja wezwania pogotowia model zaczął wrzeszczeć jak opętany. Wiedziałem, że nie mogę mu tego zrobić. Nie znowu. 
 W tym momencie cieszyłem się, że mama miała zdolności pielęgniarskie. Zakładała opatrunki o niebo lepiej ode mnie. Kise ufał jej i pozwalał oczyszczać rany na całym ciele. Wzbraniał się jedynie przy tych w miejscach intymnych. Wierzgał i naprawdę ostatkiem sił przytrzymywałem go cały czas szepcząc, że jest bardzo dzielny, że już kończymy, że jestem przy nim.
 Gdy mama nakleiła ostatni plaster poprosiła mnie na stronę.
-Daiki... Ciężko mi to mówić, ale wydaje mi się, że Kise-kun został wykorzystany...- Szeptała ostrożnie, cały czas obserwując moją reakcję.
-Przecież widzę.
-Musimy zadzwonić na policję, to trzeba zgłosić.
-Mamo, wiem! Tylko ja nie mogę pozwolić, żeby go zabrali. Oni na pewno się wyprą!
-Daiki, tylko tak mu pomożemy.- Spojrzałem na nią załamany. Dotknęła mojego ramienia i ścisnęła je. Śmieszne, to nie mnie zgwałcili, jednak czułem, że zaraz się rozsypię.- Skarbie, może to zbyt osobiste, ale kochasz Ryotę, prawda?
 Nie musiałem odpowiadać, wyczytała odpowiedź z łez spływających po moim policzku.
-Zanieś go do swojego pokoju, idźcie spać. Jutro zdecydujemy co dalej, dobrze?
-Dziękuję mamo.- Przytuliłem tą wątłą kobietę. Zastanawiałem się jakim cudem istnieją suki takie jak matka od Kise i anioły takie jak moja. Wycierając ostatnią zbłąkaną łzę podszedłem do sofy i ukląkłem.
-Ryota, położymy się spać, dobrze? Mogę wziąć cię na ręce i zanieść do pokoju?
-Aominecchi...- Powiedział przez nos wyciągając w moją stronę zranioną dłoń. Ująłem jego ciało najdelikatniej jak potrafiłem i podniosłem.

 Leżałem z zamkniętymi oczami. Wtulałem się w ciało Daikiego na tyle, na ile miałem sił. Próbowałem odegnać od siebie wszystkie złe wspomnienia wypełniając luki szczęśliwymi. Niestety te pierwsze przeważały.
 Chłopak pytał mnie o każdą najdrobniejszą czynność jaką chciał wykonać. Traktował mnie jak jajko z pęknięciem na skorupce, tak jakby jeden fałszywy ruch miał sprawić, że rozpadnę się na milion kawałeczków.
 Nie wiele mi brakowało. Zastanawiałem się dlaczego jeszcze oddycham i myślę. Nie płakałem, nie krzyczałem, nie miałem siły.
 Moje ciało z każdym dniem było coraz bardziej ohydne. Niedoskonałości stały się widoczne, ślady po licznych karach ujawniły się wraz z brakiem makijażu. Nie byłem już piękny. Nie byłem nawet przeciętny. Coraz mniej przypominałem człowieka.
-Nee, Aominecchi...- Zacząłem cicho. Wiedziałem, że nie śpi.- Czy ty się mną brzydzisz?
-Nie, oczywiście, że nie!- Odpowiedział, nie zbyt szybko, ani zbyt wolno. Wydawało się to być prawdą.
Nie oszukuj się. Wszyscy się tobą brzydzą. 
 Cichy głosik jak zwykle przemówił. Potrząsnąłem głową by go odpędzić.
-Naprawdę? Jestem odrażający...
-Kise, nie mów tak o sobie!
Widzisz, nawet on nie potrafi już znieść twojego użalania się nad sobą!
-Nie... Proszę nie...- Szeptałem łapiąc się za głowę.
Ależ tak! Ohydna mała dziwka! Tym jesteś Kise. Hihihi.
-Nie... NIE!- Krzyknąłem. Daiki zdążył już usiąść, pytał czy wszystko jest w porządku.
Jesteś pierdolonym świrusem! Jebanym, dosłownie hihihi, pedałem!
 Głosik śpiewnie wymyślał coraz to nowsze obelgi.
-ZAMKNIJ SIĘ! ZAMKNIJ SIĘ!- Skuliłem się wyrywając włosy z głowy. Granatowe tęczówki przyglądały się mi z bólem. Jego ręce oplatały mnie próbując ochronić mnie przed samym sobą. Krzyczałem płacząc lub płakałem krzycząc. 
 Opamiętałem się dopiero gdy poczułem jego usta na swoich włosach i czole. Odskoczyłem od niego badając każdy jego ruch. Wiedziałem, że nie skrzywdzi mnie, jednak nie myślałem racjonalnie. Doświadczenie nauczyło mnie nieufności. On wiedział, że nie powinien. Patrzył na mnie ze łzami w oczach.
-Kise... Nie bój się mnie... Błagam... Kise jak mam ci pomóc?! Kurwa. Dlaczego cię ranię? Nie potrafię nawet cię obronić!- Wstał i uderzył pięścią w ścianę. 
 Mimo strachu próbowałem się do niego zbliżyć. Podpełzłem pomału i dotknąłem jego kolana. Spojrzał na mnie kucając. Patrzeliśmy sobie w oczy.
-Kise... Ja tak cholernie cię kocham.- Wyszeptał w moje rozchylone usta. Oczy zaszły mi łzami. Przytuliłem go, gdyż nie byłem gotowy na pocałunek.
-Ja.. Ja też cię kocham Aominecchi... Zawsze kochałem...
 Uśmiechnął się, było to niczym promienie słońca przebijające się przez burzowe niebo mojej duszy.






tak jak obiecałam, jest i VIII rozdział.
poznajemy patologiczną rodzinę Kise i anioła-mamusie Ahomine.
wreszcie wyznali sobie miłość, tak jest!
w następnym rozdziale wyjaśnią się wszystkie przyczyny zachowania modela. zapowiada się duużo pisania, więc nie mogę określić kiedy dodam rozdział
 [jeszcze nie zaczęłam pisać].
tymczasem cieszmy się z ich wyznania i komentujmy! c:






12 komentarzy:

  1. No i stało się, poleciał kurwa wazon.
    I miska.
    I fragment ściany.
    Wyjątkowo nie ryczałam na tym opowiadaniu.
    Nawet nie miałam ochoty.
    Byłam zbyt zaabsorbowana przeklinaniem na matkę Kise i resztę tej patologii.
    Jak już kiedyś mówiłam - urwać łeb przy samej dupie to mało.
    Tu trzeba się poważnie zastanowić komu potrzebne jest to leczenie psychiatryczne -,-
    Ja wiem, to fikcja, opowiadanie, ale...
    Uwaaaah, no nie mogę zwyczajnie ;-;
    Tak się wczuwam i emocjonalnie reaguje, bo Kise jakoś...od początku wyglądał mi na kogoś kto najszczęśliwiej na rodzinę nie trafił :/
    Rodzice Aomine są kochani ;-;
    Podziwiam ich tolerancyjność.
    Tak dużo pięknych rzeczy ostatnio piszesz <3
    Gratuluję i życzę duuuużo weny, czasu i chęci ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gomenne, odkupię wazon, miskę i zapłacę za murarza. (ㆀ˘・з・˘)
      był smutek, jest złość- następny cel? rozkochać Cię. (・ิω・ิ)
      za dużo wyżywam się na blondzi.. ale odpłacę mu. :<
      bardzo, bardzo dziękuję. ♡

      Usuń
    2. Już się doczekać nie mogę (≧∇≦)/
      *pedalska aura*

      Usuń
  2. zaklepuję to miejsce! *^* *klep, klep*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wwwwwwwww moja biedna Kisia ;-; myślałam, że prawie sie porycze jak to czytałam...dobrze, że kochany mudżyn jest kochany <3333 i wyznali sobie miłoooość...myślałam, że umrę ze szczęścia ^/////////^ po ostatnim rozdziale podejrzewałam co mogło się przydarzyć Kise ale mimo wszystko szok....;-; bardzo podobał mi się ten rozdział i mam nadzieję, że nastepny bedzie na niedługo ^^ duzo weny i gejporno <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahomine tak bardzo siebie nie przypomina. ;;
    rzygam tenczom. xd
    to dopiero początek..~~
    dziękuję, z tym może być problem, bo nie mam czasu teraz nawet odpisywać na komentarze. :<<<<<
    przypomniał mi się Shin i Nobu z Nany:
    N: co robisz?
    S: oglądam porno. uczę się.
    [czy coś]

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże...
    Żyć nie umierać, to jedno z moich ulubionych opowiadań Aokise...
    Podziwiam, wczuwam się całym sercem <3
    Troskliwy Aomine? Kise w opłakanym stanie? Te czynniki wpłynęły na to, że siedzę jak zaczarowana i po prostu nie mogę się oderwać *__*
    Kochaaam <3
    Chce więcej tego cudeńka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rui jestem, ale możesz mi mówić Boże. XD"
      nawet nie wiesz jaka to radość i wyróżnienie. :3
      dziękuję. :3
      yaaaay. ^^
      jeszcze raz dzięki, postaram się pisać na takim samym poziomie [lub wyższym, jeśli potrafię] i szybko dodać następny chapter.

      Usuń