wtorek, 8 kwietnia 2014

Rape me, my friend I. [AoKise]

 Jego oczy samoistnie zamykały się, wydawało mu się, że jego powieki ważą tony. Nie mógł jednak pozwolić sobie na sen. Obserwował uważnie dość płytki i niespokojny sen Ryoty. Wtulony w jego klatkę piersiową raz po raz zaciskał mocno drobne pięści na koszulce Aomine. Pojękiwał. Za każdym razem gdy poczuł rękę gładzącą jego blond kosmyki uspokajał się i subtelnie uśmiechał. Ciemnowłosego zastanawiało co też mu się śni. Czy były to wydarzenia ostatniego dnia? Może jakieś dżdżownice? Miał nadzieję, że to drugie. Chłopak nienawidził wprawdzie wszelkiego rodzaju robali, lecz z pewnością byłaby to lepsza opcja. Pocałował go czule w czubek głowy, nie chcąc go przypadkiem obudzić, gdyż potrzebował dużo snu i odpoczynku. Na porannym obchodzie dowiedzieli się, że poza kilkoma stłuczeniami i zadrapaniami nie ma poważniejszych ran. Z badań krwi wynikało również, że ma lekką anemię. Dzisiaj, jeszcze raz, miała przyjść psycholog i ocenić, czy terapia jaką zaplanowała będzie wystarczająca.
   Gdy Momoi weszła do sali, ujrzała słodką scenkę. Kise tulący się przez sen do Daikiego, który nawijał jego włosy wokół palca. W pierwszej chwili chłopak nie zauważył jej pojawienia się.
-Dai-chan? Dlaczego kazałeś przywieść mi rzeczy Ryoty? Co się stało?- Zapytała, siadając na krześle przy łóżku chorego. Nie zobaczyła jeszcze jego twarzy, gdyż nakrył się kocem po czubek głowy.
-Ciszej, obudzisz go.-Mruknął zdenerwowany ciemnoskóry. Zsunął leciutko przykrycie, które odsłoniło już fioletowo-purpurowe sińce. Dziewczyna jęknęła.
-Jeśli to twoja sprawka to już nie żyjesz!-Szeptała coraz głośniej i szybciej. Znała siłę i wybuchowość przyjaciela, niewiele trzeba było, by katował innych.
-Czy ciebie popierdoliło?! Nigdy w życiu go nie uderzyłem, kocham Ryotę.
-Wiem.. Przepraszam. Kto mu to zrobił?
-Kasamatsu.- Wypowiedział to jak obelgę, zaciskając dłonie w pięści. Patrzył ponad przyjaciółkę. W oczach szkliły mu się łzy. Kise załkał we śnie, więc Aomine przytulił go mocniej.
-Czy on go..?
-Tak.
Nie zdziwiło jej to. Martwiła się jak to zdarzenie wpłynie na życie blondyna i czy będą mu w stanie pomóc, wesprzeć go w tym ciężkim momencie życia. Chłopak coraz mocniej wiercił się na wąskim łóżku oraz pojękiwał częściej i głośniej, wcześniejsze uspokajanie nie przynosiło rezultatów.
-Ryota, obudź się! No już, wstawaj.- Chłopak potrząsał nim ostrożnie. Blondyn uchylił najpierw prawą, potem lewą powiekę. Przypomnienie co się stało i gdzie jest zajęło mu chwilę.
-Aominecchi..?- Zapytał ze łzami w oczach.
-Nie płacz, jesteś bezpieczny, nic ci nie grozi.-Zapewniał go Daiki.- Momoi przyjechała, żeby..
-Co ona tu robi?!-Prawie zapiszczał.-Czy ona wie..?-Zapytał już ciszej.
-Tak, wiem. Naprawdę przykro mi, że..-Spróbowała coś powiedzieć.
-Wyjdź!-Krzyknął model. Dziewczynę zamurowało.-Wyjdź! Nie słyszysz?!-Wykrzyknął poirytowany i odwrócił się w stronę ściany.
-To chyba lepiej będzie, jak już pójdę..
-Poczekaj, dziękuję za rzeczy. Odprowadzić cię?-Zapytał ciemnowłosy niezręcznie.
-Nie trzeba, dziękuję. Lepiej będzie jak z nim zostaniesz. Powinieneś się zdrzemnąć. Wracaj do zdrowia Kise!-Rzuciła pogodnie na 'do widzenia'. Gdy zamknęły się za nią drzwi, chłopak podszedł do łóżka ukochanego i dość brutalnie, jak na tamtą chwilę, odwrócił go w swoją stronę. Chciał go zapytać dlaczego potraktował tak ich przyjaciółkę. Jednak smutek w złocistych oczach przytłoczył go. Odgarnął jego grzywkę i pocałował w czoło.
-Skąd ona wie?
-Wbrew pozorom nie jest głupia. Domyśliła się, a ja potwierdziłem jej przypuszczenia.
-Dlaczego?
-Lepiej, żeby dowiedziała się od nas, niż z plotek.
-Lepiej, żeby nie dowiedziała się wcale.
-Nie złość się, proszę..-Nie chciał się kłócić. Chciał go przytulić i wesprzeć.
-Przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje. Ja.. ja się boję Aominecchi..-Wyszeptał.
-Wiem. Przy mnie nie musisz obawiać się niczego, już zawsze będę przy tobie.
   Była 11.05, granatowowłosy niechętnie podszedł do torby zostawionej przez Momoi. Wygrzebał jakieś dresy dla Kise i dla siebie. Ziewnął donośnie. Lekarze pozwolili mu zostać z chłopakiem, gdyż blondyn buntował się za każdym razem, gdy miał wyjść, choćby na siusiu.
-Wstawaj. Musimy iść się wykąpać.-Złapał Ryotę za rękę i pociągnął do góry. Pomrukiwał coś z niechęcią, lecz wyższy udawał, że nie słyszy. Ciągnąc go lekko za sobą dotarli do szpitalnej łazienki.
-Oi, idziesz sam, czy wejść z tobą?-Spytał Aomine ostrożnie.
-Dam radę, nie jestem dzieckiem.
-Okej, poczekam.
Uważnie go obserwował, widział jak zamarł po otworzeniu drzwi. Prysznice wyglądały dokładnie tak samo jak te szkolne. Z pewnością przypominał sobie gwałt. Daiki zbliżył się do niego, złapał jego rękę i przeprowadził ostrożnie przez próg. Spojrzał mu w oczy, był w nich sam ból, czyste cierpienie. Wyjął ubrania i kosmetyki z jego dłoni. Położył je na stołku. Złote włosy spiął w malutki kucyk. Dobrze wiedział, że blondyn nie lubi, gdy mokre, lepią mu się do szyi. Zdjął jego ubranie, nie stawiał oporu. Zachowywał się jak szmaciana lalka. Ciemnoskórego napawało to lękiem. Odkręcił letnią wodę i pomógł mu wejść do kabiny. Wycisnął trochę waniliowego żelu na granatową gąbkę i delikatnie zaczął obmywać posiniaczone ciało ukochanego. Milczeli. Nie była to jednak niezręczna cisza, była to ta rzadka, budująca oraz zbliżająca ludzi do siebie. Kise nie spodziewał się po chłopaku takiej łagodności, mimo tylu sińców i ran nie odczuł bólu podczas kąpieli, wycierania czy ubierania. Czuł się za to jak bezradne, małe dziecko. Z jednej strony cieszyła go troska, jaką otaczał go Aomine, z drugiej czuł się zażenowany. Nie miał jednak siły, by samemu wykonać te jakże proste czynności. Gdy był już czysty i ubrany, Daiki posadził go na drewnianym taborecie i sam wziął szybki prysznic. Model przyglądał się wysportowanemu, umięśnionemu ciału. Była to jedyna rzecz jakiej zazdrościł kochankowi. Mimo tego, że był modelem, nie lubił swojej zniewieściałej budowy ciała i rysów twarzy. Dla niego Daiki był ideałem. Z rozmyślań wyrwał go przelotny pocałunek w nos. Ciemnowłosy wcisnął mu kosmetyczkę pod pachę i ponownie ujął jego dłoń, tym razem z większą czułością. Pogwizdywał sobie pod nosem. 
   Rozbudzające właściwości chłodnego prysznicu zanikały, a jego powieki na nowo mu ciążyły. Weszli do pomieszczenia. Kise wcześniej nie zwrócił uwagi na wystrój. Sala numer 7 była średniej wielkości. Blado-fioletowe ściany gdzieniegdzie już wypłowiały. Małe okna, bez klamek oraz z drutami w oknach. Czuł się jak w zakładzie psychiatrycznym. Obecnie stało tu tylko jego łóżko i szafka nocna. Bez problemu weszłyby tu jeszcze 2, góra 3. Całość napawała bardziej smutkiem i samotnością, niż optymizmem sprzyjającym powrotowi do zdrowia. A może to on źle odbierał otoczenie? Ktoś zapukał do lekko uchylonych drzwi.
-Przepraszam, ale zapomniałam dać Daikiemu jednej rzeczy. Już mnie nie ma..-Tłumaczyła się Satsuki. Unikając wzroku Kise, podeszła szybkim krokiem do Aomine i wręczyła mu paczuszkę.
-Em, wiesz bo Ryota chciał..-Zaczął, ale przerwano mu.
-Przepraszam Momoicchi, zachowałem się jak dupek.-Wypłynęło z ust chłopaka.-Wybaczysz mi?
Zobaczył łzy w kącikach oczu dziewczyny. Chciał ją przytulić, ale ona wyprzedziła jego ruch i rzuciła mu się na szyję. Trwali tak chwilę, aż Granatowowłosy odchrząknął.
-Oi, z całą miłością, ale Ryota jest mój, więc łapy precz.-Powiedział ze znajomym uśmieszkiem, oddzielając przyjaciółkę od ukochanego. Pożegnała się z nimi i obiecała wpaść jutro.
-Oi Kise, choć spaaaać.-Mruknął nieprzytomnie Aomine. Blondyn nie spierał się. Ułożył kosmetyki w małej szafce i położył się obok chłopaka. Wtulił się w niego. Uwielbiał ciepło skóry oraz bijący od niego zapach. Nie potrafił przypisać go do żadnego, które znał. Był to po prostu zapach Aominecchiego. Nie minęło dużo czasu, jak rozległo się chrapanie. Granatowooki musiał być potwornie zmęczony. Czy w ogóle spał w nocy? Ryota wpatrywał się w jego obliczę. Nie często miał okazję podziwiać jego ostre rysy twarzy, które pod wpływem snu stawały się delikatne i urocze. Jego oddech usypiał modela. Mimo swojej woli wracał myślami do Sempaia. Dlaczego? W jego wyobraźni na nowo zawitały obrazy dnia poprzedniego. Otarł zagubioną, pojedyńczą łzę z policzka. Musiał znaleźć sobie zajęcie. Musiał wyłączyć myślenie. Wstał. Na pierwszej lepszej karteczce napisał krótki liścik do Daikiego.

Poszedłem się rozejrzeć.
Kocham Cię, Twój Kise.

   W jego oczach przypominało to bardziej nieudolny list pożegnalny, niż informację, nie zmienił jednak treści. Długi, raczej ponury korytarz odpychał wyglądem. Roztaczała się wokół niego przytłaczająca aura. Skręcił w prawo. Jedno z nielicznych okien było uchylone, o dziwo nie miało krat. Wpadało przez nie chłodne, jesienne powietrze. Ryota przysiadł na niskim parapecie. Naciągną na dłonie rękawy beżowego swetra, objął nimi podkulone nogi. Przyglądał się spadającym listkom. Były one poniekąd zwycięzcami, utrzymały się najdłużej na już prawie łysych drzewach. Mieniły się ciepłymi barwami. Podziwiał ich lekkość i wolność. Sam zapragnął być jednym z nich. Pomimo osłabienia i zawrotów głowy, otworzył okno na oścież. Jego twarz owiało orzeźwiające powietrze. Spojrzał w dół. Ocenił wysokość na ok.5-6 piętro. Wystawił nogi za okno, tak że zwisały mu swobodnie. Przymknął powieki i odchylił głowę w tył. Było tak cicho i spokojnie. Ciemne, gęste chmury przysłoniły blade słońce. Niebo przecięły dwie błyskawice. Blondyn wzdrygnął się. Spadały pierwsze krople deszczu. Odbijały się od jego bosych stóp i spływały w stronę palców. Rozległ się głośny grzmot, budynek zadrżał w posadach, a chłopak stracił równowagę.
   Aomine zbudził się. Niebo przecięła samotna błyskawica, przeciąg przyprawiał go o dreszcze. Z półprzymkniętymi powiekami pomacał materac w miejscu, w którym miał leżeć jego chłopak. Był pusty i zimny. Zerwał się gwałtownie.
-Kise?!
Pokój podobnie jak łóżko był pusty. Kątem oka dostrzegł karteczkę na stoliku nocnym.
-Rozejrzeć? Przecież ledwo na nogach stoisz idioto. Obyś nic nie zmalował.-Mruknął zdenerwowany do siebie. Postanowił poszukać modela. Martwił się o niego. Bóg jeden wie, co mógł wymyślić, nie chciał nawet myśleć co mogłoby się stać. Na korytarzu ziała przerażająca pustka. Słychać było bębnienie deszczu.
-Kurwa, gdzie są wszyscy? Wybuchła wojna, a ja zaspałem, hehe.-Zaśmiał się.-Gdzie on polazł?
Daiki udał się do pokoju pielęgniarek, by dowiedzieć się czy nie widziały gdzieś przystojnej, acz nie grzeszącego rozumem blond cioty.
-Oi, siostro! Nie widziała pani Ryoty?-Zapytał w miarę grzecznie.
-Chodzi ci o blondyna, którego wczoraj zgwałcili?-Auć, myślał, że to on nie ma wyczucia.
-Taa..-Odpowiedział zmieszany.
-Przechodził tędy chwilę temu, powinien być na oddziale, nikogo nie wypuszczaliśmy.
-Ok, dzięki.-Rzuciłem na odchodne. Wyszedłem z pomieszczenia. Korytarz skręcał w prawo.
   Myślał, że przywidziało mu się, ale w otwartym oknie, na końcu korytarza, siedział jego Ryota. Co on kurwa robi? Pomyślał. Nie chcąc go wystraszyć i spowodować jego upadku, podszedł powoli. W 2/3 odległości od chłopaka zagrzmiało potężnie. Kise podskoczył ze strachu i poślizgnął się. Granatowooki nie wiele myśląc szybko podbiegł i pochwycił go w żelaznym uścisku, przyciskając jego plecy do swojej piersi. Wciągnął chłopaka ostrożnie do środka. Oparł się o najbliższą ścianę i osunął się z nim na ziemię. Oparł czoło o jego bark, poczuł swoje słone łzy na wargach. Blondyn nie potrafił się ruszyć, jego złociste oczy były szeroko otwarte. Czuł jak jego sweter robi się coraz bardziej mokry. Gdy ciemnowłosy zaniósł się, blondyn odwrócił głowę na tyle na ile pozwalał mu uścisk i pocałował go niezdarnie. Aomine popatrzył na niego, jego piękne, szafirowe oczy błyszczały od łez. Model skorzystał z okazji i obrócił się twarzą do niego, tuląc się mocno.
-Czy ty chciałeś się zabić?-Pytanie zrobiło na nim takie wrażenie, że wpatrywał się tępo w ukochanego. Czy chciał się zabić? Świadomie nie, ale podświadomie.. Przecież nikt nie siada na parapecie z wyciągniętymi nogami podczas burzy. Przestraszył się, gdy prawie spadł, ale czy nie to było jego celem? Czy nie chciał być wolny? Myśli nie dawały mu spokoju.
-Nigdy bym tego tobie nie zrobił. Nie zostawiłbym cię. Nigdy.-Wypłynęło z jego ust.
-Gdyby mnie nie było, skoczyłbyś?-Powaga w jego głosie wzbudzała w nim lęk. Była tylko jedna odpowiedź.
-Tak.


~♠~♠~♠~
yo!
dajcie człowiekowi klawiaturę, a opowie Ci historię.
skutek uboczny życia, spaczonej psychiki i pogody.
mam nadzieję, że się spodoba.
lubię pisać w tym stylu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz