Jego oczy samoistnie zamykały się, wydawało mu się, że jego
powieki ważą tony. Nie mógł jednak pozwolić sobie na sen.
Obserwował uważnie dość płytki i niespokojny sen Ryoty. Wtulony
w jego klatkę piersiową raz po raz zaciskał mocno drobne pięści
na koszulce Aomine. Pojękiwał. Za każdym razem gdy poczuł rękę
gładzącą jego blond kosmyki uspokajał się i subtelnie uśmiechał.
Ciemnowłosego zastanawiało co też mu się śni. Czy były to
wydarzenia ostatniego dnia? Może jakieś dżdżownice? Miał
nadzieję, że to drugie. Chłopak nienawidził wprawdzie wszelkiego
rodzaju robali, lecz z pewnością byłaby to lepsza opcja. Pocałował
go czule w czubek głowy, nie chcąc go przypadkiem obudzić, gdyż
potrzebował dużo snu i odpoczynku. Na porannym obchodzie
dowiedzieli się, że poza kilkoma stłuczeniami i zadrapaniami nie
ma poważniejszych ran. Z badań krwi wynikało również, że ma
lekką anemię. Dzisiaj, jeszcze raz, miała przyjść psycholog i
ocenić, czy terapia jaką zaplanowała będzie wystarczająca.
Gdy Momoi weszła do sali, ujrzała słodką scenkę. Kise tulący
się przez sen do Daikiego, który nawijał jego włosy wokół
palca. W pierwszej chwili chłopak nie zauważył jej pojawienia się.
-Dai-chan? Dlaczego kazałeś przywieść mi rzeczy Ryoty? Co się
stało?- Zapytała, siadając na krześle przy łóżku chorego. Nie
zobaczyła jeszcze jego twarzy, gdyż nakrył się kocem po czubek
głowy.
-Ciszej, obudzisz go.-Mruknął zdenerwowany ciemnoskóry. Zsunął
leciutko przykrycie, które odsłoniło już fioletowo-purpurowe
sińce. Dziewczyna jęknęła.
-Jeśli to twoja sprawka to już nie żyjesz!-Szeptała coraz
głośniej i szybciej. Znała siłę i wybuchowość przyjaciela,
niewiele trzeba było, by katował innych.
-Czy ciebie popierdoliło?! Nigdy w życiu go nie uderzyłem, kocham
Ryotę.
-Wiem.. Przepraszam. Kto mu to zrobił?
-Kasamatsu.- Wypowiedział to jak obelgę, zaciskając dłonie w
pięści. Patrzył ponad przyjaciółkę. W oczach szkliły mu się
łzy. Kise załkał we śnie, więc Aomine przytulił go mocniej.
-Czy on go..?
-Tak.
Nie zdziwiło jej to. Martwiła się jak to zdarzenie wpłynie na
życie blondyna i czy będą mu w stanie pomóc, wesprzeć go w tym
ciężkim momencie życia. Chłopak coraz mocniej wiercił się na
wąskim łóżku oraz pojękiwał częściej i głośniej,
wcześniejsze uspokajanie nie przynosiło rezultatów.
-Ryota, obudź się! No już, wstawaj.- Chłopak potrząsał nim
ostrożnie. Blondyn uchylił najpierw prawą, potem lewą powiekę.
Przypomnienie co się stało i gdzie jest zajęło mu chwilę.
-Aominecchi..?- Zapytał ze łzami w oczach.
-Nie płacz, jesteś bezpieczny, nic ci nie grozi.-Zapewniał go
Daiki.- Momoi przyjechała, żeby..
-Co ona tu robi?!-Prawie zapiszczał.-Czy ona wie..?-Zapytał już
ciszej.
-Tak, wiem. Naprawdę przykro mi, że..-Spróbowała coś powiedzieć.
-Wyjdź!-Krzyknął model. Dziewczynę zamurowało.-Wyjdź! Nie
słyszysz?!-Wykrzyknął poirytowany i odwrócił się w stronę
ściany.
-To chyba lepiej będzie, jak już pójdę..
-Poczekaj, dziękuję za rzeczy. Odprowadzić cię?-Zapytał
ciemnowłosy niezręcznie.
-Nie trzeba, dziękuję. Lepiej będzie jak z nim zostaniesz.
Powinieneś się zdrzemnąć. Wracaj do zdrowia Kise!-Rzuciła
pogodnie na 'do widzenia'. Gdy zamknęły się za nią drzwi, chłopak
podszedł do łóżka ukochanego i dość brutalnie, jak na tamtą
chwilę, odwrócił go w swoją stronę. Chciał go zapytać dlaczego
potraktował tak ich przyjaciółkę. Jednak smutek w złocistych
oczach przytłoczył go. Odgarnął jego grzywkę i pocałował w
czoło.
-Skąd ona wie?
-Wbrew pozorom nie jest głupia. Domyśliła się, a ja potwierdziłem
jej przypuszczenia.
-Dlaczego?
-Lepiej, żeby dowiedziała się od nas, niż z plotek.
-Lepiej, żeby nie dowiedziała się wcale.
-Nie złość się, proszę..-Nie chciał się kłócić. Chciał go
przytulić i wesprzeć.
-Przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje. Ja.. ja się boję
Aominecchi..-Wyszeptał.
-Wiem. Przy mnie nie musisz obawiać się niczego, już zawsze będę
przy tobie.
Była 11.05, granatowowłosy niechętnie podszedł do torby
zostawionej przez Momoi. Wygrzebał jakieś dresy dla Kise i dla siebie.
Ziewnął donośnie. Lekarze pozwolili mu zostać z chłopakiem, gdyż
blondyn buntował się za każdym razem, gdy miał wyjść, choćby na
siusiu.
-Wstawaj. Musimy iść się wykąpać.-Złapał Ryotę za rękę i
pociągnął do góry. Pomrukiwał coś z niechęcią, lecz wyższy
udawał, że nie słyszy. Ciągnąc go lekko za sobą dotarli do
szpitalnej łazienki.
-Oi, idziesz sam, czy wejść z tobą?-Spytał Aomine ostrożnie.
-Dam radę, nie jestem dzieckiem.
-Okej, poczekam.
Uważnie go obserwował, widział jak zamarł po otworzeniu drzwi.
Prysznice wyglądały dokładnie tak samo jak te szkolne. Z pewnością
przypominał sobie gwałt. Daiki zbliżył się do niego, złapał
jego rękę i przeprowadził ostrożnie przez próg. Spojrzał mu w
oczy, był w nich sam ból, czyste cierpienie. Wyjął ubrania i
kosmetyki z jego dłoni. Położył je na stołku. Złote włosy
spiął w malutki kucyk. Dobrze wiedział, że blondyn nie lubi, gdy
mokre, lepią mu się do szyi. Zdjął jego ubranie, nie stawiał
oporu. Zachowywał się jak szmaciana lalka. Ciemnoskórego napawało
to lękiem. Odkręcił letnią wodę i pomógł mu wejść do kabiny.
Wycisnął trochę waniliowego żelu na granatową gąbkę i
delikatnie zaczął obmywać posiniaczone ciało ukochanego.
Milczeli. Nie była to jednak niezręczna cisza, była to ta rzadka,
budująca oraz zbliżająca ludzi do siebie. Kise nie spodziewał się
po chłopaku takiej łagodności, mimo tylu sińców i ran nie odczuł
bólu podczas kąpieli, wycierania czy ubierania. Czuł się za to
jak bezradne, małe dziecko. Z jednej strony cieszyła go troska,
jaką otaczał go Aomine, z drugiej czuł się zażenowany. Nie miał
jednak siły, by samemu wykonać te jakże proste czynności. Gdy był
już czysty i ubrany, Daiki posadził go na drewnianym taborecie i
sam wziął szybki prysznic. Model przyglądał się wysportowanemu,
umięśnionemu ciału. Była to jedyna rzecz jakiej zazdrościł
kochankowi. Mimo tego, że był modelem, nie lubił swojej
zniewieściałej budowy ciała i rysów twarzy. Dla niego Daiki był
ideałem. Z rozmyślań wyrwał go przelotny pocałunek w nos.
Ciemnowłosy wcisnął mu kosmetyczkę pod pachę i ponownie ujął
jego dłoń, tym razem z większą czułością. Pogwizdywał sobie
pod nosem.
Rozbudzające właściwości chłodnego prysznicu
zanikały, a jego powieki na nowo mu ciążyły. Weszli do
pomieszczenia. Kise wcześniej nie zwrócił uwagi na wystrój. Sala
numer 7 była średniej wielkości. Blado-fioletowe ściany
gdzieniegdzie już wypłowiały. Małe okna, bez klamek oraz z
drutami w oknach. Czuł się jak w zakładzie psychiatrycznym.
Obecnie stało tu tylko jego łóżko i szafka nocna. Bez problemu
weszłyby tu jeszcze 2, góra 3. Całość napawała bardziej
smutkiem i samotnością, niż optymizmem sprzyjającym powrotowi do
zdrowia. A może to on źle odbierał otoczenie? Ktoś zapukał do
lekko uchylonych drzwi.
-Przepraszam, ale zapomniałam dać Daikiemu jednej rzeczy. Już mnie
nie ma..-Tłumaczyła się Satsuki. Unikając wzroku Kise, podeszła
szybkim krokiem do Aomine i wręczyła mu paczuszkę.
-Em, wiesz bo Ryota chciał..-Zaczął, ale przerwano mu.
-Przepraszam Momoicchi, zachowałem się jak dupek.-Wypłynęło z
ust chłopaka.-Wybaczysz mi?
Zobaczył łzy w kącikach oczu dziewczyny. Chciał ją przytulić,
ale ona wyprzedziła jego ruch i rzuciła mu się na szyję. Trwali
tak chwilę, aż Granatowowłosy odchrząknął.
-Oi, z całą miłością, ale Ryota jest mój, więc łapy
precz.-Powiedział ze znajomym uśmieszkiem, oddzielając
przyjaciółkę od ukochanego. Pożegnała się z nimi i obiecała
wpaść jutro.
-Oi Kise, choć
spaaaać.-Mruknął nieprzytomnie Aomine. Blondyn nie spierał się.
Ułożył kosmetyki w małej szafce i położył się obok chłopaka.
Wtulił się w niego. Uwielbiał ciepło skóry oraz bijący od niego
zapach. Nie potrafił przypisać go do żadnego, które znał. Był
to po prostu zapach Aominecchiego. Nie minęło dużo czasu, jak
rozległo się chrapanie. Granatowooki musiał być potwornie
zmęczony. Czy w ogóle spał w nocy? Ryota wpatrywał się w
jego obliczę. Nie często miał okazję podziwiać jego ostre rysy
twarzy, które pod wpływem snu stawały się delikatne i urocze.
Jego oddech usypiał modela. Mimo swojej woli wracał myślami do
Sempaia. Dlaczego? W jego wyobraźni na nowo zawitały obrazy dnia
poprzedniego. Otarł zagubioną, pojedyńczą łzę z policzka.
Musiał znaleźć sobie zajęcie. Musiał wyłączyć myślenie.
Wstał. Na pierwszej lepszej karteczce napisał krótki liścik do
Daikiego.
Poszedłem
się rozejrzeć.
Kocham
Cię, Twój Kise.
W
jego oczach przypominało to bardziej nieudolny list pożegnalny, niż
informację, nie zmienił jednak treści. Długi, raczej ponury
korytarz odpychał wyglądem. Roztaczała się wokół niego
przytłaczająca aura. Skręcił w prawo. Jedno z nielicznych okien
było uchylone, o dziwo nie miało krat. Wpadało przez nie chłodne,
jesienne powietrze. Ryota przysiadł na niskim parapecie. Naciągną
na dłonie rękawy beżowego swetra, objął nimi podkulone nogi.
Przyglądał się spadającym listkom. Były one poniekąd
zwycięzcami, utrzymały się najdłużej na już prawie łysych
drzewach. Mieniły się ciepłymi barwami. Podziwiał ich lekkość i
wolność. Sam zapragnął być jednym z nich. Pomimo osłabienia i
zawrotów głowy, otworzył okno na oścież. Jego twarz owiało
orzeźwiające powietrze. Spojrzał w dół. Ocenił wysokość na
ok.5-6 piętro. Wystawił nogi za okno, tak że zwisały mu
swobodnie. Przymknął powieki i odchylił głowę w tył. Było tak
cicho i spokojnie. Ciemne, gęste chmury przysłoniły blade słońce.
Niebo przecięły dwie błyskawice. Blondyn wzdrygnął się. Spadały
pierwsze krople deszczu. Odbijały się od jego bosych stóp i
spływały w stronę palców. Rozległ się głośny grzmot, budynek
zadrżał w posadach, a chłopak stracił równowagę.
Aomine zbudził się. Niebo przecięła samotna błyskawica, przeciąg
przyprawiał go o dreszcze. Z półprzymkniętymi powiekami pomacał
materac w miejscu, w którym miał leżeć jego chłopak. Był pusty
i zimny. Zerwał się gwałtownie.
-Kise?!
Pokój
podobnie jak łóżko był pusty. Kątem oka dostrzegł karteczkę na
stoliku nocnym.
-Rozejrzeć?
Przecież ledwo na nogach stoisz idioto. Obyś nic nie
zmalował.-Mruknął zdenerwowany do siebie. Postanowił poszukać
modela. Martwił się o niego. Bóg jeden wie, co mógł wymyślić,
nie chciał nawet myśleć co mogłoby się stać. Na korytarzu ziała
przerażająca pustka. Słychać było bębnienie deszczu.
-Kurwa,
gdzie są wszyscy? Wybuchła wojna, a ja zaspałem, hehe.-Zaśmiał
się.-Gdzie on polazł?
Daiki
udał się do pokoju pielęgniarek, by dowiedzieć się czy nie
widziały gdzieś przystojnej, acz nie grzeszącego rozumem blond
cioty.
-Oi,
siostro! Nie widziała pani Ryoty?-Zapytał w miarę grzecznie.
-Chodzi
ci o blondyna, którego wczoraj zgwałcili?-Auć, myślał, że to on
nie ma wyczucia.
-Taa..-Odpowiedział
zmieszany.
-Przechodził
tędy chwilę temu, powinien być na oddziale, nikogo nie
wypuszczaliśmy.
-Ok,
dzięki.-Rzuciłem na odchodne. Wyszedłem z pomieszczenia. Korytarz
skręcał w prawo.
Myślał, że przywidziało mu się, ale w otwartym oknie, na końcu
korytarza, siedział jego Ryota. Co on kurwa robi? Pomyślał.
Nie chcąc go wystraszyć i spowodować jego upadku, podszedł
powoli. W 2/3 odległości od chłopaka zagrzmiało potężnie. Kise
podskoczył ze strachu i poślizgnął się. Granatowooki nie wiele
myśląc szybko podbiegł i pochwycił go w żelaznym uścisku,
przyciskając jego plecy do swojej piersi. Wciągnął chłopaka
ostrożnie do środka. Oparł się o najbliższą ścianę i osunął
się z nim na ziemię. Oparł czoło o jego bark, poczuł swoje słone
łzy na wargach. Blondyn nie potrafił się ruszyć, jego złociste
oczy były szeroko otwarte. Czuł jak jego sweter robi się coraz
bardziej mokry. Gdy ciemnowłosy zaniósł się, blondyn odwrócił
głowę na tyle na ile pozwalał mu uścisk i pocałował go
niezdarnie. Aomine popatrzył na niego, jego piękne, szafirowe oczy
błyszczały od łez. Model skorzystał z okazji i obrócił się
twarzą do niego, tuląc się mocno.
-Czy ty
chciałeś się zabić?-Pytanie zrobiło na nim takie wrażenie, że
wpatrywał się tępo w ukochanego. Czy chciał się zabić?
Świadomie nie, ale podświadomie.. Przecież nikt nie siada na
parapecie z wyciągniętymi nogami podczas burzy. Przestraszył się,
gdy prawie spadł, ale czy nie to było jego celem? Czy nie chciał
być wolny? Myśli nie dawały mu spokoju.
-Nigdy
bym tego tobie nie zrobił. Nie zostawiłbym cię. Nigdy.-Wypłynęło
z jego ust.
-Gdyby
mnie nie było, skoczyłbyś?-Powaga w jego głosie wzbudzała w nim
lęk. Była tylko jedna odpowiedź.
-Tak.
~♠~♠~♠~
yo!
dajcie człowiekowi klawiaturę, a opowie Ci historię.
skutek uboczny życia, spaczonej psychiki i pogody.
mam nadzieję, że się spodoba.
lubię pisać w tym stylu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz